Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Komunikacja, NLP, rozwój osobisty

Wirus nie jest groźny, czyli niech...

6 października 2020

Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...

Skazani na sukces, czyli wyrok w...

30 listopada 2018

Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...

Zwyczajny dzień, czyli co robić, gdy piecze cię tyłek

28 stycznia 2014, komentarze (8)

Zwyczajny dzień. Zwyczajne przejście. Zwyczajna sytuacja. Zwyczajne wydarzenie. Co się w takim razie stało, że postanowiłem w ogóle o tym wspomnieć?

Jako obywatel przestrzegający przepisów stałem przed przejściem dla pieszych i czekałem na zielone światło. Wiał zimny wiatr, więc odwróciłem się, żeby nie przewiało mi łysej czaszki (kto nie ma włosów, ten zrozumie, kto ma włosy, ten nie zrozumie). Utkwiłem wzrok w jakiejś wystawie sklepowej – tak po prostu, bez przyglądania się, myśląc o czymś bliżej nieokreślonym.

Wtedy ktoś powiedział mi cześć. Spojrzałem na tamtą osobę – niby znana, ale chwilę potrwało, zanim skojarzyłem, któż to tak się pięknie ze mną wita. Minęła mnie kobieta, wysoka, opatulona grubym ubraniem, ale rozpoznawalna. G. Ostatni raz widzieliśmy się prawie 4 lata temu.

Przebłysk: przypominam sobie, gdzie i jak się poznaliśmy, co było potem i jak doszło do tego, że nie widzieliśmy się prawie 4 lata.

Poznałem G. na studiach podyplomowych, potem dałem jej pracę w swoim ośrodku. W tym momencie chyba już każdy wie, że nie powinienem był tego robić. A z jakiego powodu?

Nie, żadne uczucia, żadne przyciąganie i tym podobne bzdury. G. to kobieta o tak zwanej „trudnej urodzie” i „grawitacyjnej posturze”, co wyklucza powyższe kwestie. Wydawało mi się tylko, że była miła, bo czasami faktycznie taka była.

Chodzi o coś innego, o czym chcę powiedzieć wszystkim, którzy jeszcze nie rozumieją pewnej rzeczy: nigdy nie kumpluj się z kimś, kto źle gada o swoich bieżących albo byłych znajomych. Jeśli to zrobisz, masz jak w banku, że spotka cię dokładnie taki sam los. G. lubiła opowiadać o swoim bojfrendzie, jak to pisali do siebie maile, w których precyzyjnie wytykali sobie wady, no i że ten bojfrend to jeden wielki … Nie zacytuję, bo na moim blogu nie ma bluzgów.

Idźmy dalej: jeśli jesteś pracodawcą, daj sobie spokój i natychmiast przegoń w diabły kandydata, który źle się wyraża o swoim poprzednim pracodawcy. Jeśli przyjmiesz kogoś takiego, masz jak w banku, że spotka cię ten sam los: będziesz miał systematycznie obrabiany tyłek, bez względu na to, czy sobie na to zasłużyłeś, czy nie. G. pracowała w administracji pewnego ośrodka szkoleniowego, kiedy ją poznałem – jej ulubionym zajęciem było obrabianie tyłka ówczesnej szefowej. W dość ordynarny sposób. Tę obgadywaną osobę musiały mocno piec uszy, czy raczej obrabiana część ciała.

Byłem kolegą a potem szefem G. Ciężko połączyć obie funkcje. G. opuściła swoje miejsce pracy po tym, jak poważnie naruszyła regulamin, została upomniana, a potem napisała maila (!) z informacją, że odchodzi. Dobrze, że chociaż tak mnie poinformowała. Cóż, ten typ tak ma. A potem zaczęły mnie piec uszy i inna część ciała i to wcale nie dlatego, że się nie myłem.

Wniosek: daj sobie spokój z kimś, kto źle gada o poprzednich czy bieżących szefach, znajomych, żonach, mężach czy bojfrendach – ciebie spotka dokładnie to samo. Nie stanowisz wyjątku, nawet jeśli na początku może ci się tak wydawać. Pozorna sympatia i takie tam umizgi wkrótce odwrócą się przeciwko tobie. Bo co zrobisz, gdy wiatr zacznie wiać z innej strony?

A co robić, kiedy już cię obgadują? Daj sobie spokój, niech z nich zejdzie. To w końcu ich problem, nie twój.

Nie odkrywam Ameryki, nie wynajduję koła, nie wymyślam nowego prawa czy twierdzenia matematycznego. Nie ma w tym wpisie zasadniczo nic odkrywczego, jednak czasem dajemy się złapać na ładny uśmiech i inne zewnętrzne objawy człowieczeństwa.

Lepiej skupić się na czymś innym: słuchaj i obserwuj uważnie ludzi. Czy to coś da? Może. Uczymy się całe życie. Chociaż ja i tak daję się jeszcze nabrać, a na takie mądre wnioski wpadam dopiero po fakcie.

8 komentarzy

B, 28.01.2014, 23:05

Ciekawy temat poruszyłeś. Przypomnij mi, żebysmy porozmawaili na ten temat przy najbizszym spotkaniu :)

, 29.01.2014, 07:42

Słuszny wniosek, dodałabym zasadę nr 2, którą od niedawna się kieruję, wybierając wśród kandydatów przyszłego pracownika: zadzwoń do poprzedniego pracodawcy i zapytaj dlaczego już nie współpracuje z daną osobą. Jakoś nagle okazuje się, że nie było żadnych redukcji etatów, tylko owa osoba jest niekompetentna, bardzo leniwa, nielojalna, spóźnialska... itd. :) A i jeszcze coś bardzo ważnego: jeśli na rozmowie znajdujesz choć jeden, wystarczy nawet mały szczególik, który Ci nie pasuje, ale próbujesz wmówić sobie, że to na pewno nie będzie przeszkadzać w pracy (np. nerwowe ruchy, niewyprasowana koszula, dziwne pytania) to na pewno będzie przeszkadzać i po miesiącu czy dwóch stwierdzisz - nie, to jednak nie to. Szkoda Twojego cennego czasu i zaangażowania!

Andrzej Siwiak, 29.01.2014, 09:27

Znam dokładnie to uczucie - mało tego wiem , ze żaden kurs trenerski i menadżerski nie zastąpią prosty życiowych obserwacji . Dupa czasem boli - ale jeżeli umiemy wyciągać wnioski - to ból ogranicza się do strefy widocznej dla oka :) Pozdrawiam

Ewelina, 29.01.2014, 10:52

Niby rozumiem/zgadzam się z tym co piszesz, bo wiem kim jest G. i wiem że w słowach nie przebierała i w sumie nie muszę sobie wyobrażać co mówiła o innych, jednak z drugiej strony nie mierzyłabym wszystkich jedną miarą. Od siedmiu lat pracuję ze znajomymi i przyjaciółmi w najróżniejszych konfiguracjach (ja-szef, ja-podległa, a jeszcze lepiej jak jednocześnie bywam jednym i drugim), nie jest to łatwe, a momentami bardzo trudne i nie raz ja o nich źle mówiłam i oni o mnie i pewnie nie raz tak jeszcze będzie. To co sobie cenię, że potrafimy usiąść i w mniej lub bardziej udany sposób powiedzieć sobie co jest nie tak, a czasami dziękujemy sobie za współpracę. Także myślę, że trzeba brać pod uwagę specyfikę danej osoby, a że nie zawsze się na danej poznamy to cóż, tak jak piszesz "Uczymy się całe życie". W tym konkretnym przypadku mogę jedynie napisać, że to G. strata ;)

ryywal, 29.01.2014, 14:19

Banal ze az nie chce sie czytac do konca ,sorry.

amy21, 29.01.2014, 16:40

Hmmmmmm, to takie zwykłe a takie prawdziwe. Mnie osobiście cały czas denerwuje, jak koleżanki jeszcze dobrze nie wejdą do pracy a już od progu obgadują swoich facetów. Większości z nich nie znam, ale szczerze im współczuję życia z takimi babami obrabiającymi im dupy od świtu!

Jadzia, 29.01.2014, 17:38

ryywal, no to nie czytaj, nikt tu nikogo do niczego nie zmusza

Mariusz Włoch, 29.01.2014, 22:31

Proste prawdy życiowe z reguły są banalne, jednak mogą czasem nabrać wielkiego znaczenia. Cały czas się uczymy, więc róbmy to nadal, wyciągajmy właściwe wnioski. Generalnie jest dobrze wtedy, kiedy można się z kimś po prostu dogadać. Z pozdrowieniami :)