Strajk nauczycieli, czyli krowy i...
Obecny strajk nauczycieli przypomina mi rok 1993. Miałem wtedy zdawać maturę i do samego końca nie było wiadomo, czy do niej dojdzie, czy nie....
Obecny strajk nauczycieli przypomina mi rok 1993. Miałem wtedy zdawać maturę i do samego końca nie było wiadomo, czy do niej dojdzie, czy nie....
Dziś tłusty czwartek, a tu jednocześnie przypada pewna rocznica, która w żaden sposób nie wiąże się z obrzędem nałogowego...
Dostaję wiele zapytań, jak najlepiej wykorzystać podręczniki DCM do prowadzenia zajęć, zarówno grupowych jak i indywidualnych....
Prawdopodobnie zgodzisz się ze mną, że co za dużo to niezdrowo. I nie ma tu znaczenia, czy uczysz się języków czy prowadzisz zajęcia językowe. Co za dużo, to niezdrowo. I tyle. A czasem po prostu wypadałoby oszczędzać się, energię, drugiego człowieka – czyli zachowywać się ekologicznie. W nauczaniu języków przesyt także nie jest wskazany – bez względu na to, czy zarzucasz uczestnika długaśnymi, przeładowanymi słownictwem i wyszukanymi konstrukcjami tekstami, czy może serwujesz mu taki zestaw folii, nielegalnych kserówek i innych podobno niezbędnych materiałów, że biedak dostaje oczopląsów i odmawia dalszej współpracy. Nadmiar polegać też może na zarzucaniu człowieka nadmiarem słów, jak w Metodzie Callana.
To co z tą Metodą Callana? Pisałem już trochę o tym zjawisku dydaktycznym w poradniku „Władca Języków, czyli prawie wszystko o tym, jak zostać poliglotą.”. Na lekcjach prowadzonych Metodą Callana dominuje – mówiąc łagodnie - nadmiar gadania i brak ekologii językowej. Czyli za dużo językowego narzucania, za mało efektów. W przeszłości sam prowadziłem takie zajęcia przez ponad 7 lat (!) i w niektórych przypadkach naprawdę się dziwiłem, że uczestnicy wytrzymywali do książki nr 6, a czasem nawet dalej. Cóż, było to dość wygodne rozwiązanie (także dla prowadzącego), bo tak naprawdę nie trzeba było nic robić (ani myśleć, rzecz jasna) – prowadzący czytał pytanie, potem zaczął za uczestnika odpowiedź i niby ciągnąc go za język sam na to pytanie odpowiadał lub podsuwał gotowe rozwiązania w przypadku pytań otwartych. Takie językowe perpetuum mobile. Tyle że to na dłuższą metę strasznie energochłonne i mało efektywne.
A podwójne czytanie pytania to prawdziwa strata energii i niepotrzebne zużywanie tlenu.
What’s your name? What’s your name?
Naprawdę raz nie wystarczy? Niby nie, bo takie były założenia metody, bla bla bla, tyle że niektóre założenia wypada dostosowywać do rzeczywistości, zwłaszcza jeśli w swej klinicznej postaci nie przynoszą sensownych efektów. Podwójne czytanie pytania to zwykła strata czasu, nawet jeśli czyta się je z najwyższą prędkością (co ma rzekomo przyśpieszać naukę). Słuchacz często pytania nie rozumie, więc trzeba je powtarzać, niekiedy nawet dwukrotnie, lub przerzucić je na innego odpowiadającego, co też na korzyść czasu nie działa. Strata czasu, fizyczne wyczerpanie prowadzącego, który na dodatek musi się miotać po sali w czymś podobnym do konwulsji, które to mają pomóc w zrozumieniu pytania. Owszem, może to pomóc, jeśli robi się to z sensem. Każdy rodzaj wsparcia w nauce języka jest ważny i z reguły przydatny, jednak przesada działa dokładnie odwrotnie.Dziś wiele szkół stosuje metodę bezpośrednią, tyle że nie mogę pojąć, czemu nie wyciągnęli wniosków z wcześniejszych doświadczeń – wciąż chcą jechać „Callanem”, tyle że pod inną nazwą. Także prowadzę zajęcia metodą bezpośrednią, a dokładnie Metodą Bezpośredniej Komunikacji, tyle że stawiam głównie na rozmowę z drugim człowiekiem, który dopiero się uczy. Patrzę na niego jak na mojego partnera w dyskusji, któremu czasem pomagam bardziej, innym razem mniej, bo wiem, że da sobie radę sam i może dzięki temu uwierzy w swoje możliwości. Bywają oczywiście tacy, którzy w swoje możliwości uwierzyć nie chcą, bo wygodniej im odgrywać rolę może nie od razu ofiary, co przynajmniej kogoś, kto bez pomocy nie kupi nawet piwa w Niemczech.
Nie każda metoda bezpośrednia to metoda Callana. Tak jak nie wszystko, co ma cztery koła, blachy i silnik to Ford czy inna Dacia. I tu chcę zwrócić się do prowadzącego zajęcia językowe – daj swoim słuchaczom możliwość pomyślenia, potraktuj ich jak istoty myślące! Nieważne, że będziesz musiał zaczekać parę sekund, nim twój „uczeń” rozpocznie odpowiedź. Widocznie tyle właśnie czasu potrzebuje, by zacząć. By zacząć mówić. By zacząć się komunikować. Bezpośrednio z tobą. Bo ty jesteś tu jego rozmówcą.
Bo kto z was, uczących się lub nauczających, lubi, kiedy podczas rozmowy interlokutor za każdym razem zadaje każde pytanie przynajmniej dwa razy? Może do pewnego momentu, potem proceder staje się nieznośny. A nauka języka to komunikacja, której nieodłącznym elementem jest słuchanie. Następny etap to skuteczne porozumiewanie się. A wtedy nikt nie powtarza każdego pytania czy odpowiedzi dwukrotnie bez wyraźnego powodu, chyba że cierpi na echolalię.
Drogi lektorze, nauczycielu, trenerze – rozmawiaj ze swoim uczniem, słuchaczem, partnerem normalnie. Rozmawiaj z nim, nie powtarzaj pytań dwa razy i nie odpowiadaj za swego rozmówcę, bo w ten sposób pozbawiasz go samodzielności, a on nie nauczy się zbyt wiele. Metoda bezpośrednia to świetny sposób nauki, jednak zrób jedną rzecz: dostrzeż przed sobą człowieka i zapomnij wreszcie o Callanie!
4 komentarze
backonik, 21.10.2017, 21:47
Który Cię tak zdenerwował, podejrzewam że to jakiś gość który ew. chciał u Ciebie pracować...
Mariusz Włoch, 22.10.2017, 20:58
To ogólna obserwacja, dotycząca także tego, jak ludzie rozmawiają ze sobą (jeśli to można w ogóle nazwać rozmową). Ty chyba też nie lubisz, jak ktoś wszystko powtarza przynajmniej dwukrotnie, co? :)
backonik, 23.10.2017, 11:17
To zależy czy go słucham, czy nie :)
Mariusz Włoch, 23.10.2017, 11:54
To prawda. W sumie to ktoś taki może np. z powodzeniem zastąpić radio podczas podróży. Tylko że czasem zadaje pytania kontrolne... I właśnie to na zajęciach językowych jest niebezpieczne.