Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Płaszczak

31 marca 2017

- Pan doktor robi kupę – wyjaśniła jedna z pielęgniarek.

- Robi kupę?! – krzyknął Janusz.

- Tak. Pan doktor zawsze robi kupę po odebraniu porodu.

- Aha, no tak. A to prędko wróci?

- No, chyba tak. Poród krótki był, to i doktorowi szybko pójdzie. Kupa będzie mała.

- Aha, czyli im dłuższy poród, tym większa kupa?

- Tak, strasznie to doktora męczy, on jest bardzo empatyczny, nie może potem biedak dojść do siebie, ale ten tu był taki łatwy, to wyskoczyło bokiem i po krzyku – ciągnęła pielęgniarka. – Kiedyś też mieliśmy tu na oddziale…

- Halinka, przestań – upomniała gadułę druga z pielęgniarek, która lepiej umiała odczytywać ludzkie nastroje. Halinka posłuchała i umilkła.

A Janusz przeniósł wzrok na Hanię, która wydawała się nieruchoma, jakoś nie do końca żywa, i zapytał: Haniu, co tu się stało?

Ale Hania nie wiedziała. To znaczy troszkę się domyślała, co mogło doprowadzić do obecnej sytuacji, ale tłumaczenie tego tu i teraz nie miało najmniejszego sensu. Ludzie twardo stojący na ziemi (do których zaliczał się jej małżonek) i tłumaczący sobie świat tym, co widzą i co mogą dotknąć, nie kupią jej wersji wydarzeń. No i czy blondyn Piotr przyzna się do ojcostwa? I jak to powiedzieć Januszowi? O czym ja teraz myślę? Przecież właśnie zostałam mamą! No właśnie, właśnie została mamą dość osobliwego dziecka. Dziecka, które urodziło się na zdjęciu.

Pielęgniarka wzięła na chwilę zdjęcie od Hani, trochę je pogilgotała po rogach, następnie oczyściła je z pozostałości dziewięciu miesięcy, oddała matce i powiedziała, że to bardzo ładne, zdrowe dziecko i tak naprawdę to Hania może iść do domu, jeśli chce, bo po porodzie ani ślad nie został i tu już wszystko załatwione. No to Hania wstała, ubrała się i poszła. Nie czuła osłabienia jak przy poprzednich porodach, co gorsza nie czuła żadnego, najmniejszego zmęczenia i to ją najbardziej przerażało. Z drugiej strony z jej wnętrza wydostało się niewielkie zdjęcie, na którym znajdował się jasnowłosy bobasek, ważący na oko jakieś 3,5 kilograma i mierzący nieco ponad 40 centymetrów. Czyli typowy, zdrowy chłopczyk. Tyle że na zdjęciu, i to było w tym wszystkim najdziwniejsze. Samo zdjęcie ważyło tyle, ile waży zdjęcie.