Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Płaszczak

31 marca 2017

Tyle że ona wcale nie była załamana. Przeszła już do porządku dziennego z posiadaniem trzeciego dziecka w nieco innej formie, wróciła do pracy ze zdjęciami, nie powtórzyły się żadne figle z mrugającymi modelami, życie wskoczyło w swoje właściwe tory. Nawet koleżanki nie znęcały się nad nią zbytnio, wystarczyło im krótkie przemówienie i pokazanie zdjęcia. O, jak rośnie, dziwiły się. Dopytywały się, dlaczego zdjęcie Piotrusia – bo takie imię malec miał dostać – jest takie duże. Odpowiadała, że lubi oglądać swe trzecie dziecię w skali 1:1. Aha, o, to fajnie.

A Piotruś rósł jak na drożdżach. Polegało to na tym, że powiększał się rozmiar zdjęcia, na którym żył. Hania karmiła go w ten sposób, że przyklejała mu zdjęcia różnych produktów spożywczych przeznaczonych dla dzieci, a on, sobie tylko znanym sposobem, ze smakiem je zjadał. Potem do zdjęcia dołączone były fotki malutkich kupek, a czasami wymiotów, Hania z radością odklejała te produkty przemiany dziecięcej materii, wyrzucała je, a następnie przecierała synka mokrą szmatką, by był czysty i nie złapał jakiegoś zakażenia.

Po pewnym czasie Hania zdołała się przyzwyczaić do nowych realiów. Reszta rodziny w zasadzie też je zaakceptowała, zwłaszcza że wszyscy się umówili, aby nie mówić Joli i Sebkowi, że mają braciszka. Przynajmniej na razie. Potem, gdy dzieci trochę podrosną i zaczną inaczej rozumować, coś trzeba będzie wymyślić, ale póki co nikt nie miał sensownego pomysłu, co by to mogło być.

Życie wróciło do normy. A po paru miesiącach Hania odebrała telefon od cioci Zeni.

- No witaj, kochana, w domu jesteś? Pewnie tak, bo ty to w domu siedzisz i tylko na te swoje zdjęcia patrzysz. A jak tam Piotruś? Ochrzczony już? Pewnie jeszcze nie, bo wy z tymi chrzcinami to zawsze tak powoli jakoś, tego… No, nie można tak długo dziecka w grzechu trzymać! Kochana, może odwiedzę was i pokażesz mi to słodkie stworzonko? Uwielbiam dzieci, kocham, kocham! Pewnie to już spory chłopak, ile on już ma, z osiem miesięcy pewnie, co? No, to wpadnę kiedyś do was, dobra?