Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Wielkie paczki

25 grudnia 2013

Zanim zdążyłem coś powiedzieć, rozłączyła się.

Stałem tak przez moment, po czym rozejrzałem się. Gdzieś tu powinien być Król. Oczywiście, nigdzie go nie było, a może właśnie teraz na coś by się przydał. Ale chyba nie będę dyskutował z wariatem, choć może tylko on byłby w stanie jakoś to skomentować. Nie, jeszcze nie teraz.

Schowałem telefon do kieszeni. Wyparłem z umysłu rozmowę z żoną i poszedłem w stronę poczty. Ludzi przybywało. Tłum falował. Umysły gęstniały.

Kiedy     zbliżyłem się do poczty, zza budynku wytoczył się samochód dostawczy jednego z lokalnych biznesmenów. Pojazd musiał byś mocno obciążony, bo wyglądał jak przyczajony tygrys, no, może taki bez przednich zębów, ale przyczajony. Właściciel auta wydawał się rozanielony przesyłką, ciekawe, czego się spodziewał. Spoglądał z pogardą na innych, pobłyskiwał złotym łańcuchem i przyciemniał solaryjną opalenizną. Przypomniałem sobie, jak to kiedyś publicznie określił się ‘bonzo’ i począł pozować z podobnymi sobie do zdjęć robionych podczas imprez typu ‘grill’. Przypisywano mu także zabójstwo pewnego motocyklisty, który zalecał się do jego córki, wyjątkowo niestałej w uczuciach i trzymaniu nóg w pozycji złączonej. Zabójstwo zatuszowano dzięki znajomościom w policji, lecz naród spragniony sensacji tak szybko nie zapomina. A niekarmiony nowymi skandalami podkręca to, co już się wydarzyło. Nie lubimy pustki. Jeśli do takiej dochodzi, sami ją czymś wypełniamy.

- A ten znowu tu lezie – warknął ktoś przede mną. Z początku myślałem, że to o mnie, jednak okazało się, że chodzi o Króla, który znalazł się przez pocztą. Nie pierwszy raz zresztą.

- Spieprzaj do domu, schizolu – zawołał jakiś nastolatek z zerowym wyrazem twarzy.

- Synku, nie krzycz tak, bo cię gardło rozboli – przemówiła doń kobieta zażywna i rozłożysta, chyba matka, no bo synku.

- Idę się odlać – oznajmił synku i pobiegł pod najbliższe drzewo.

A jego mać zagrzmiała:

- Spieprzaj do domu, schizolu!

Król Trwogi ani myślał spieprzać do domu, bo pomieszkiwał na dworcu autobusowym, a teraz właśnie przeprowadzali tam jakieś remonty, więc lokal oferował mniejszą dostępność, no i siła rzeczy mniejszy komfort.

- To musiało się stać – powiedział tylko i począł się śmiać.

- I śmieje się jeszcze, kretyn – odezwał się dystyngowany pan w garniturze.

- Zaraz gnoja zabiję – syknęła atrakcyjna blondynka w mini, miała naprawdę ładne nogi, przyjrzałem się im nieco dokładniej, ciekawe, co pomiędzy nimi…

- Następny niech wejdzie – zawołano z wnętrza poczty. Gorączka na moment opadła. Nie sądziłem, że Król może wzbudzać takie emocje. Patrzyłem na niego, a on przemierzał odległe galaktyki i konstelacje, w których był już w pewnością nie raz. On wiedział. On wiedział, że ten dzień nadejdzie. I najwyraźniej nadszedł. A my się przed tym zaciekle bronimy. I stojąc tu udajemy, że to nie my, nie do nas, nie dla nas, że to nas nie dotyczy, że przyszliśmy po jakieś fantastyczne paczki, które podniosą nasz komfort życia, które…