Dotrzymać słowa, czyli o zawartości...
DCM angielski 3 spełnia swój dydaktyczny obowiązek od miesiąca, więc udając, że mam tzw. wolną chwilę, piszę jeszcze parę...
DCM angielski 3 spełnia swój dydaktyczny obowiązek od miesiąca, więc udając, że mam tzw. wolną chwilę, piszę jeszcze parę...
Dziś do druku trafiła trzecia część językowej sagi DIRECT COMMUNICATION METHOD angielski: DCM angielski 3. Zapowiadałem jej wydanie już...
Kolejne egzemplarze książki DIRECT COMMUNICATION METHOD angielski 2 trafiają do rąk i umysłów nowych odbiorców, a wraz z tym...
Na Wyspach Brytyjskich jeździ się po lewej stronie – z polskiej perspektywy po drugiej stronie drogi. Dlatego nasi rodacy, którzy przenieśli się do Wielkiej Brytanii natykają się na wiele ciekawych sytuacji, w tym także – a może przede wszystkim – związanych z językiem angielskim.
Dziś zamieszczam relację mojego znajomego, Adama.
„Jak to często na angielskiej ziemi bywa, człowiek spotyka się z rożnymi śmieszno-dziwnymi sytuacjami. Najlepsze są jednak te, w których sami odgrywamy główną rolę. A potem wszyscy się z nas śmieją. Ale po kolei.
Pracuję w banku. Do kontaktowania się z klientami używamy specjalnego wewnętrznego systemu. Jedno z zadań polega na promowaniu usług bankowości elektronicznej (jakże łatwo mówi się to po angielsku: online banking) oraz zbieraniu informacji w przypadku braku chęci do korzystania z takowych usług.
Jedna z moich szczęśliwych klientek powiedziała, że nie ma nic przeciwko naszemu systemowi, jednak nie ufa bankowości elektronicznej jako takiej. Nie zastanawiałem się długo, tylko od razu sporządziłem taką notatkę:
Customer does not have anything against our systems, but she does not thrust online banking at all.
Nie zauważyłem błędu w pisowni słowa ufać (trust), co spowodowało, że następnego dnia stałem się pośmiewiskiem moich znajomych i managera. Nie mogli uwierzyć, że użyłem słowa określającego sexual activity (po naszemu najbliżej chyba będzie … sami sobie dopowiedzcie) w systemach bankowych.
Rozwinęli trochę tę ideę i tak powstały:
“In God We Thrust”, “I will thrust you” i tym podobne.
Byli też bardzo zdziwieni, że cała sprawa uszła mi na sucho. Może przez to, że z rozbrajającą szczerością i uśmiechem na twarzy powiedziałem, że nie sądziłem, iż jednak literka „h” w słowie „thrust” ma aż takie znaczenie.”
Jak się okazuje ma. W polskim też. Bo na przykład piszemy do kogoś maila z przeprosinami, w którym pojawia się takie zdanie:
Proszę o łaskę.
I zapominamy wcisnąć klawisz „alt”.
Adamie, czekam na kolejne relacje.
4 komentarze
S, 18.10.2013, 13:08
Adam, tak trzymać! Czekamy na kolejne przygody, no i spotkanie:)
, 18.10.2013, 13:10
mój kolega musiał się przekonać na własnej skórze, jak to jest "poprosić o laskę", niestety nie trafił na wyrozumiałą koleżankę....
Adam, 20.10.2013, 19:45
Owy kolega dostał po pysku? Czy cennik mu przedstawiono?
, 21.10.2013, 10:52
Owy kolega stracił wszelkie "chody" u dziewczyny, która trzęsła połową centrali dużej korporacji i od jej "widzimiesię" bardzo wiele zależało, a przede wszystkim zleżał komfort pracy kolegi, który do robotnych nie należał i raczej załatwiał sobie wszystko psim swędem :)