Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

A potem rozpętało się prawdziwe piekło

30 czerwca 2016

Przyjrzałem się jej. Na czole nie było żadnych śladów wypadku… Wypadku, który wydarzył się jakieś osiem lat temu. Kurczę, ale ten czas zasuwa. Naprawdę ładnie ją poskładali. Żadnych zmarszczek. To pewnie zasługa botoksu lub innych wynalazków.

- Co mi się tak przyglądasz? – wyrwała mnie z zamyślenia.

- Co?

Uśmiechnęła się.

- Patrzę na ciebie, zawsze przecież mi się podobałaś – powiedziałem. Kelnerka przyniosła zamówienie. Trochę kawy wylało się na spodek. Ciastka wyglądały apetycznie. Podobno kremówki zawsze są smaczne.

- Wiem. Teraz też ci się podobam?

- Też – trochę skłamałem, bo nie widzieliśmy się tak długo, że o niej zapomniałem. Odgrzewane znajomości nie zawsze dają egzaltowane efekty, niestety. Prawdę mówiąc, była ostatnią osobą, którą miałem ochotę spotkać, szczególnie w tym obcym miejscu.

- Co to właściwie za miejsce? – zapytałem. Może to kolejne głupie pytanie, ale nie miałem nic do stracenia. Nawet jeśli mnie wyśmieje, nie będzie to mieć żadnego znaczenia. Robiła to już tyle razy wcześniej, że zdążyłem przywyknąć i zobojętnieć.

- Najpiękniejsze miejsce świata. I najlepsze do życia – odparła i dziwnie się uśmiechnęła. – Jedyne. Nigdy nie byłam w lepszym. I nie będę. Niedługo też tak będziesz mówił. Można się przyzwyczaić i polubić. Chociaż niektórzy mówią, że to piekło. Mówię im wtedy, że jeśli to jest piekło, to nieprawdziwe, takie na niby, bo piekło na serio jest gdzie indziej. Tam, gdzie już byliśmy.

Pokiwałem głową, chociaż nie miałem pojęcia, co miała na myśli. Lubiła mówienie „dookoła”, czasami ciężko mi było ją zrozumieć nawet w prostych sprawach.

- A co u twojego Zygmunta?

- Nie twoja sprawa, zresztą to już przeszłość bez znaczenia.