Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Ktoś poszarpał moje gumiaki

26 marca 2015

Jeszcze do wczoraj mogłem się zakładać, zakładać o cokolwiek, nawet coś drogiego, że to ten pies. Pies mojej żony. Wprawdzie ustaliliśmy już dawno temu, że wszystko mamy wspólne, jednak tu zrobię wyjątek i ze smutkiem powiem, że pies należy do żony. Nie jest naszym wspólnym psem. Kiedy wychodzimy na spacer po osiedlu, to nawet się nie przyznaję, że kobieta z tym bydlęciem na smyczy to moi znajomi. Wstyd mi przed sąsiadami. Żona ma oczywiście wiele pretensji, ale jakoś nie mogę tego w sobie zmienić. To jest silniejsze od wszystkich moich sił razem wziętych. Mam dziwne wrażenie, że odkąd kupiła tego szczeniaka, częściej się kłócimy i w ogóle mamy gorsze nastawienie do świata. Trochę tak, jak byśmy nagle zaczęli żyć jak pies z kotem.

Kiedy masz dom wolnostojący, musisz mieć ładny samochód. Dobrze, żeby sprawiał wrażenie drogiego, w końcu twoi sąsiedzi muszą być pewni, że mieszkają obok kogoś, kto jest ich godzien. No dobra, ten warunek spełniam z nawiązką. Wypada też mieć jako taki ogród, w którym będziesz hodować jakieś zielsko, kwiatki i inne paskudztwa. Plus tuje wzdłuż ogrodzenia, żeby zasłonić widok ciekawskim. To też mi się udało. A żeby móc pracować w ogrodzie, albo przynajmniej utrzymywać pozory dbania o tenże ogród, potrzebujesz porządnych gumiaków. Bez porządnych gumiaków możesz zapomnieć, że masz coś do powiedzenia w tej społeczności.

Moje gumiaki były naprawdę wygodne, aż do wczoraj, kiedy to wróciłem z pracy i zobaczyłem je w stanie nienadającym się do użycia. Były po prostu poszarpane i podziurawione. Oczywiście nie wiem, czy nadal są wygodne, czy już nie, to, co powiedziałem przed chwilą było wynikiem galopujących emocji. Żeby sprawa była jasna – ktoś poszarpał mi gumiaki tak mocno, że nie wyjdę w nich nawet do ogrodu. W ogóle już ich nie założę. Gumiaki właściciela domku wolnostojącego to jak czapka policjanta – świętości nie wolno szargać. To boli.

- To nie Gucio – tłumaczyła się moja żona, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Gucio to ten jej obrzydliwy pies. No, prawie pies – to york. Paskudna namiastka zwierzęcia psopodobnego.