Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Ostatni przedstawiciel gatunku

24 grudnia 2015

A z mediów to mam smartfona, który przybył tu ze mną w kieszeni marynarki. Potem działał pół dnia i padł. Ładowarka została w domu. Zresztą i tak nie mam go gdzie naładować. Działał pół dnia – tu jedną rzecz wyjaśnię: pół dnia od momentu, kiedy oprzytomniałem i zacząłem co nieco kojarzyć. Ile dni leżałem nieprzytomny, tego niestety nie wiem, bo papierowy kalendarz stopił się w jakąś bezkształtną bryłę, coś jakby moją osobistą czarną skrzynkę, która po paru bezowocnych próbach odczytania rozpadła się i przestała mnie interesować. Niech inni się tym martwią, ja sobie tu trochę pomieszkam, potem zobaczę. Pewnie ruszę w podróż, z powrotem w stronę miasta, tam odnajdę rodzinę i ludzi, chcę się za nimi stęsknić, chcę znów kontaktu z ludźmi, z tymi, od których czasami tak bardzo chciałem uciec. Dobrze mi tu prawie samemu, bo jest ze mną także moja aktówka, kiedyś gustowna i biznesowa, teraz poobdzierana i menelska, kiedyś dostojnie brązowa, teraz w kolorze popromiennie pomarańczowym. Ach, te zmiany.

Tylko czy mam do kogo wracać? Dobre pytanie. A ten ptaszek z pomarańczowymi piórkami wciąż siedzi na gałęzi i bacznie mi się przygląda. W porządku, ja też czujnie go obserwuję. Nadaje się na kolację czy nie? W sumie udka ma drobne, ale odrobina drobiu przecież by mi nie zaszkodziła. Nie jadłem mięsa odkąd tu przybyłem. Cała moja dieta składa się z różnych odpadków znalezionych w powyginanych puszkach i pogniecionych foliach – jakieś rozmokłe chipsy, ryż, tego typu ścierwo, plus wegetariańskie półprodukty. Gdyby go tak upiec i schrupać? Hm, tylko bez głupich ruchów, żeby go nie spłoszyć. A nie jesteś ty, przyjacielu, przypadkiem głodny? Poczęstowałbym cię czymś smacznym, poznamy się lepiej, polubimy, tylko skąd ja ci tu ziarna wezmę? Rolnikiem nigdy nie byłem, ale jeszcze chyba nic straconego. Chyba. I nagle dopada mnie olśnienie – skoro nigdy wcześniej takiego nie widziałem, może siedzi przede mną ostatni przedstawiciel tego śmiesznego gatunku? Może jestem świadkiem czegoś wielkiego, może jestem ostatnim człowiekiem, który widzi takiego ptaszka? I na dodatek kombinuje, jak by go tu pożreć? A może takich osobników są na świecie miliony? A może pozostał tylko ten jeden i siedząc tu chce mi bez jednego słowa przekazać swoją historię, abym mógł opowiedzieć ją innym, że tak, był tu taki jeden, istniał, siedział na gałęzi, a po wybuchu, kiedy wszyscy jego bracia padli trupem, on jeden dał świadectwo, że był. Jeśli masz mi coś przekazać, to dawaj, musimy zdążyć przed kolacją, to znaczy przed moją kolacją, której ty będziesz głównym daniem. Ale bym się uśmiał, gdyby on myślał o mnie w ten sam sposób. Miałbyś, chłopie, co jeść!