Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
Podobno jesteśmy wolni i możemy podejmować decyzje wedle własnej, subiektywnej oceny. Możemy iść w prawo lub w lewo. Pod górę lub w dół. Jednak ta wolność ma pewne ograniczenia, bo chcąc nie chcąc tkwimy w różnych rodzajach niewoli – jesteśmy zmuszeni np. do przyjmowania pokarmów oraz płynów. Cóż, niektórym ta niewola bardzo się podoba, wskutek czego rozrastają się do takich rozmiarów, że powinni płacić podwójną stawkę ZUS i kupować co najmniej dwa bilety w autobusie, inni z kolei prawie nigdy nie trzeźwieją. Jednak wolność wyboru pozostaje nawet w takiej sytuacji fizjologicznego przymusu. Oczywiście, że pop-psychologia trąbi ze wszech stron, że właściwie wystarczy pamiętać tylko o sobie i tym kryterium się kierować podczas życiowych poczynań. To oczywiście prawda, jednak pewna jej część zostaje tutaj niewypowiedziana, czy to przypadkiem, czy celowo, tego nie wiem na sto procent, stawiałbym raczej na to drugie.
A cóż to za niewypowiedziana część? Otóż taka, że należy pamiętać o sobie, to byłoby bardzo wskazane, jednak warto zastanowić się nad tym, czy twoja decyzja jest ekologiczna. Czyli – nie naruszy istniejącego, funkcjonującego systemu bądź układu i nie sprawi, że ktoś poczuje się przez twoją decyzję pokrzywdzony. Niełatwe to zadanie, zwłaszcza, że nie zawsze da się przewidzieć, kto mógłby ucierpieć wskutek takiej a nie innej decyzji.
Jednak ludzie – istoty głównie emocjonalne, a mniej racjonalne - rzadko przejmują się tym, jak ich decyzja wpłynie na życie innych. Niektórzy są nawet przekonani, że swoją decyzją poprawią innym życie i dadzą im to, czego w ich mniemaniu potrzebują. A to nie do końca tak działa. Nikt z nas przecież nie wie, czego tak naprawdę chce drugi człowiek – zatem jak mu to dać? Albo inaczej: po co mu to w ogóle dawać? Gorzej, kiedy ktoś głośno komunikuje, czego nie chce, a uszczęśliwiacz mimo to wciska mu tę niechcianą rzecz, niby dla jego dobra. Jak to mówią, nie czyń bliźniemu tego, co byś chciał, aby on uczynił tobie – wasze gusta mogą się odrobinę różnić.
Dajmy na to, że nie lubisz wątróbki, a ktoś ciągle ci tę wątróbkę wciska – gotowaną, smażoną, w galarecie, z dżemem, z cebulką, mieloną, w całości, z grilla, w karmelu, w bułce, z kebabem itd. W efekcie tak zmasowanej gastronomicznej ofensywy masz w końcu tę wątróbkę polubić. W życiu dzieje się zazwyczaj dokładnie odwrotnie – zaczynasz nienawidzić wątróbkę jeszcze bardziej. A wymuszona znajomość? Im bardziej ktoś ci się narzuca, tym mniej go lubisz. Albo ktoś podejmuje za ciebie decyzje i żąda ślepej ich akceptacji, a ty nie chcesz, bo nie taka była umowa albo żadnej umowy w ogóle nie było.
No to co robić? Tu – nieoczekiwanie – z pomocą przychodzi telewizja, w której czasem pojawia się zdanie warte przytoczenia. Owo zdanie pochodzi z filmu (tytułu nie pamiętam), na który trafiłem przypadkiem podczas wizualnego zbliżenia w ekranem telewizora. W filmie pojawił się Jeremy Irons grający staruszka po przejściach. Jeremy przechadza się po szklarni i podlewa roślinki, tocząc konwersację z młodym człowiekiem, najwyraźniej jeszcze życiowo nieopierzonym. I w pewnym momencie pada piękne zdanie: Łatwo jest podjąć decyzję. Prawdziwa sztuka polega na tym, by potem umieć żyć z jej konsekwencjami.
1 komentarz
kiwi, 22.11.2017, 18:30
Przy wątróbce z dżemem padłam ze śmiechu. Natomiast piękne zdanie przytoczyłam mężowi. No cóż - odparł filozoficznie: - dlatego ja kochanie, pracuję daleko od domu i zjeżdżam tylko na niedzielę:)