Spektakularne samobójstwo
- Już wykasowałam – powiedziała to tak, jak gdyby nie miała pojęcia, o czym mówię. Tak, Karolina znalazła sposób na pozbycie się psychola, którym w tamtej chwili byłem dla niej ja.
Poszedłem jeszcze raz do osiedlaka, kupiłem kefir, nawiązałem żywy dialog z panią za kasą, ale ona nie wspomniała o Leszku ani słowem. Patrzyła na mnie swoim zamglonym, niewidzącym wzrokiem i w sumie zrobiło mi się jej trochę żal, choć nie wiedziałem, z jakiego powodu. A może żal mi było samego siebie? Z powodu czegoś, co się wydarzyło, a co w tym momencie miało już nieodwracalne skutki? Co było silniejsze ode mnie?
- Miałem o tobie lepsze zdanie, synu – powiedział ojciec, kiedy wieczorem wrócił z pracy. Nie był pijany. Do betoniarki też nie wpadł. Nie pytałem go, skąd mu się nagle pojawiły chęci osądzania mnie i wypowiadania tych sądów. Nie spałem całą noc.
W pracy byłem oczywiście niewyspany i ciągle wszystko mi się myliło. Dużo nie brakowało, abym wetknął rękę do jakiejś maszynerii. Rysiek szarpnął mną w ostatniej chwili, popatrzył na mnie uważnie i stwierdził, że byłoby lepiej, gdybym poszedł do domu i coś z sobą zrobił, bo w tym stanie to nie dam rady pracować. A poza tym, przecież nic się nie stało. Nie trzeba tego tak w kółko rozpamiętywać. Było, minęło. Żyjemy dalej.
W drodze do domu zatrzymałem się w parku. Po Leszku ani śladu. Znikł, przepadł jak kamień w wodę. Rozpłynął się w powietrzu. Wyświechtane frazy, więc zacząłem szukać innych określeń. Znikł jak często używane mydło. Nie miałem inwencji. Wstałem i poszedłem tam, gdzie miałem pójść od samego początku. I doskonale o tym wiedziałem.
Stoję na krawędzi dachu czteropiętrowego bloku.
Tego pomarańczowego, w którym rok temu wybuchł gaz. Stoję i pewnie wyglądam tak, jakbym chciał odbyć pierwszą lekcję latania. Bez zabezpieczeń, bez instruktora. Wersja ekstremalna, myślę. Hardkorowiec. Nowoczesny twardziel. Jakbym naoglądał się filmików na youtube, kręconych przez totalnie posranych gnojków, i teraz świruję. Na dole, pod blokiem przechodzą ludzie. Nikt nie zwraca na mnie uwagi. Wreszcie zatrzymuje się jakaś jasnowłosa dziewczyna w kolorowej sukience, zadziera głowę i woła:
- A ty co tam robisz? Latał będziesz?
A ja patrzę na nią, jakbym po polsku nie kumał albo języka w gębie zapomniał. No to powtarza pytanie. A ja jej na to, że zamierzam właśnie popełnić spektakularne samobójstwo.