Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Trener nowych czasów

Strajk nauczycieli, czyli krowy i...

11 kwietnia 2019

Obecny strajk nauczycieli przypomina mi rok 1993. Miałem wtedy zdawać maturę i do samego końca nie było wiadomo, czy do niej dojdzie, czy nie....

Nauczyciele lepsi i gorsi, czyli moja pierwsza przygoda z gender

14 października 2015, komentarze (11)

Świętujemy dziś Dzień Edukacji Narodowej, do niedawna występujący pod kryptonimem Dzień Nauczyciela. A przy tej okazji rozgorzały – jakże tradycyjne dla środowiska nauczycielskiego – merytoryczne spory dotyczące zarobków i ogólnego nieszczęścia pracy. Środowisko nauczycielskie coraz bardziej dzieli się wewnątrz siebie – na lepszych i gorszych. Bo nagle okazuje się, że polonista jest lepszy, wuefista gorszy. A skąd ten podział? Z domniemanej ilości czasu spędzanego na wypełnianiu obowiązków dydaktycznych. Idąc tym tropem, dzwoniący do radiowej „Trójki” słuchacze uważali, że polonista powinien zarabiać więcej, bo więcej czasu spędza np. na sprawdzanie prac. A że wuefista prac nie sprawdza, powinien zarabiać mniej.

Tylko że orędownik lepszych zarobków dla polonisty nie wziął pod uwagę, że wuefista wyjeżdża na obozy sportowe, zawody, pilnuje naszych milusińskich podczas matur, organizuje sksy i tym podobne imprezy. Nie oceniam tego, tylko podpowiadam argumenty, które warto wziąć pod uwagę przy dzieleniu się na lepszych i gorszych. Nauczyciele to lubią, może to dodaje im sił w osamotnieniu wynikającym z okrążenia przez dyrekcję, rodziców, dzielnicowego, księdza i dzieci. A gdyby tak zacząć ze sobą współpracować? Moja współpraca z wuefistą przynosiła doskonałe efekty dydaktyczne.

A co do zakresu i powagi prac wykonywanych w szkole – przypomniała mi się pewna sprawa, kiedy jeszcze odbywałem stosunek pracy w tej zacnej instytucji. Zmuszono mnie do prowadzenia fakultetów z angielskiego – a z tym faktem stał w ścisłym związku nieodłączny dziennik lekcyjny, w nieco innej szacie graficznej, jednak przeznaczeniu równie doniosłym. Dziennik, który musiałem wypełnić masą danych typu: imiona rodziców, adresy zamieszkania itd. Dodam, że wszystkie te dane zawarte były w głównym dzienniku lekcyjnym, więc tu chodziło tylko i wyłącznie o bezsensowne przepisanie tychże, czyli dodatkową pracę dla nudzącego się językowca.

Jako że była to totalna strata czasu, porwany anarchistycznym obłędem wpisywałem imiona rodziców uczniów z pamięci i na chybił trafił, zatem często rodzice mieli na imię np. Stefan i Onufry, Halina i Genowefa itd. Tak sobie teraz myślę - może to była moja pierwsza przygoda z gender? Tak, szkoła odkrywa nowe możliwości przed każdym z nas. Co ciekawe, nikt nie zwrócił uwagi na te osobliwe wpisy – wystarczyło wpisać cokolwiek i sprawa załatwiona. Gdyby tak wpisać np. „dupa” w każde okienko, pewnie też nikogo by to nie zainteresowało. I oto cały sens pracy w wielu dziedzinach szkolnego życia. A zamiast tracić energię na bzdury mogłem po prostu zająć się w tym czasie nauczaniem. W sumie mogłem też donieść na siebie do kuratorium – kto wie, może dostałbym nawet nagrodę. Potem by mi ją odebrali na radzie pedagogicznej.

No więc kto jest lepszym nauczycielem: polonista czy wuefista? I gdzie w tym rankingu można umieścić językowca? Po stronie lepszych czy gorszych? Aż dziw bierze, że środowisko edukatorów coraz bardziej się segreguje – jako środowisko niezgrane i bez mocy sprawczej w akcie autodestrukcji i desperacji zaczyna skakać sobie nawzajem do gardeł. Dziesięć lat po moim odejściu ze szkoły mentalność większości nauczycieli nie uległa najmniejszej zmianie. A czy ma szansę jej ulec? Oto jest pytanie.

fot. Ania Janicka

11 komentarzy

Marcin M, 14.10.2015, 21:46

A kiedy zmieniłeś imiona rodziców to czy uczniowie nie zaczęli zachowywać się inaczej? Taka zmiana może mieć druzgocące konsekwencje dla umysłu :)

Mariusz Włoch, 14.10.2015, 21:52

Zmian nie zauważyłem, pewnie dlatego, że uczniowie nie mieli pojęcia o tak drastycznych zmianach w ich życiorysach. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że nikogo to nie obchodziło. Gdyby tak wyrzucić robienie rzeczy niepotrzebnych w szkołach, zostałoby znacznie więcej czasu i siły na prowadzenie zajęć.

Aleksander K., 14.10.2015, 22:02

Plus za anarchistyczny obłęd ;-)

Marcin M, 14.10.2015, 22:02

NIe słyszałem tych dyskusji o zarobkach, ale mam znajomą, która pracuje w szkole i to co czasem opowiada może zmrozić. Chodzi o stosunki między nauczycielami, dziwna sprawa naprawdę, ale chyba ciągle jej dobrze w tej szkole, skoro nie zamierza stamtąd odchodzić.

Mariusz Włoch, 14.10.2015, 22:08

Anarchistyczny obłęd dopadł mnie kilkakrotnie w trakcie szkolnej kariery, już prawie trafiłem do kuratorium. Mimo to - nauczanie to piękna praca.

Edukator niemieckiego, 14.10.2015, 22:28

Nauczanie to piękna praca, masz rację. Jestem pewnie niedzisiejszy, robię to z pasją, bo sprawa zarobków jest jaka jest. Albo się na to godzisz albo szukasz innego zajęcia. Ja pracuję z pasją, której nauczanie mi dostarcza, to się następnie samo nakręca. Jeśli chcę dorobić, biorę jakieś dodatkowe zlecenia. aha, pracuję jako nauczyciel niemieckiego.

axxel, 15.10.2015, 11:02

Ja uważam, że nauczyciele wcale źle nie zarabiają i mają i tak dużo przywilejów

Mariusz Włoch, 15.10.2015, 11:04

axxel, ten tekst nie jest o tym, czy zarabiają dużo czy mało - chodzi o postulat różnych stawek z uwagi na zakres wykonywanych prac, a to trochę coś innego

martac, 15.10.2015, 11:51

Wyobraziłam sobie rubryki z imionami rodziców, a tam wszyscy "dupa" mają na imię. Kuratorium murowane :)

hamama, 18.10.2015, 19:00

Nauczyciele mają takie dziwne zrywy, nagle zaczynają się czegoś domagać, najczęściej podwyżek, a gdy nie ma sensownych zajęć, zaczynają brać sie za łby między sobą. Trochę to smutne, ale jakże ludzkie.

J, 18.10.2015, 19:28

"Ludzie ludziom zgotowali ten los" - cóż, jesteśmy swoimi największymi wrogami. Szkoda, że jesteśmy w stanie się jednoczyć tylko w obliczu narodowych tragedii. Bezwzględnie brakuje nam dystansu do samych siebie. Nie wiem, czy nauczyciele w tym zakresie się jakoś wyróżniają in minus, wiem, że nie wyróżniają się in plus.