Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Spektakularne samobójstwo

28 grudnia 2014

- Chodzi o to, że moje nazwisko się odmienia, tak jak imię – wyjaśniłem rzeczowo, bo zaczynałem podejrzewać, że dziwaczne wydarzenia ostatnich paru dni za moment osiągną swoje apogeum, a wtedy lepiej zachować względną powagę.

- Aha, rozumiem. Najmocniej przepraszam, panie Jędrzeju, nie byłem pewien, zwolennikiem której formy pan jest. Ale teraz wiem. I jest to dla mnie niezwykle cenna wiedza. Bo każdego dnia się uczę i niech sczeznę, jeśli powiem, że mnie to nie cieszy. Poza tym…

- A z kim ja mam zaszczyt? – zainteresowałem się, bo przemknęło mi przez myśl, że dzwoni kolejny psychol, który zaraz będzie mi opowiadał o końcu świata i czy jestem na to przygotowany. W pewnym sensie jestem, mama zrobiła ostatnio sporo weków.

- O, najmocniej przepraszam, gapa ze mnie. Po prostu czasem zapominam się przedstawić. To z braku czasu i nadmiaru popularności. Z tej strony prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, Bronisław Komorowski.

Oniemiałem. Głos i sposób mówienia coś mi przypominał, ale nigdy nie wpadłbym na to, że to może być sam prezydent. O ile to nie jest jakiś głupi kawał. Bo i po co prezydent miał do mnie dzwonić?

- Dzień dobry, panie prezydencie – przyjąłem wersję, że to jednak nie kawał.

- Dzień dobry, panie Jędrzeju. Kiedy mówią do mnie „dzień dobry”, zawsze odpowiadam „dzień dobry”, bo i co innego mógłbym powiedzieć? – zastanawiał się tymczasem prezydent. – Panie Jędrzeju, jak tam w pracy?

- Dziękuję, dobrze. A u pana, panie prezydencie? – czy za każdym razem trzeba powtarzać „panie prezydencie”?

- Ogólnie dobrze, tylko w krzyżu mnie łupie, bo to kwiecień, marsze, procesje, protesty, gdzieś mnie przy jakimś pomniku przewiało, kurde. A pan, mam nadzieję, zdrowy?

- Tak, zdrowy. Ogólnie zdrowy.

- To bardzo dobrze, panie Romanie, o, przepraszam, niewyraźnie mi tu napisali, Jędrzeju, bardzo dobrze. Bo widzi pan, inni też mogliby się cieszyć takim zdrowiem i żyć z wdzięcznością do świata i innych ludzi – perorował prezydent. Obok niego musiał znajdować się ktoś jeszcze, ktoś, kto najwyraźniej mu podpowiadał.

Życie nas nie rozpieszcza, podpowiadał tajemniczy sufler prezydenta.

- Życie nas nie rozpieszcza – powtórzył prezydent.