Kwestia postrzegania konia

Na początku w ogóle nie rozumiałem, o co chodzi z tym koniem. Koń jak koń, a tu nagle wszyscy zaczęli się nim zachwycać. Wczoraj tędy przechodziłem i nic, cisza, spokój, a dzisiaj tłumy gości i jakiś amok. Tak jakby przez jedną noc koń stał się gwiazdą. Przyglądam mu się i nie dostrzegam niczego, co mogłoby go wyróżniać z całego stada. Koń jaki jest, każdy widzi, tak się podobno mówi, jednak zebrani wokół mnie widzą najwyraźniej coś więcej. A może to ja widzę za mało. Albo patrzę nie tak, jak trzeba. Albo ta kobieta obok za mocno się pcha.
- Pan nie rozumie pewnej rzeczy – odzywa się ktoś koło mnie. Chyba to nie ta kobieta, za gruby głos. Spoglądam na człowieka. To nie ona. Człowiek jak człowiek, na pierwszy rzut oka zwykły mężczyzna, ale za moment może się okazać, że to też jakaś gwiazda. Tyle że na niego się nie gapią. Może jeszcze nie jest sławny. Dam mu szansę.
- Nie rozumiem – mówię do niego, bo faktycznie to nie rozumiem już dwóch rzeczy: po pierwsze nie rozumiem, o czym mówi, a po drugie, nie rozumiem, jakiej pewnej rzeczy miałbym rzekomo nie rozumieć.
- Zgadza się. Pan nie rozumie pewnej rzeczy – powtarza i zaczyna się uśmiechać. Swawolny wiatr rozwiał mu trochę włosy, więc teraz je sobie przygładza ręką. Ma szeroką, wesołą twarz, która w komplecie z układającą włosy ręką tworzy ciekawe wzory, czy raczej instalacje, jak to się teraz mówi. Nie mam czasu, by się temu bliżej przyjrzeć, bo wracamy do tematu.
- To może mi pan powie, o co w tym wszystkim chodzi – silę się na grzeczność, ale chyba wychodzi mi coś zabarwione sarkazmem. Na szczęście mój rozmówca tego nie zauważa. Albo inaczej to zinterpretował. Jego sprawa.
- Kiedy wczoraj pan tędy przechodził, wszystko było w pewnym sensie normalne – oświadcza ze spokojem. Musiał mnie wczoraj widzieć, zresztą to nie takie trudne, mieszkam tu niedaleko od paru dni i dopiero poznaję okolicę, więc dużo spaceruję. Milczę, chcąc zmusić go do rozwinięcia myśli.
- To kwestia postrzegania – dodaje. – I odpowiedniej sugestii.