Żadna rozłąka nie trwa przecież wiecznie

Monika nigdy nie pracowała zawodowo, choć mogła. Maciek oświadczył, że jego żona będzie królową domu, on natomiast zatroszczy się o to, aby miała wszystko, co będzie niezbędne, by królową domu być. Protestowała, jednak w końcu ustąpiła. Z czasem spodobało jej się to stanowisko. Nie mówiłem, kochanie, a nie mówiłem? Mówiłeś, a ja ci nie wierzyłam. Mówiłam ci też, żebyś nie wyjeżdżał i mnie nie zostawiał, jednak ty nie chciałeś tego słuchać. A może to nie twoja wina? Sam już nie wiem.
Kochanie, tęsknię za tobą. Mija dzień za dniem, uczę się nowego życia. Kiedy do mnie dołączysz? Tak tylko pytam, bo wiem, że nie odpiszesz. Rozumiem to, możesz czuć się obrażona, naprawdę rozumiem. Nie mam pretensji. Wystarczy, że ja mogę pisać do ciebie. Już prawie gotowe, zostały mi ostatnie drobne prace przygotowawcze i możesz przyjeżdżać. Cieszysz się?
Nie wiedziała, czy się cieszy. Wszystko było jakieś takie dziwne, niesamowite, jakby z innego świata, jakby nie dla niej i nie o niej. Dokąd mam jechać, skoro nie znam nawet adresu? Co mnie tam spotka? Nikogo tam nie znam, chociaż możliwe, że będą tam jacyś znajomi. Świat to mała wieś, w końcu się spotkamy na którymś jej krańcu. I co ja tam będę robić? To siedzenie w domu mnie wyniszcza. A tabletki otępiają. Nawet nie chce mi się oglądać tych cholernych seriali.
Skarbie, przyjeżdżaj, już czas. Jestem pewny, że już na ciebie czas. Twój czas tam, gdzie mieszkaliśmy, minął. Nadchodzi nowy rozdział, czas rozpocząć nowy etap życia. Spakowałaś się już?
Czas, czas, czas. Płynie niemiłosiernie szybko i ma w nosie to, czy nadążamy z naszymi sprawami. Wczoraj odwiedziła ją koleżanka, wysłuchała opowieści, dopiła kawę, chrupnęła ciastkiem i pod pozorem pośpiechu i nietrzymania moczu wręcz wybiegła z mieszkania. Czuję się taka samotna, mówiła koleżance, a koleżanka na to, że rozumie, że to normalny stan, kiedy człowiek tak nagle zostaje sam i tak naprawdę nie wie, co ze sobą zrobić. Jeszcze się nie spakowała. Nie może się za to zabrać. Jak gdyby coś ją powstrzymywało.
- On do mnie pisze maile, a mi się popsuł komputer i nie mogę odpisać – powiedziała Monika z lekką nutą zdenerwowania.
- Maile pisze? Aha, no to dobrze… A komputery, no, tego, teraz to taki szajs robią – stwierdziła koleżanka, a jej oczy stawały się coraz większe. – Wiesz co, muszę iść. Obiecałam dzieciom, że zabiorę je nad jezioro.