Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Ostatni przedstawiciel gatunku

24 grudnia 2015

Z bolącą szczęką siedzę przygwożdżony do ziemi. To ta intensywność ptasich spojrzeń. Jestem aż tak słaby? Mógłbym poskręcać im te upierzone karki bez większego trudu, pourywać im te durne łby z ptasimi móżdżkami, jednak to one mają nade mną władzę. Bo wiedzą, że jestem osamotniony, że zostałem sam na świecie, że oprócz mnie nie ma już innego żywego człowieka. Że etap homo sapiens dobiega właśnie końca. Patrzą na mnie tak, jakbym zaraz miał umrzeć, a przecież jestem w przysłowiowym kwiecie wieku! Rozpiera mnie nieposkromiona energia! Podtrzymam gatunek! Uratuję ludzkość! Wszystko przede mną!

Gówno prawda. Czuję, że słabnę, kiedy nadlatuje szósty i siódmy egzemplarz. Nie śpiewają – one negocjują, kto się mną zajmie, jak gdyby już wcześniej wszystko ustaliły, a teraz czekały tylko na ostateczne rozwiązanie. Negocjują, kto stanie się bohaterem ostatniego aktu tego przestawienia. Kto poleci do swoich pobratymców i opowie im o tym, jak obserwował ostatni etap zagłady ludzkości.

Przylatują kolejne. Już ich nie liczę, stadko jest naprawdę imponujące. Skrzeczą i wskazują na mnie dziobami, które wykrzywiają w jakimś dziwnym grymasie, choć to być może tylko złudzenie albo zaczynam zmyślać i dokładać do rzeczywistości. Stroboskopowe słońce razi mnie w oczy, moim towarzyszom wydaje się jednak w ogóle nie przeszkadzać. Tak, one zdecydowanie szybciej przyzwyczaiły się do nowych warunków.

Jestem ostatnim przedstawicielem gatunku ludzkiego. I oto nagle ta piękna świadomość dodaje mi niesamowitej energii. A jednak! Dam radę! Zrywam się na równe nogi. Ptaki cichną. Wszystko zamiera, nawet szuranie w zwałach śmieci wokół, szuranie, z którego wcześniej nie zdawałem sobie sprawy. Znów panuje totalna, niczym niezmącona cisza. Czuję utkwione w sobie tysiące czujnych spojrzeń, które wiedzą, że doświadczają historycznej chwili. Ale ja się nie poddam, nic z tych rzeczy. Jestem silniejszy, nic mnie nie pokona. Podnoszę do góry ręce i zaczynam krzyczeć. W akcie ostatecznej odwagi, chwały, bezsilności, żalu…

Odwracam się i zamierzam uciec do mojego legowiska. Ale wtedy zderzam się z pierzastą ścianą, twardszą od najtwardszej skały. Znów padam na ziemię. Chyba właśnie wracam do ziemi.

Ostatni człowiek kończy swój żywot. W życiu na ziemi udział wzięli. Zostało ostatnie wolne miejsce. Podpisuję listę. Już nas nie będzie. To poniekąd historyczna chwila, prawda? Jestem chociaż uczesan?


Szczecin, listopad - grudzień 2015