Płaszczak
Kąpiel dała jej wiele relaksu, tak jak zwykle. Plecy rozgrzały się w wannie i przestały boleć, z nadgarstkami poszło trochę gorzej, ale te, wykonując tysiące mikroruchów, pracowały ciężej i potrzebowały więcej czasu na powrót do formy. Hania wyszła z wanny, wytarła się i naga wróciła do pokoju, w którym pracowała, a który był jednocześnie jej sypialnią. To znaczy jej i męża, którego nie było w domu, bo wyjechał do pracy w Niemczech. Miał przyjechać za dwa dni i Hania wyczekiwała tego powrotu z niecierpliwością. Póki co była sama i miało to nawet pewne zalety, jednak w wychowaniu dzieci przydają się oboje rodzice, bo można rozłożyć obowiązki wychowawcze i pozostałe rzeczy związane z codziennością. Jeszcze dwa dni i życie na jakiś czas wróci do normy, przynajmniej do następnego wyjazdu Janusza.
Drukarka była wyłączona, tak jak przypuszczała, tyle że wystawał z niej jakiś arkusz. Hania wzięła do ręki wydruk i po plecach przebiegł jej dreszcz, i nie był to dreszcz ekstazy. Trzymała w ręku zdjęcie, nad którym pracowała przed zamknięciem komputera. A na nim uśmiechnięty blondyn, teraz nieruchomy jak klasyczny obiekt na fotografii. Skąd to się tu wzięło, przecież nie włączałam drukarki? Hmm. W tym właśnie momencie blondyn rozpoczął kolejną część swego cielesnego koncertu – mrugał, machał i łaził po zdjęciu. Niech cię szlag, idę spać, ty też idziesz spać. Położyła zdjęcie obok klawiatury komputera widokiem do dołu, pokręciła z dezaprobatą głową, zgasiła lampkę i położyła się do łóżka. Jeszcze dwa dni i nie będzie tu sama. Przez dwa tygodnie. Potem znów zacznie się rozłąka, ale żadna rozłąka nie trwa przecież wiecznie. Uśmiechnęła się do siebie z zadowoleniem i zasnęła. Była naprawdę zmęczona.
Miała erotyczny sen. Śniło jej się, że spotkała pod warzywniakiem jakiegoś muskularnego przystojniaka ze złotym łańcuchem na szyi i tak jakoś ta znajomość dziwnie przebiegła, że teraz dyszeli do siebie, dając sobie to, co może dać sobie dwoje ludzi podczas aktu seksualnego. I kiedy zbliżała się do kulminacji, kiedy orgazm już brał ją w objęcia, kiedy pierwsze macki ekstazy zaczynały pieścić środek jej ciała i promieniować na pozostałe części, wtedy się obudziła. Mimo że sen został przerwany, ona wciąż dyszała i wpatrywała się w sufit, jak gdyby tam miała znaleźć odpowiedź na pytanie, z jakiego powodu ten piękny sen został tak brutalnie zakończony. Ale na suficie odpowiedzi nie było, a może była, tylko w pokoju było za ciemno, żeby ją dojrzeć?