Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Komunikacja, NLP, rozwój osobisty

Wirus nie jest groźny, czyli niech...

6 października 2020

Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...

Skazani na sukces, czyli wyrok w...

30 listopada 2018

Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...

Jak gęś z prosięciem, czyli dialog wewnętrzny

19 sierpnia 2013, komentarze (1)

Założę się, że każdy z nas był kiedyś świadkiem (albo nawet uczestnikiem) rozmowy, kiedy dwie osoby posługiwały się tym samym językiem, a mimo to wcale się nie rozumiały. Jak gdyby gęś rozmawiała z prosięciem. Używały normalnych słów, powszechnie znanych, jednak za nic w świecie nie mogły się dogadać.

Cóż, takie rzeczy się zdarzają, a wszystkiemu winien jest tak zwany dialog wewnętrzny. Chodzi o to, że każdy z nas odbiera rzeczywistość na swój osobisty sposób i tak też ubiera ją w słowa. I właśnie stąd biorą się pewne nieporozumienia, bo przecież fajna impreza nie musi oznaczać picia na umór i spania na podłodze, może to być zwykła okazja do spotkania ze znajomymi. Chyba widać różnicę.

A teraz inny przykład: A w sobotę byłam w Bergen, powiedziała ostatnio moja znajoma Maria i natychmiast gdzieś zniknęła. Hm, fajnie, pomyślałem, ciekawa wycieczka. I choć do Norwegii jest kawałek, to chyba się opłacało, bo Maria była w dobrym humorze. Zazdrościłem jej, bo każda wycieczka do Skandynawii stanowi niezapomniane przeżycie, bez względu na to, czy podziwiasz fiordy czy szmuglujesz alkohol. No dobra, z tymi fiordami to żartuję.

Z jakiego powodu o tym piszę? Z bardzo prostego: słysząc słowo Bergen włączył mi się mój osobisty tłumacz, mój dialog wewnętrzny i od razu założyłem, że chodzi o miasto w zachodniej Norwegii. Przyjąłem tę hipotezę także dlatego, że Maria ma znajomego Norwega. Trzecia rzecz to taka, że Maria uczy się norweskiego, więc moim zdaniem mogła wykorzystać okazję i udała się na północ, aby trochę pogadać z rodowitymi potomkami trolli i Wikingów.

Okazało się jednak, że byłem w błędzie. Maria była w Bergen, tyle że w Niemczech. Co z tego wynika? Że zasadniczo zawsze jest tak, że interpretujemy znaczenie komunikatu przez pryzmat własnych doświadczeń i okoliczności, stosujemy własną mapę do innego człowieka, co nie zawsze pomaga w zrozumieniu.

W tym miejscu przypomina mi się zwrotka pewnej dość żenującej piosenki biesiadnej, i założę się, że każdy dokończy tę zwrotkę na swój sposób:

Jedzie Arab, jedzie,

wielbłąd pod nim hasa,

a on se ogląda,

swojego….?

No właśnie, co ogląda sobie Arab? Odpowiedź brzmi: wielbłąda. Ciekawe, o czym sobie pomyślałeś..

1 komentarz

, 23.08.2013, 15:29

he he pięty i to gołe na dodatek