Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Ta operacja jest ściśle tajna

28 września 2014

Bóg nie wiedział, bo nie przypominał sobie, aby kiedykolwiek miał okazję używać tak dziwacznych struktur. Zresztą angielski znał dość powierzchownie i rzadko go używał, jeśli nie było wyraźnej potrzeby. W życiu codziennym zazwyczaj posługiwali się dialektem niebiańskim, językiem o uproszczonej gramatyce i raczej prostym i funkcjonalnym słownictwie. A w razie potrzeby był pod ręką jakiś niedrogi tłumacz. A ten tu teraz takie pytania zadaje! Po angielsku, też coś!

- A to może przejdźmy do następnego ćwiczenia – zaproponował Bóg, a jego lektor spojrzał na niego z dziwną mieszaniną radości i mściwości.

Po dziesięciu dniach intensywnej nauki Bóg był w stanie wypowiedzieć kilka zdań po duńsku, między innymi: ile kosztuje butelka piwa, gdzie schowałaś moją koszulę, kobieto, jak dojadę metrem do centrum, chciałbym umówić się na wizytę u lekarza, bo mnie łupie w krzyżu. Lektor wystawił niski rachunek, ukłonił się w ramach podziękowań za wspólnie spędzony czas, życzył dalszych sukcesów, bez przekonania polecał się na przyszłość, zostawił swoją wizytówkę i prosił, aby spojrzeć na niego, upadłego grzesznika, nieco łaskawszym okiem w dniu Sądu Ostatecznego.

Bóg kiwał głową, na wszystko się zgadzał, drapał się po brodzie, uśmiechał się z przymusem, a tak naprawdę chciał jak najszybciej pozbyć się tego młokosa, który jakoś nie zdołał go zainteresować nauką. Prawdę mówiąc, Bóg go nie polubił, choć za nic w świecie nie chciał się do tego przyznać. Zrobili, co mieli zrobić i koniec. Na kontynuację absolutnie się nie zanosiło.

Chwilę po wyjściu Romana w gabinecie szefa pojawił się Gabriel.

- I co szefie? Jak tam po kursie? Ma szef gadane?

- A tam, to wszystko przereklamowane, niepotrzebne. Po co to wszystko, przecież i tak pójdziemy do piachu – marudził Bóg, chociaż był czwartek, a nie znienawidzony przez wszystkich poniedziałek.

- No co też szef mówi! Gdzie pozytywne myślenie? Przecież szef do piachu tak szybko nie trafi, jeśli w ogóle – wyjaśnił Gabriel, którego ponownie opanowała troska o własne stanowisko. Choć z drugiej strony, to mógłby być początek czegoś nowego, lepszego i z większym prestiżem. Nie ma podobno istot niezastąpionych.

- Tak tylko mówię, chwilowa depresja, to minie. Co z nim robimy?

- Z kim? – zdziwił się Gabriel.

- No z tym lektorem. Podpisał klauzulę o poufności, zobowiązał się do milczenia i niezdradzania osobom trzecim przedmiotu działań dydaktycznych, ale kto go tam wie. Myślisz, że trzeba by go trochę poobserwować? Jakoś nie do końca mu ufam. Co sobie o mnie gawiedź pomyśli, kiedy się dowiedzą, że korepetycje miałem?