Highway to Hel(l), czyli debiut z...
Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...
Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...
W sumie to wszystko przez dzisiejszą audycję w „Trójce”. Audycja rozpoczęła się po godzinie 16, trwała prawie 2 godziny, a...
Może to przez tę aurę, bo mży, jest mgliście i ogólnie niesympatycznie, pogoda może być zatem wygodnym wytłumaczeniem każdego rodzaju...
Okazuje się, że bycie zdrowym niekoniecznie wychodzi na zdrowie. Człowiek zdrowy nie ma na co narzekać. W związku z tym narzekacze mogą go nie lubić, a „przyjaciele” z przychodni mogą się od niego odwrócić.
Kim właściwie jest człowiek zdrowy? Generalnie kimś, kto nie marudzi i nie marzy o tym, żeby zachorować. Człowiek zdrowy robi z reguły jakieś rzeczy, które dostarczają mu radości. A kiedy mózg wyczuwa endorfiny, zaczyna funkcjonować znacznie lepiej niż na wyschniętej pustyni rozpaczy.
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że większość z nas jest chora i przebywa we władzy wspomnianej rozpaczy na własne życzenie. Założę się, że natknąłeś się kiedyś na jakiegoś człowieka, który tylko wtedy dobrze się czuł, kiedy czuł się źle. Bo właśnie wtedy ktoś musiał się nim zaopiekować. Można powiedzieć, że to jeden ze sposobów zacieśniania więzi międzyludzkich. Mam wrażenie, że nieco wątpliwy, lecz pewnie znajdą się i tacy, którzy będą mieć na ten temat zupełnie inne zdanie. Takie są w końcu prawa wolności słowa i przekonań.
Osobiście lubię uprawiać sport, bo dzięki temu czuję się znacznie lepiej. Energia rodzi energię, a wysiłek fizyczny sprawia, że mam większą ochotę do działania. I wiele rzeczy wydaje mi się przyjemniejszych. A może po prostu te rzeczy są nadal tak samo przyjemne jak wcześniej, tylko że nie dostrzegałem tego, kiedy opadło mnie przygnębienie? Zwykle tak jest.
Kiedy dobrze się czujesz – a dobre samopoczucie rodzi się w twojej głowie – wszystko wokół zaczyna ci sprzyjać. Ktoś powiedział mi ostatnio: hej, zaraz, skręciłem kostkę i mam być zadowolony? Odpowiedziałem, że wcale nie, kostka musi się zwyczajnie naprawić, ale jeśli będziesz w kółko wracał do tematu cierpienia i bolącej kostki, to te myśli tak ci się spodobają, że potem nie będziesz mógł bez nich żyć. Choć z drugiej strony zawsze to jakieś towarzystwo w chwilach samotności.
A chodziło o co innego – tamta osoba tak naprawdę nie miała ochoty biegać, ale za nic w świecie nie chciała się do tego przyznać. Kostka bardzo długo nie przestawała boleć. Cuda? Raczej nie, to samospełniające się proroctwo, czy może życzenie.
Ktoś inny z kolei zapytał mnie tak: słuchaj, po co ten sport, te rolki, bieganie, przecież i tak pójdziemy do piachu?
Odpowiedziałem zgodnie z prawdą: nie mam pojęcia. Ale masz wpływ na jedną rzecz – już wcześniej możesz przygotować sobie dziurę w ziemi w takim rozmiarze, w jakim będzie ci najwygodniej.
1 komentarz
amy21, 09.08.2013, 17:31
he, he, my Polacy tak mamy, im gorzej - tym lepiej :D a może to nie tylko Polacy i owadowa reklama za bardzo na mnie wpłynęła?