Płaszczak
W porządku, skoro coś przerwało ten piękny ciąg zdarzeń, postanowiła dokończyć go sama, wedle swojego planu. Dotknęła prawą dłonią krocza i stwierdziła, że było mokre. Co więcej, było też bardzo lepkie, jednak jakoś niekobieco. Przesunęła dłoń lekko w bok i natknęła się na coś, czego absolutnie nie powinno tam być. Papier. Papier? Skąd tam się wziął papier?
Zapaliła lampkę i wyciągnęła spod kołdry to, na co przed momentem natknęła się jej dłoń. Nie wierzyła własnym oczom – w ręku trzymała zdjęcie, które jakimś cudem się wydrukowało, kiedy poszła się kąpać, a które powinno leżeć w zupełnie innym miejscu, tam, gdzie je zostawiła! Co tu się do cholery dzieje? A na zdjęciu blondyn sprawiał wrażenie totalnie zrelaksowanego, jak gdyby właśnie…
Chyba mi odbija, powiedziała na głos, przespałam się ze zdjęciem? Tego jeszcze w świecie fotografii nie doświadczyła, ciekawe, czy bardziej doświadczonym kolegom po fachu, szczególnie tym, którzy zajmują się aktem, też zdarzają się takie atrakcje? Musi ich popytać, bo temat stawał się coraz bardziej intrygujący. Tylko skąd ta lepkość między jej udami? I wtedy blondyn znów do niej mrugnął, ale tym razem jakoś tak inaczej, tak, jak mruga facet do kobiety, z którą właśnie się przespał, o ile taki rodzaj mrugania w ogóle istnieje. Tego było już za wiele. Hania wyskoczyła spod kołdry, podarła zdjęcie na strzępy, wyrzuciła do kosza pod zlewem w kuchni, poszła do toalety, gdzie wyrzuciła z siebie lepką ciecz, która nie mogło należeć do niej, a potem, dla zatarcia nocnych wrażeń, wypiła dwa kieliszki wódki. Pomogło, tak jej się przynajmniej wydawało, bo do rana nie miała już żadnych dodatkowych przygód.
Mąż Hani, Janusz, wrócił zgodnie z planem dwa dni później i gorąco powitał żonę. Tamtej nocy nie było mowy o spaniu, Janusz zdawał się wygłodniały do granic możliwości, buchał z niego testosteron, pot i nasienie, o co akurat Hania nie miała pretensji, bo przecież odbiło się to korzystnie także na niej. Zaskoczenie pojawiło się po mniej więcej sześciu tygodniach, kiedy Hania stwierdziła, że jest w ciąży. Nie było w tym niczego nadzwyczajnego, bo biorąc pod uwagę brak jakichkolwiek zabezpieczeń, sprawa mogła się tak zakończyć i chyba właśnie tak się zakończyła. Albo raczej zaczęła, bo to dopiero początek ciąży. A trzeciego dziecka nie planowali, ale cóż, skoro już się przytrafiło, to nie ma wyjścia. Janusz był na początku bardzo przejęty, Hania nie mogła jednoznacznie stwierdzić, czy jej mąż się cieszy czy lamentuje, potem emocje opadły i zaczęły się rozmowy bardziej konstruktywne, które miały coś wnieść do życia, kiedy już pojawi się w ich rodzinie nowy obywatel.