Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

A potem rozpętało się prawdziwe piekło

30 czerwca 2016

Przewróciła oczami i zaczęła machać rękami.

- Zaraz tam odeszłam! To było takie chwilowe zauroczenie, nie planowałam z nim być, to była tylko zabawa! Rozwód to też był taki żart, taka próba, czy mnie kochasz… A potem te zamachy…

Zamilkła.

- Tu na szczęście jest tak dobrze – dodała po chwili.

- Tu? Czyli właściwie gdzie? – zaciekawiłem się, bo wciąż nie miałem pojęcia, gdzie trafiłem.

- Ale jak mogłeś się w ogóle ożenić z kimś innym? Przecież to ja jestem twoją żoną! Ty zdrajco!

Teraz patrzyli się na nas wszyscy w kawiarni, łącznie z dwiema kelnerkami i kucharzem, który oklejony rybimi łuskami wyłonił się z zaplecza. Mieli blade twarze i patrzyli tak, jak patrzą zobojętniałe na wszystko owce.

- Moja droga, przesadzasz… - próbowałem się bronić i ostudzić jej gniew. Nie spodziewałem się takiej sceny.

- Ja przesadzam? Ty gnojku, ożeniłeś się z inną, doprowadzając mnie do śmierci! Ty skurwysynu, powinnam cię zabić! – zaczęła wrzeszczeć, a mi było coraz bardziej głupio. Nie przepadałem za publicznym praniem brudów. Poza tym cała ta sytuacja stała się tak groteskowa, że jedynym wyjściem była chyba ucieczka. Tę opcję uniemożliwiła mi Mariola, bo sekundę później zacisnęła mi ręce na szyi.

- Niech cię szlag trafi! To ja trafiam na drugi świat, a ta pierdoła żeni się z jakąś zdzirą! A ślubował, obiecywał…!

Dusiła mnie coraz mocniej, a ja, nie wiedzieć zupełnie czemu, nie miałem siły się bronić. Goście przestali się na nas gapić i wrócili do przerwanych rozmów i konsumpcji, pozostawiając mnie na pastwę tej psychopatycznej kobiety. Nawet po śmierci się nie zmieniła.