Żadna rozłąka nie trwa przecież wiecznie

- Jak to, co z tobą? To chyba oczywiste, że pojedziesz tam ze mną. Też mi pytanie! Miałbym cię tu zostawić, żeby ten świntuch, no, wiesz, o co chodzi – kiwnął głową w kierunku sąsiedniego bloku, gdzie w jednym z mieszkań mieszkał facet z dużymi muskułami i luźnymi gaciami, w których majtało się coś, co już nie raz przykuło uwagę jego żony.
- Maciek, ale przecież nie znasz języka, ja też nie znam, to jak tam będziemy sobie radzić? – zatroskała się wizją trudności w komunikacji.
- Damy radę, zapisałem się na kurs, zaczynam pojutrze – oświadczył Maciek i uśmiechnął się zadowolony.
- A mnie też zapisałeś?
Zaczął się niespokojnie kręcić, sapać i drapać po głowie. Po chwili wypowietrzył z siebie odpowiedź.
- Chciałem, próbowałem, ale nie było już wolnych miejsc. Pójdziesz na następny kurs, a potem przyjedziesz do mnie, prawda, Moniko?
Monika nie wiedziała, co o tym myśleć. Brak miejsc, wyjazd do jakiejś Norwegii, jakaś taka ogólna tajemniczość Maćka…
- Może i pójdę… A czemu akurat do Norwegii? Nie mógłbyś do Niemiec? Znasz przecież niemiecki, tam też jest wiele ciekawych ofert. Ja też trochę pamiętam niemiecki ze szkoły, ich heisse Monika, ich komme aus Polen, zaoszczędzilibyśmy na nauce – mówiła cicho i bez wyraźnego przekonania.
- E tam, Niemcy. A ten niemiecki to słabo znam, takie tam podstawy, poza tym w ogóle mi się ten język nie podoba. Kolega już mi załatwia robotę w Norwegii, da znać, czy mnie przyjmą, pojadę, uwiję gniazdko i ściągnę cię tam, do lepszego miejsca. Zobaczysz, że wszystko się dobrze ułoży.
Maciek nigdy nie narzekał na swoją dotychczasową pracę, siedział za biurkiem i przekładał papiery z jednej kupy na drugą. Śmiała się z niego, że jest „kupowym”. Czasem coś tam bąknął o korporacyjnych gierkach i drobnych niesprawiedliwościach, jednak w ogólnym rozrachunku był raczej zadowolony. A tu nagle taka odmiana. Chyba nie mogłam tego przewidzieć, bo niby jak. No nie mogłaś, mnie to też mocno zaskoczyło.