Ta operacja jest ściśle tajna

To była chwila nieuwagi i Helena mogła winić za to telewizję. Bo niby z jakiego powodu nadali jej ulubiony film, który widziała już wprawdzie wielokrotnie, ale przecież nie zaszkodzi obejrzeć raz jeszcze, zawsze to jakieś nowe spostrzeżenia, wnioski nowe, zatem z jakiego powodu film rozpoczął się pięć minut po północy? A skoro tak późno się rozpoczął, to i skończyć się musiał jeszcze później. A dokładnie o drugiej dwadzieścia trzy. Przez te cholerne reklamy, bo sam film trwał jedyne osiemdziesiąt dwie minuty. No i ciężko się jej wstawało za dwadzieścia siódma, żeby zdążyć do pracy na ósmą.
Do pracy zdążyła, była jak zawsze dziesięć minut przed rozpoczęciem czynności służbowych, za co jej przełożony od ponad trzydziestu lat bardzo ją chwalił. A ona była z tego dumna, no bo jeśli taki przełożony chwali, to już można być z siebie dumnym, a nawet mieć lekko zauważalne powody, aby czuć się trochę lepszą od reszty społeczeństwa. Tyle że od rana chciało jej się spać, wypiła trzy filiżanki mocnej, czarnej, „diabelskiej” kawy, mimo to czuła, że sen krokiem drapieżcy obchodzi ją ze wszystkich stron, czai się w każdym kącie i tylko wyczekuje na odpowiedni moment, aby się na nią rzucić.
No i w końcu stało się. Siedziała za swoim biurkiem i nagle zobaczyła siebie, jak przechodzi obok budki telefonicznej, w której zaczyna dzwonić telefon. Taka scena rozegrała się w filmie, który z ogromnym zainteresowaniem oglądała zeszłej nocy. Zatrzymała się obok budki i wzrokiem hipnotyzowanego węża wpatrywała się w aparat, który wydawał dźwięk typowy dla telefonu, jednak jakiś taki bardziej znajomy, taki bardziej osobisty czy nawet intymny. Już miała ochotę otworzyć drzwi i wejść do budki, aby odebrać, gdy nagle telefon przestał dzwonić. Pewnie się ktoś pomylił, pomyślała i…
- Heleno, co tu się u diabła dzieje?
Gwałtowne pytanie przywróciło ją do rzeczywistości, otrząsnęło i pomogło zrozumieć sytuację bieżącą: jestem w pracy, pełnię ważną funkcję, z jakiegoś powodu mój przełożony, Bóg, zadaje mi pytanie tonem, w którym kryje się pewne niezadowolenie. Helena szybko przybrała minę służbową i głosem silnie przekonującym odparła:
- Tak jest!
Bóg skrzywił się na taki obrót konwersacji, bo dostał odpowiedź na pytanie, którego w ogóle nie zadał. Postanowił spróbować inaczej:
- Heleno, dzwonił telefon, a ty nie odebrałaś. Co się stało?
Helena szukała odpowiedzi, która mogłaby usatysfakcjonować Boga, jednak nic nie przychodziło jej do głowy. Praca z takim przełożonym nie pozwalała na umysłowe lenistwo.