A potem rozpętało się prawdziwe piekło
Resztką sił założyłem ręce za głowę, co dodatkowo wzmogło nacisk. Mgła była teraz gęsta jak galareta i czarna jak smoła, słodki smak przywoływał wspomnienie ciągnącej się krówki. Teraz będzie już tylko lepiej.
Jak się miało zaraz okazać, miałem rację. Ale tylko do pewnego stopnia.
Bo najpierw miałem przejść przez coś w rodzaju wizualnego czyśćca. W owej gęstej, czarnej acz słodkiej ciemności pojawiły się nagle sekwencje obrazów, dalekie od tych, jakie widywałem na co dzień: rolnik odcinający zardzewiałą kosą głowę swemu niepokornemu dziecku, bocian pikujący w kierunku ciężarnej kobiety i wydziobujący jej płód z brzucha, tygrys biegający po lesie i pożerający ogłupiałe krasnoludki, mężczyzna bez rąk i nóg uprawiający seks z nietrzymającą moczu lamą, niemowa śpiewający w chórze kościotrupów, myślozbrodniarz z permanentnym wzwodem, wypruwający własne wnętrzności na ruchliwym skrzyżowaniu, odprowadzany przez obojętne spojrzenia ludzi z zapuchniętymi oczami, rolnik, który wyskakuje z brzucha zbrodniarza razem z jego wnętrznościami, a który następnie odcina zardzewiałą kosą głowę kolejnemu ze swych niepokornych dzieci, odwraca się teraz w moją stronę i coś do mnie mówi, jednak w tej ciemności nic nie słyszę…
Nagle ciemność rozjaśniło ostre światło. Zmrużyłem oczy i podjąłem próbę przegonienia koszmarnych wizji.
- Zawsze tak jest, jak się stąd wychodzi – usłyszałem męski głos obok siebie. – Ale od tego się nie ślepnie, chociaż niektórzy powinni.
Starałem się dojrzeć, kto do mnie mówi, ale widziałem zaledwie kształty, mogące od biedy reprezentować człowieka. Miałem nadzieję, że to nikt z zakończonego właśnie pokazu okropieństw. Głos brzmiał łagodnie, lecz stanowczo, mógł w ostateczności należeć do owego myślozbrodniarza, oni chyba jakoś tak mówią.
- Stąd? – zapytałem.