Strajk nauczycieli, czyli krowy i...
Obecny strajk nauczycieli przypomina mi rok 1993. Miałem wtedy zdawać maturę i do samego końca nie było wiadomo, czy do niej dojdzie, czy nie....
Obecny strajk nauczycieli przypomina mi rok 1993. Miałem wtedy zdawać maturę i do samego końca nie było wiadomo, czy do niej dojdzie, czy nie....
Dziś tłusty czwartek, a tu jednocześnie przypada pewna rocznica, która w żaden sposób nie wiąże się z obrzędem nałogowego...
Dostaję wiele zapytań, jak najlepiej wykorzystać podręczniki DCM do prowadzenia zajęć, zarówno grupowych jak i indywidualnych....
Uwikłani
Nieważne, gdzie żyjesz i co robisz - każdy z nas tkwi w jakiejś strukturze. Dotyczy to zarówno – w mniej lub bardziej zbliżonym stopniu - życia prywatnego, jak i zawodowego. Tkwienie w strukturach stanowi wypadkową różnych rodzajów powiązań, zależności i zbiegów okoliczności. W ten sposób rodzą się różne układy (wiem, że nie brzmi to najpiękniej). A kiedy znajdziesz się w takim układzie – nowe miejsce pracy, mieszkasz razem z rodziną swojego świeżego męża czy nowej żony … No właśnie, co wtedy zrobić? Na ile jesteś w stanie się poddać, a na ile możesz „być sobą”?
W szponach struktur korporacyjnych
Z racji września, kiedy to rok szkolny dopiero się zaczął, posłużę się przykładem dobrze mi znanym: w przypadku nauczycieli, szkoleniowców czy innych apostołów oświaty sprawa podporządkowania się nabiera specjalnego znaczenia, bo oni muszą wskoczyć w istniejący układ i zrobić swoje. Szkoła czy uczelnia to niestety wciąż typowe korporacje, z przesadną ilością papierów i bzdurnych procedur, które mają na celu odciągnięcie prowadzącego od właściwej roboty, czyli nauczania. Najgorsze w tym wszystkim jest jednak to, że nowe kadrowe nabytki często wtapiają się w te skostniałe struktury bez cienia jakiejkolwiek refleksji. Przychodzi taki delikwent po studiach, przekonany o własnej nieomylności, i zaczyna swoją misję. Po krótkim czasie – miesiącu czy dwóch – zachowuje się dokładnie tak samo, jak jego starsi koledzy, którzy zalegają w danym miejscu od dekad. I mamy młodego „pedagoga” o umyśle emerytowanego etatowca. Ale status quo zachowane - w szkole nadal rządzi monolit.
Układ nie jest aż taki zły
Czy jednak każdą strukturę i układ trzeba odrzucać? Nie. To byłoby głupie i prowadziło do bałaganu. Struktura to pewna rama, która ustala pewien ład działań i te działania umożliwia – w przypadku np. szkoły to bardzo ważne. Bo nauczyciel, tak jak każdy szkoleniowiec czy trener musi mieć punkt zaczepienia. A na tym może zbudować coś własnego – własny warsztat wsparty wiedzą, osobowością i wreszcie autorytetem. Tyle że tu pojawia się inny kłopot: jeśli znalazłeś się w jakiejś strukturze i zaczynasz od niej odstawać, to przestaną cię lubić ci, którzy stanowią strukturalny beton. Najpierw wzbudzisz nieufność, potem niechęć, wreszcie mogą cię wykluczyć z grupy. Czasem to nawet lepiej. A taka grupa raczej będzie trzymać się razem, bo w kupie raźniej, w kupie siła, tyle że inteligencja grupy jest odwrotnie proporcjonalna do jej liczebności. Warto o tym pamiętać.
Trudne wybory
To, na ile chcesz przejąć upodobania danej grupy, zależy tylko od ciebie. To kwestia zdrowego rozsądku, świadomości i szacunku dla samego siebie. Odszedłem ze szkoły, bo nie godziłem się na to, co się tam działo – nie ma sensu marnować energii na rzeczy głupie i robić do tego dobrą i mądrą minę. No i jeszcze ta polityczna poprawność – wszędzie ma być miło i przyjemnie, a „z latryny jak cuchnęło, tak cuchnie nadal”. Generalnie nie lubi się także tych, którzy mówią wprost i głoszą niepopularne poglądy - krytykują coś, czym reszta zdaje się orgazmicznie zachwycać. Ktoś, kto podważa przedmiot wzbudzający zachwyt ogółu, musi być świadomy konsekwencji.
Trener Nowych Czasów ma przed sobą trudne zadanie. Z jednej strony oczekiwania „sponsorów”, z drugiej poziom, do jakiego sprowadzają się inni na rynku, wreszcie z trzeciej strony własny warsztat i własne umiejętności. I tu pytanie: czy zrobisz tak, by sponsor był zadowolony, czy raczej tak, by uczestnik twojego warsztatu wyszedł przekonany, że dostał wartościowy produkt? Umiejętnością jest pogodzenie obu powyższych spraw, jednak nie udaje się to za każdym razem. To temat na inną okazję.
Być albo nie być konformistą
Czy w takim razie trzeba całkowicie odrzucić konformizm, by zawsze i wszędzie robić tylko i wyłącznie po swojemu? Otóż nie. Istnieje mądra zasada, że wypada wiedzieć, kiedy przestać się mądrzyć i zamknąć otwór gębowy. To sprawa spostrzegawczości i umiejętności strategicznych.
Z drugiej strony konformizm to wygodna forma przystosowania się do otaczającego świata – jest miło, spokojnie, żyjesz w ułudzie bezpieczeństwa. Żyjesz i nic nie musisz, bo inni podejmują za ciebie decyzje. Konformizm to w sumie dobre rozwiązanie, tyle że ani trochę nie pcha tego świata do przodu.
2 komentarze
Android, 15.09.2014, 19:03
Miło, grzecznie, po przyjaźni, i byle do emeryturki
Mariusz Włoch, 15.09.2014, 22:31
No coś w tym stwierdzeniu jest.