Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Sport i zdrowie

Highway to Hel(l), czyli debiut z...

31 października 2019

Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...

Meantime, czyli podróż wehikułem...

18 listopada 2018

Może to przez tę aurę, bo mży, jest mgliście i ogólnie niesympatycznie, pogoda może być zatem wygodnym wytłumaczeniem każdego rodzaju...

Polska dusza w disco polo, czyli nieudany eksperyment

28 lutego 2017, komentarze (1)

W sumie to wszystko przez telewizor, w którego pobliżu byłem przez chwilę w weekend. Bo właśnie tam mignęło, że w poniedziałek, czyli wczoraj, z Faktem wyjdzie płyta z hitami disco polo. No i postanowiłem zrobić na sobie eksperyment, by odpowiedzieć na następujące pytanie: czy dam radę przeczytać całą gazetę słuchając jednocześnie pień celebrytów muzyki totalnie ułatwionej? Eksperyment rozpoczął się wczoraj po południu, to znaczy wtedy nastąpiła pierwsza próba, kolejne podejścia, mocno przerywane na skutek mentalnych omdleń niżej podpisanego, musiały być kilkakrotnie wznawiane.

Zacznę od gazety. Jaki jest Fakt, większość wie – treści mniej więcej takie: ten (45 l.) pojechał tam, tamta (32 l.) kupiła sobie to, ten (26 l.) powiedział o tamtej (47 l.), że widziała tamtego (21 l.), kiedy jechał z tą (36 l.) w kierunku tamtych (57 l. i 51 l.). Poza tym Allan (13 l.), syn Edyty Górniak (44 l.) poczuł się jak mężczyzna i bez konsultacji z matką zmienił sobie fryzurę, a Kraśko (46 l.) zabrał Rusin (46 l.) w góry. Przy lekturze Faktu nie trzeba się wysilać, słownictwo jest proste i działa na najbardziej płytkie warstwy wrażliwości. Tak było od początku i to się raczej nie zmieni. Odbiorca prosty chce prostego tekstu, który będzie w stanie zrozumieć i który wzbudzi w nim stosowne uczucia.

A co z płytą? Najpierw tak: gdyby nie linie wokalne, uznałbym ją za całkiem przyzwoity twór instrumentalny, zapełniający wolną przestrzeń w tle. Niestety, tak dobrze nie jest. Wokale są, w większości ciężko strawne, bo większość osobników męskich uprawiających disco polo śpiewa takimi głosami, jak gdyby poszli na operację usunięcia migdałków, a pijanemu laryngologowi omsknął się skalpel i ciachnął organy położone piętro niżej.

Są też dwa utwory z wokalem żeńskim i jednego z nich da się w takim zestawieniu nawet posłuchać – to wokalistka zespołu Piękni i Młodzi. Wszystko zależy od tego, w jakim otoczeniu dany utwór się pojawia – gdyby ta sama piosenka znalazła się na składance obok wokalistek zawodowych, sprawa brzmiałaby zupełnie inaczej. Choć w disco polo bywały dobre głosy (np. Amadeo, Buenos Ares), to nie tak, że nie umieją tam śpiewać.

Co znalazło się na płycie? Oczywiście Zenek i pieśń o obłędzie związanym z wejrzeniem w zielone oczy. Czy Zenek skrzyżował spojrzenie z Bazyliszkiem? Chyba nie, bo wtedy zamieniłby się w kamień (i pozbawił szansy na kolejne hity). Może w dzisiejszych czasach kamień już nie ma mocy, tylko człowiekowi miesza się w głowie. A może to po prostu piosenka o samotności? Poza tym „Szalona” (znowu o obłędzie?) z legendarnym już, a może nawet kultowym, błędem gramatycznym w tekście, „Ona tańczy dla mnie”, polska wersja rosyjskiego „Kanikuły” i – na samym końcu – Ivan Komarenko i „Czarne oczy”. Oczy płytę otwierają, oczy ją zamykają. Lecąc sucharem, powiedziałbym – płyta dla okulistów. Ha ha ha.

Czy dałem radę przeczytać gazetę i przesłuchać płytę? Nie. Eksperyment się nie udał. Disco polo nie da się słuchać z płyty (to w ogóle pierwsza płyta z tego typu graniem w moim posiadaniu). Takie coś przejdzie na weselu i podobnych imprezach, kiedy goście mają już mocno w czubie i liczy się już tylko dudniący rytm. Jednak wciąż pozostają teksty… Zagraniczne piosenki są o tyle dobre, że kiedy się nie wsłuchasz, nie musisz nic rozumieć. I w większości przypadków to zbawienne rozwiązanie, bo teksty z reguły są tak durne, że lepiej nie wiedzieć, co oni tam wyśpiewują. Piosenek z dobrym tekstem jest jak na lekarstwo. A na to lekarstwo trzeba mieć receptę. Płyta czym prędzej wyjechała z odtwarzacza, a zastąpił ją „Renewal” Kreatora. Balsam dla ucha, w teksty się nie wsłuchiwałem…


Choć wszystko jest kwestią gustu. A o gustach się nie dyskutuje.

Po co w ogóle kupiłem ten zestaw? Po pierwsze z wyżej podanego powodu, po drugie dla rozwoju własnego, po trzecie by sprawdzić, jak dobrze umiem dopasować się do bieżących czasów, w których DP staje się wiodącą muzyką ogólnonarodową. Poza tym na pierwszej stronie Fakt zachęcał do zakupu, pisząc „Do kupienia w wybranych punktach sprzedaży”. Czyli seria limitowana. No i jak tu nie zainwestować 8 PLN w taki rarytas? A w książeczce stanowiącej komplet z płytą widnieje taki tekst:

Najwyraźniej disco polo to nie jest chwilowa moda, która przeminie, jak niektórzy wieszczyli. Wygląda na to, że takie piosenki jak „Czarne oczy” czy „Szalona” zostaną z nami na dobre. Nic w tym dziwnego – trudno znaleźć inny gatunek muzyczny, który lepiej przemawiałby do polskiej duszy.

Korzystając z takiego urządzenia mierniczego, warto w tym miejscu zadać sobie pytanie: ile polskiej duszy jest w tobie?

A gdyby ktoś chciał przeprowadzić na sobie identyczny eksperyment, jestem gotów dla dobra nauki pożyczyć (pod zastaw, umowa sporządzona notarialnie) niezbędne do tego akcesoria.

1 komentarz

martac, 07.03.2017, 21:37

Spodziewałam się czegoś miażdżącego, a tu bardzo wyważona opinia. Przejście na muzykę zespołu Kreator dość mocne, ale rzeczywiście oczyszczające, nawet jak sie tego nie słucha na codzień.