Błogosławieństwo
A ksiądz proboszcz wracał na pustą parafię i nie raz już w takich nad wyraz trudnych i nieznośnych chwilach łzę rozpaczy uronił. Poddawał wtedy w wątpliwość wartość swych usług kapłańskich, a co za tym idzie, stawiał pod znakiem zapytania prawdziwość swego zawodowego powołania. Niedzielne poranki stawały się dla tracącego duchowy grunt pod nogami księdza istną katorgą, która przybierała na piekielnej sile w momencie liczenia datków z tacy.
- Horror, istny horror - biadał pasterz, chwytając się za siwiejące i rzednące w zastraszającym tempie włosy. Chciał to wszystko rzucić, wyjechać do miasta, wygrać w totolotka i żyć jak prawdziwy, przyzwoity obywatel, z cycatą babą u boku, zamiast zdanym być na łaskę i niełaskę tych bezdusznych hien. Zazdrościł proboszczowi sąsiedniej parafii, który to w celu wysupłania środków na remont swej rozległej terytorialnie kwatery, obłożył swych poddanych stosownym podatkiem. Podatek nie był wszak wysoki, ale jego niewielka wartość pomnożona przez sporą liczbę przeznaczonych do zbawienia dusz dawała naprawdę imponujące rezultaty.
- Co ja teraz zrobię, co ja teraz zrobię…? - zamartwiał się nieszczęsny proboszcz. - I jeszcze ten cholerny zdzierca biskup…
No właśnie - biskup też domagał się swojej działki…
W kolejną niedzielę msza miała rozpocząć się o dziewiątej, wobec czego pierwsi parafianie poczęli zajeżdżać pod kościół już pół godziny przed czasem. Żądni doznań duchowych starali się zaparkować swe wyszorowane samochody jak najbliżej bramy wejściowej, aby każdy mógł zobaczyć, czym w danym tygodniu jeździ sąsiad lub nieco dalszy znajomy. Niektórzy naciskali nawet klaksony w celu przyciągnięcia zazdrosnych spojrzeń wypełnionych wyniosłą odrazą.
Ludzie wchodzili do kościoła i zasiadali w ławkach z patetycznym dostojeństwem oraz skręconymi zazdrością trzewiami. Oglądano każdego wchodzącego ze skrupulatnością nadgorliwego celnika, pewna pani w kapeluszu z kurzym piórem zdawała się nawet czynić notatki z użyciem swego drogiego laptopa. Niestety, po chwili, z głośnym piśnięciem wysiadła jej bateria i proceder notowania gwałtownie się zakończył. Kompatybilną technologicznie istotę żeńską obrzucono palącymi spojrzeniami pogromców heretyków.