Błogosławieństwo
- Módlmy się! – zaintonował, a organista nacisnął na klawisze ze zdwojoną siłą, najwidoczniej rad z zakończenia obrzędu mszalnego.
- Niech was błogosławi Bóg Wszechmogący, Ojciec i…
Nie dokończył, gdyż w tym momencie przyszedł mu z nieoczekiwaną pomocą wzywany tak namiętnie osobnik, w efekcie czego na głowy skąpych parafian spadła olbrzymia ilość wyjątkowo cuchnącego i obrzydliwego pod kątem kolorystycznym krowiego nawozu. Ksiądz proboszcz patrzył z niedowierzaniem na dość osobliwie pobłogosławionych wiernych i niejako w podzięce uniósł do góry wzrok i boleśnie złożył ręce. Nawet się uśmiechnął. Lecz wtedy spadła na niego równie wielka, cuchnąca oraz obrzydliwa pod kątem kolorystycznym ilość krowiego nawozu.
Okazało się bowiem, że ksiądz dobrodziej oszukiwał księdza biskupa, zaniżając dochody swej parafii i płacąc zaniżony haracz.
Wiedzieli o tym ministranci, którzy poczęli śmiać się głośno, nie zważając na niewielkie ilości krowiego nawozu, która wylądowała na ich przepitych głowach. Dodać się godzi, iż tu akurat nawóz prezentował się całkiem przyzwoicie.
Jakiś czas później rozeszła się plotka, że w tym samym czasie coś dziwnego spadło na księdza biskupa, śniadającego w najlepsze. Jednak nikt nie był w stanie plotki owej potwierdzić.
Szczecin, 2004