Płaszczak

Blondyn Piotr słuchał poleceń, jednak na krótko. Ledwo Hania skupiała się na kimś innym z grupy, ten zaczynał odwracać jej uwagę. Mrugał na zmianę, to jednym, to drugim okiem, stosował nawet różne sekwencje tych mrugnięć, dwa razy lewym, raz prawym, cztery lewym, pięć prawym, potem dwa kiwnięcia, spojrzenie w lewo, potem w prawo. Po jakimś czasie doszło machanie rękami, co było nawet zabawne, ale przeszkadzało, bo zasłaniało tych, którymi Hania musiała się akurat zajmować. Obiekt stawał się coraz bardziej natrętny, a takich Hania nie lubiła, tyle że nie lubiła ich na żywo, ten natomiast dokazywał z fotki, z ekranu komputera, więc była to dla niej pewna nowość, do której nie umiała się jednoznacznie ustosunkować.
Mogę cię zawsze wyłączyć i co mi wtedy zrobisz? Blondyn posmutniał, ale momentalnie na jego twarzy pojawił się szelmowski uśmieszek, który niechcący spodobał się także Hani. Niech cię diabli, odczep się! Pobawimy się jutro, dobrze? Ale blondyn miał najwyraźniej inne plany, bo rozzuchwalał się coraz bardziej. Łaził po zdjęciu, zasłaniając innych modeli, wkładał im paluchy do uszu i nosa, łaskotał, a jednej młodej dziewczynie wpakował nawet rękę do majtek, ta jednak zareagowała jakoś tak niemrawo, nie miała tyle energii, co blondyn, a może nie chciała jej mieć, któż to może wiedzieć?
Jesteś bezczelny, gnojku, wracaj na swoje miejsce! Jednak Piotr, być może chcąc pokazać, że faktycznie potrafi być bezczelny, na chwilę wyszedł z kadru, by po chwili wrócić w stanie odprężenia. Zaczął poruszać ustami, a z ruchu warg Hania odczytała „do kibla poszłem”, niech cię diabli, jeszcze mi się taki nie zdarzył. Poza tym mówi się „poszedłem”, nie „poszłem”. Chyba czas definitywnie zakończyć pracę na dziś, zdjęć jutro nie będzie, trudno, jakoś to przeżyję, ten ze szkoły też będzie musiał, nie urodzę mu przecież tych zdjęć. No dobra, mogłam wziąć się za nie wcześniej, jakiś termin ustaliliśmy, ale były inne sprawy, mówi się trudno i żyje się dalej.
No, kochany Piotrusiu, już się pożegnamy, a jutro znów się z tobą pobawię, dobrze? Piotruś nie odpowiedział, posmutniał i spuścił głowę. Idę się wykąpać, a ty tu zostań, ok? Ok, odparł Piotr bezdźwięcznie. Jestem zmęczona, należy mi się odpoczynek. Poszła jeszcze na moment do kuchni, pstryknęła guzik uruchamiający zmywarkę i skierowała się do łazienki. Kiedy zamykała za sobą drzwi wydało jej się, że słyszy drukarkę, chociaż to pewnie kolejne z tych złudzeń. Kąpiel to jest to, czego teraz potrzebuję najbardziej, reszta świata może się wypchać, teraz mam chwilę dla siebie. Takie chwile zdarzały się tylko wtedy, kiedy już położyła dzieci spać, pięcioletnia córka Jola zasypiała z trudem, za to dwulatek Sebek padał od razu, tyle że czasem lubił obudzić się o jakiejś kosmicznej porze w środku nocy i żądać zabawy. W takich przypadkach Hania zdolna była jedynie do bezwarunkowej kapitulacji, tyle że następnego dnia chodziła półprzytomna. Dziś na szczęście rodzeństwo spało, więc Hania miała parę wymarzonych chwil dla siebie. Naprawdę słyszałam drukarkę? Nie, to niemożliwe.