Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
Kiedy chodziłem do podstawówki, takiej ośmioklasowej jak teraz, na lekcjach historii mówiono nam coś w stylu: 17 września 1939 roku Armia Czerwona wkroczyła do Polski, żeby chronić nas przed Niemcami. No i takiej mniej więcej linii historycznej się trzymano, w końcu obowiązywała wtedy umowa o przyjaźni z Krajem Rad. Czasy się zmieniły, wiele rzeczy ujrzało światło dzienne, rozgorzały spory, waśnie, wojny… A ludzie pozostali ludźmi i chyba niczego się nie nauczyli.
Nie zamierzam wdawać się w jakieś historyczne rozważania, bo chcę zwrócić uwagę osób garnących się do ciekawej lektury na książkę autorstwa noblistki Swietłany Aleksijewicz „Czasy secondhand. Koniec czerwonego człowieka.” Czy dzięki tej książce da się zrozumieć, czym tak naprawdę jest dusza człowieka radzieckiego, tzw. sowka? Aleksijewicz, jak na prawdziwego reportera przystało, nie daje gotowych odpowiedzi, nie oznacza niczego znakiem „wartość bezwzględna”. „Czasy secondhand” to porządna reporterska robota, pozbawiona prób tłumaczenia, wyjaśniania czy jakiegokolwiek usprawiedliwiania. W końcu czytelnik ma mieć na tyle wyrobiony własny umysł, że będzie w stanie sformułować własną opinię na ten temat.
Nie sposób go z nikim pomylić, choć jest podobny i zarazem niepodobny do reszty ludzkości. Ma własny słownik i doskonale wie, co jest dobre, a co złe. Paszport radziecki przechowuje jako najcenniejszy skarb. Homo sovieticus.
To fragment opisu zamieszczonego na tylnej okładce polskiego wydania. A co w środku? Tam znajdziemy historie ludzi, którym w wielu przypadkach państwo zastąpiło całe życie. Jak pisze autorka: Szukałam tych, którzy na stałe przyrośli do idei, wchłonęli ją w siebie tak, że już nie udało się jej z nich wyrwać – państwo stało się ich całym światem, zastąpiło im wszystko, nawet własne życie. Nie potrafili opuścić wielkiej historii, pożegnać się z nią, być szczęśliwymi w inny sposób.
A tu nagle nastąpiła zmiana ustroju, kraj zaatakowało coś na kształt demokracji, i to, co do tej pory wydawało się niemożliwe, nagle stało się faktem – ZSRR przestał istnieć. Owszem, tak ogromna zmiana pociągała za sobą oczekiwania czegoś lepszego:
Będziemy żyli w pięknych domach, a nie w szarych „chruszczowcach”, zbudujemy autostrady zamiast wyboistych dróg i wszyscy będziemy dobrzy. Racjonalnych uzasadnień, że tak będzie, nikt nie szukał. Nie było ich. A po co? Wierzyliśmy sercem, a nie rozumem. (…) Jeśli ktoś siedzi w zamkniętej windzie, to marzy tylko o tym, żeby z niej wyjść. Miał szczęście: windę otwarto. Euforia! Nie myśli się wtedy o tym, co będzie się robić po wyjściu…”.
Miało być pięknie, a wyszło jak wyszło. Okazało się, że kapitalizm po rosyjsku to zjawisko jedyne w swoim rodzaju - bandyckie przejęcie majątku państwowego, walka gangów, dramatyczne przetasowania w hierarchii społecznej. Bo wraz ze zmianą ustroju w Rosji zapanował nowy władca – pieniądz. Narratorzy Aleksijewicz często przytaczają ten argument – dawne wartości, choćby nie wiadomo jak przepojone ideologią czy propagandą, odeszły w niebyt i ustąpiły miejsca nowemu panu. A wtedy nawet wykładowca fizyki mawiał do swoich studentów: Kochani studenci! Pamiętajcie, że pieniądze rozwiążą każdy problem, nawet równanie różniczkowe!”.
Rozpad imperium to nie tylko panowanie pieniądza, rosnąca przepaść między bogatymi i coraz biedniejszymi – to także nowe wojny między państwami, których dotąd spajała mocarstwowa idea. Historie zawarte w „Czasy secondhand.” nie są lekkie i przyjemne, traktują bowiem o życiu prawdziwym, a to nie zawsze jest różowe.
Narratorzy dzielą się swoimi opowieściami i bardzo często wyciągają wnioski mało optymistyczne: Człowiek jednak nie zna siebie; gdyby poznał, toby się przestraszył; Życie to nie statek pod białymi żaglami. Tylko kupa gówna w czekoladzie;
Jednak najczęściej pojawia się motyw wojny – zwłaszcza Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, za którą wielu Rosjan do dziś darzy Stalina ślepym uwielbieniem - według nich był największym przywódcą imperium. A tęsknota wielu „sowków” do wojny może momentami porażać:
Potrzebna wojna, może wtedy pojawią się ludzie. Mój dziadek mawiał, że ludzi widywał tylko podczas wojny. Teraz mało jest dobroci.
Wojna… Co się dzieje z ludźmi, że odmieniają dziś to koszmarne słowo tak często i niepotrzebnie? Ludzie pozostali ludźmi i chyba niczego się nie nauczyli.
1 komentarz
backonik, 30.09.2017, 22:09
17 września, niestety moje urodziny...