Mowa ptaków

- Zjadłeś już wszystkie zapasy, które mieliśmy. Nie nadążamy cię żywić.
Norbert posmutniał. I tak jadł o wiele mniej, niż w domu. Nie jadł chipsów, nie pił coli. A robaki były naprawdę smaczne. Może trochę niedoprawione i mdłe, ale ogólnie niezłe.
Pewnie skończyły im się robaki, pomyślał.
- Skończyły nam się robaki – powiedział kolorowy i opuścił skrzydełka.
- A po nowe musimy strasznie daleko latać – dodała szara.
Norbert chciał coś powiedzieć, pocieszyć swych gospodarzy, jednak z jakiegoś powodu nie mógł. Nie umiał. I właśnie wtedy obraz zaczął mu się rozmywać i poczuł, jak gdyby ktoś lub coś szarpało go za rękaw.
***
- Przez chwilę mieliśmy wrażenie, że się budzi – powiedział rodzicom Norberta inny lekarz, który być może coś wiedział. – Nawet lekko szarpaliśmy go za rękaw.
- No i co? – zapytała matka.
- Ale się nie obudził – odparł lekarz. Był młodszy od poprzedniego i jeszcze jakiś taki ludzki.
- O tym to akurat wiemy – powiedziała głosem, z którego wylewał się sarkazm typowy dla matek, których dzieci są w śpiączce, a ich lekarze nie mają pojęcia, co z tym zrobić.
- Może za słabo go szarpaliśmy – zastanawiał się lekarz. Wyglądało na to, ze prowadzi dialog sam ze sobą. Przeszedł na system głośno myślący.
- Może w ogóle za słabo wszystko robicie – atakowała matka Norberta.
- Oj, Sabinko, nie mów tak, przecież to nie jest wina pana doktora – uspokajał sytuację ojciec i przepraszająco patrzył na lekarza.
Jednak lekarz tego nie zauważył. Nie przejął się też zbytnio atakami kobiety. Lekarz sprawiał wrażenie, że ma coś cennego do przekazania, tylko nie za bardzo wie, jak to przekazać słowami.
- Wydaje mi się… - zaczął z przesadną ostrożnością. Trzymał się za podbródek.
- No, no co się panu wydaje, panie wspaniały?
- Oj, Sabinko…
- Wydaje mi się, że on się w ogóle nie chce obudzić.
***
- A myślicie, że mogę nauczyć się latać?
Kolorowy popatrzył na szarą, szara na kolorowego.
- Możemy popróbować – odparła szara.
Uśmiechnął się.