Mowa ptaków

Pewnie trzeba wejść na górę, na tę gałąź, pomyślał. Zdjął plecak i ułożył go pod drzewem. Rozejrzał się jak prawdziwy konspirator, taki „agent Norbert”, po czym z pewnym trudem zaczął wdrapywać się na drzewo. Po dziesięciu minutach męczącej wspinaczki znalazł się na gałęzi. Ze zdziwieniem stwierdził, że nie była tak wygodna, jak mu się wydawało. Musiał się mocno trzymać i leżeć równo, żeby nie spaść.
Gniazdo było puste. Ptaki musiały polecieć po jakieś jedzenie. Przylgnął do gałęzi i czekał. Opłacało się. Ptaki wróciły chwilę później. Najpierw przyleciał szary, tuż za nim kolorowy. Żywo o czymś rozmawiały, ale Norbert nic z tego nie rozumiał. Może był za daleko i nie słyszał dokładnie? Postanowił nieco się przysunąć. Podpełznął bliżej, lecz właśnie wtedy coś zasyczało i drapnęło go w policzek. Spojrzał w bok i zobaczył wielkiego, rudego kocura, który wpatrywał się niego bez cienia sympatii i ze zjeżoną sierścią. Ptaki wyskoczyły z gniazda i wszczęły alarm. Coś tam wrzeszczały po ptasiemu, jednak Norbert nie miał pojęcia, co.
Wielki, rudy kocur wyciągnął jeszcze raz łapę, żeby podrapać Norberta, ale Norbert był szybszy i zdążył się odchylić. Nawet nie zauważył, kiedy ześlizgnął się z gałęzi i runął na asfaltową ścieżkę biegnącą pod drzewem.
Pamiętał tylko dwie rzeczy: że mocno uderzył się w głowę i że kiedy przestawał widzieć i słyszeć, przyleciały do niego ptaki i coś do siebie mówiły. Chyba nawet udało mu się zrozumieć.
- Myślisz, że on był w zmowie z tym rudym? – pytał szary.
- Chyba nie, rudy go podrapał – odparł kolorowy.
- A może on…
W tym miejscu zapanowała cisza i ciemność.
***
Lekarz powiedział, że dzieciak jest w śpiączce. I że nie wiadomo, kiedy z tego wyjdzie. Matka zapytała, czy wyjdzie. Lekarz odpowiedział, że nie wiadomo. Ojciec zapytał, czy coś w ogóle wiadomo. Lekarz miał ochotę powiedzieć, że owszem, wiadomo, że ziemia się kręci, ale tylko wzruszył ramionami.
***
Pani od biologii wzięła zwolnienie lekarskie.
***
Norbert obudził się w ptasim gnieździe. Mieszkał razem z kolorowym i szarym. Kolorowy był mężczyzną, szary był kobietą. Teraz odróżniał je bez trudu, teraz wszystko było takie oczywiste. Ptaki bardzo chętnie z nim rozmawiały, nauczyły go nawet, po czym rozpoznać, że nadchodzi wielki, rudy kocur, ich śmiertelny wróg. Wspólnie opracowali nawet system dźwięków, który pomoże im przepędzić intruza. Norbert świetnie się czuł w towarzystwie kolorowego i szarej. Czuł, że jego komunikacja się rozwija. Jednak ptaki patrzyły na niego z coraz większym smutkiem. Pewnego dnia szara nie wytrzymała.