Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
Zwyczajny dzień. Zwyczajne przejście. Zwyczajna sytuacja. Zwyczajne wydarzenie. Co się w takim razie stało, że postanowiłem w ogóle o tym wspomnieć?
Jako obywatel przestrzegający przepisów stałem przed przejściem dla pieszych i czekałem na zielone światło. Wiał zimny wiatr, więc odwróciłem się, żeby nie przewiało mi łysej czaszki (kto nie ma włosów, ten zrozumie, kto ma włosy, ten nie zrozumie). Utkwiłem wzrok w jakiejś wystawie sklepowej – tak po prostu, bez przyglądania się, myśląc o czymś bliżej nieokreślonym.
Wtedy ktoś powiedział mi cześć. Spojrzałem na tamtą osobę – niby znana, ale chwilę potrwało, zanim skojarzyłem, któż to tak się pięknie ze mną wita. Minęła mnie kobieta, wysoka, opatulona grubym ubraniem, ale rozpoznawalna. G. Ostatni raz widzieliśmy się prawie 4 lata temu.
Przebłysk: przypominam sobie, gdzie i jak się poznaliśmy, co było potem i jak doszło do tego, że nie widzieliśmy się prawie 4 lata.
Poznałem G. na studiach podyplomowych, potem dałem jej pracę w swoim ośrodku. W tym momencie chyba już każdy wie, że nie powinienem był tego robić. A z jakiego powodu?
Nie, żadne uczucia, żadne przyciąganie i tym podobne bzdury. G. to kobieta o tak zwanej „trudnej urodzie” i „grawitacyjnej posturze”, co wyklucza powyższe kwestie. Wydawało mi się tylko, że była miła, bo czasami faktycznie taka była.
Chodzi o coś innego, o czym chcę powiedzieć wszystkim, którzy jeszcze nie rozumieją pewnej rzeczy: nigdy nie kumpluj się z kimś, kto źle gada o swoich bieżących albo byłych znajomych. Jeśli to zrobisz, masz jak w banku, że spotka cię dokładnie taki sam los. G. lubiła opowiadać o swoim bojfrendzie, jak to pisali do siebie maile, w których precyzyjnie wytykali sobie wady, no i że ten bojfrend to jeden wielki … Nie zacytuję, bo na moim blogu nie ma bluzgów.
Idźmy dalej: jeśli jesteś pracodawcą, daj sobie spokój i natychmiast przegoń w diabły kandydata, który źle się wyraża o swoim poprzednim pracodawcy. Jeśli przyjmiesz kogoś takiego, masz jak w banku, że spotka cię ten sam los: będziesz miał systematycznie obrabiany tyłek, bez względu na to, czy sobie na to zasłużyłeś, czy nie. G. pracowała w administracji pewnego ośrodka szkoleniowego, kiedy ją poznałem – jej ulubionym zajęciem było obrabianie tyłka ówczesnej szefowej. W dość ordynarny sposób. Tę obgadywaną osobę musiały mocno piec uszy, czy raczej obrabiana część ciała.
Byłem kolegą a potem szefem G. Ciężko połączyć obie funkcje. G. opuściła swoje miejsce pracy po tym, jak poważnie naruszyła regulamin, została upomniana, a potem napisała maila (!) z informacją, że odchodzi. Dobrze, że chociaż tak mnie poinformowała. Cóż, ten typ tak ma. A potem zaczęły mnie piec uszy i inna część ciała i to wcale nie dlatego, że się nie myłem.
Wniosek: daj sobie spokój z kimś, kto źle gada o poprzednich czy bieżących szefach, znajomych, żonach, mężach czy bojfrendach – ciebie spotka dokładnie to samo. Nie stanowisz wyjątku, nawet jeśli na początku może ci się tak wydawać. Pozorna sympatia i takie tam umizgi wkrótce odwrócą się przeciwko tobie. Bo co zrobisz, gdy wiatr zacznie wiać z innej strony?
A co robić, kiedy już cię obgadują? Daj sobie spokój, niech z nich zejdzie. To w końcu ich problem, nie twój.
Nie odkrywam Ameryki, nie wynajduję koła, nie wymyślam nowego prawa czy twierdzenia matematycznego. Nie ma w tym wpisie zasadniczo nic odkrywczego, jednak czasem dajemy się złapać na ładny uśmiech i inne zewnętrzne objawy człowieczeństwa.
Lepiej skupić się na czymś innym: słuchaj i obserwuj uważnie ludzi. Czy to coś da? Może. Uczymy się całe życie. Chociaż ja i tak daję się jeszcze nabrać, a na takie mądre wnioski wpadam dopiero po fakcie.
8 komentarzy
B, 28.01.2014, 23:05
Ciekawy temat poruszyłeś. Przypomnij mi, żebysmy porozmawaili na ten temat przy najbizszym spotkaniu :)
, 29.01.2014, 07:42
Słuszny wniosek, dodałabym zasadę nr 2, którą od niedawna się kieruję, wybierając wśród kandydatów przyszłego pracownika: zadzwoń do poprzedniego pracodawcy i zapytaj dlaczego już nie współpracuje z daną osobą. Jakoś nagle okazuje się, że nie było żadnych redukcji etatów, tylko owa osoba jest niekompetentna, bardzo leniwa, nielojalna, spóźnialska... itd. :) A i jeszcze coś bardzo ważnego: jeśli na rozmowie znajdujesz choć jeden, wystarczy nawet mały szczególik, który Ci nie pasuje, ale próbujesz wmówić sobie, że to na pewno nie będzie przeszkadzać w pracy (np. nerwowe ruchy, niewyprasowana koszula, dziwne pytania) to na pewno będzie przeszkadzać i po miesiącu czy dwóch stwierdzisz - nie, to jednak nie to. Szkoda Twojego cennego czasu i zaangażowania!
Andrzej Siwiak, 29.01.2014, 09:27
Znam dokładnie to uczucie - mało tego wiem , ze żaden kurs trenerski i menadżerski nie zastąpią prosty życiowych obserwacji . Dupa czasem boli - ale jeżeli umiemy wyciągać wnioski - to ból ogranicza się do strefy widocznej dla oka :) Pozdrawiam
Ewelina, 29.01.2014, 10:52
Niby rozumiem/zgadzam się z tym co piszesz, bo wiem kim jest G. i wiem że w słowach nie przebierała i w sumie nie muszę sobie wyobrażać co mówiła o innych, jednak z drugiej strony nie mierzyłabym wszystkich jedną miarą. Od siedmiu lat pracuję ze znajomymi i przyjaciółmi w najróżniejszych konfiguracjach (ja-szef, ja-podległa, a jeszcze lepiej jak jednocześnie bywam jednym i drugim), nie jest to łatwe, a momentami bardzo trudne i nie raz ja o nich źle mówiłam i oni o mnie i pewnie nie raz tak jeszcze będzie. To co sobie cenię, że potrafimy usiąść i w mniej lub bardziej udany sposób powiedzieć sobie co jest nie tak, a czasami dziękujemy sobie za współpracę. Także myślę, że trzeba brać pod uwagę specyfikę danej osoby, a że nie zawsze się na danej poznamy to cóż, tak jak piszesz "Uczymy się całe życie". W tym konkretnym przypadku mogę jedynie napisać, że to G. strata ;)
ryywal, 29.01.2014, 14:19
Banal ze az nie chce sie czytac do konca ,sorry.
amy21, 29.01.2014, 16:40
Hmmmmmm, to takie zwykłe a takie prawdziwe. Mnie osobiście cały czas denerwuje, jak koleżanki jeszcze dobrze nie wejdą do pracy a już od progu obgadują swoich facetów. Większości z nich nie znam, ale szczerze im współczuję życia z takimi babami obrabiającymi im dupy od świtu!
Jadzia, 29.01.2014, 17:38
ryywal, no to nie czytaj, nikt tu nikogo do niczego nie zmusza
Mariusz Włoch, 29.01.2014, 22:31
Proste prawdy życiowe z reguły są banalne, jednak mogą czasem nabrać wielkiego znaczenia. Cały czas się uczymy, więc róbmy to nadal, wyciągajmy właściwe wnioski. Generalnie jest dobrze wtedy, kiedy można się z kimś po prostu dogadać. Z pozdrowieniami :)