Mowa ptaków

Norbert zamrugał oczami i chciał zrobić krok do tyłu, bo rodzice znaleźli się jakoś za blisko, jednak wtedy potknął się o leżącą na podłodze czapkę i prawie się przewrócił. Prawie, bo czujny ojciec w porę złapał go za rękę. Matka tylko przewracała oczami. Norbert otarł łzy i głośno wciągnął smarki.
- Stałem pod drzewem i słuchałem ptaków. Bo one tam były. Na drzewie. I śpiewały. To znaczy, mówiły. Tylko że ja nic nie zrozumiałem. Nie rozumiałem, co one mówiły. Nic nie zrozumiałem.
- Synku, ptaki mówią w swoim języku, którego my, ludzie, nie rozumiemy, bo go nie znamy – wyjaśnił ojciec i uśmiechnął się do syna. W tym momencie dotarło do niego, że z jego synem może być coś nie tak, bo o ile normalny dwunastolatek ogląda filmy porno, jego syn ryczy jak wół, bo nie rozumie mowy ptaków. Spojrzał na żonę, lecz chyba mało wyraziście, bo z tego spojrzenia nie wyczytała, że należy zabrać chłopaka do lekarza specjalisty.
- Ja też nie rozumiem, co mówią ptaki, a zobacz, jak długo żyję – powiedziała mama w celu pocieszenia Norberta. Ten jednak wcale tak tego nie odebrał.
- Ale ja chcę rozumieć mowę ptaków. Chcę wiedzieć, o czym oni mówią!
- ‘One’, synku, ptaki to ‘one’, a nie ‘oni’. Ptaki w liczbie mnogiej to rodzaj niemęskoosobowy! Tak jak czasem twój ojciec, też jest niemęskoosobowy, kiedy trzeba mamusię… – interwencja matki musiała nastąpić. Atakowany ojciec tylko przewrócił oczami.
- A z jakiego powodu chcesz rozumieć, co mówią ptaki? – zainteresował się ojciec.
- Bo pani od biologii powiedziała, że ptaki prowadzą bardzo ciekawe rozmowy – wyjaśnił Norbert rzeczowym tonem.
- No tak, pani od biologii, ta niecałkiem rozłożona padlina jeża – syknęła matka, nie darząca wspomnianej osoby żadnymi pozytywnymi uczuciami. – A powiedziała, o czym te rozmowy są?
- Nie, tylko że są ciekawe. I że byłoby super, żeby ktoś wreszcie nauczył się rozumieć, o czym te ptaki mówią. Że to by było dobre dla rozwoju komi… - Norbert urwał, bo tu potrzebował trudnego słowa, które wprawdzie padało już wielokrotnie i na różnych lekcjach, jednak z jakiegoś powodu zapomniał, jak ono brzmiało.
- Dla komi? A co to takiego? – naskoczyła na niego matka. Nie miała tolerancji dla niejasności i niepoprawności językowych. Pracowała kiedyś jako polonistka w szkole, lecz brak tolerancji i postrzępione nerwy wypędziły ją na rentę w wieku trzydziestu dwóch lat.
- Że jak ludzie rozmawiają, to jest wtedy ta, no, ko…
- Komunikacja – wyjaśnił ojciec.
- Tak – potwierdził Norbert.
- I ty postanowiłeś nauczyć się ptasiego języka? Bo to będzie dobre dla komunikacji? – zapytała matka.
Norbert nie odpowiedział, patrzył tylko na nią zawstydzony. Albo dlatego, że jeszcze nie zna ptasiego, albo przez to, że sam siebie wybrał, aby się tego nauczyć, co mogło okazać się zajęciem ponad jego siły.