Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
Kończy się styczeń, pył z lawiny noworocznych postanowień zdążył opaść, więc pokusiłem się o pewne związane z tym przemyślenie. Echa uroczystych noworocznych obietnic pewnie jeszcze rozbrzmiewają, przywodząc na myśl szampańską zabawę i rosnącą wtedy moc, dzięki której realizacja owych obietnic okaże się bułką z masłem. Ponadto na początku nowego roku, jak to zwykle bywa, w wirtualnym świecie doszło do tradycyjnej wysypki możliwości - jednostki ludzkie cytują wypowiedzi przeróżnej maści mówców motywacyjnych, wedle których wszystko jest możliwe i każdy może.
Zasadniczo nie ma w tym procederze niczego nowego, jednak czas płynie szybko i należałoby coś z tymi obietnicami ewentualnie zrobić. Jeśli mają drgnąć z poziomu deklaratywnego, to bezwzględnie należy przekuć je w czyn, wziąć się do działania i osiągnąć zamierzone rezultaty. A mówcy mówią „wszystko możesz”, „teraz jest twój czas” itd. Aż głupio nic nie robić.
Bo za powrót do przerwanych działań czy przyswojenie sobie nowej sprawności – języka, szydełkowania w rytm samby czy znanego z powieści Kurta Vonneguta sposobu porozumiewania się za pomocą systemu pierdnięć i stepowania – możesz zabrać się właściwie w każdym momencie. Jednak zanim zaczniesz, warto zrobić elementarny autoremanent np. zbadać, jaki jest twój naturalny rytm, czy rzeczywiście masz na tyle siły, by coś osiągnąć, i czy w ogóle masz ochotę cokolwiek robić. Innymi słowy warto trzeźwo spojrzeć na własne możliwości, chęci i kompetencje. Trzeźwe spojrzenie daje zupełnie inny obraz niż to spowite mgłą nowego roku pomieszanego z pustymi kaloriami obietnic, w większości bez pokrycia.
Dlaczego warto ocenić poziom własnych kompetencji? Bo jeśli tego nie zrobisz, możesz doświadczyć bolesnego rozczarowania. Przykład: jeśli po zakończeniu edukacji szkolnej miałeś 20 lat przerwy w uczeniu się czegokolwiek, nauka nowego języka nie pójdzie jak po maśle i raczej nie zaczniesz płynnie mówić po 20 lekcjach. Najpierw trzeba złagodzić efekt tak długiej przerwy, zmusić mózg, żeby przestawił się na nowe działanie, żeby wytworzyły się w nim nowe ścieżki neuronowe itd. To nie tak, że nagle, ni z tego ni z owego, siadasz i oto już wszystko umiesz. Podobnie jest z siłownią – parę wizyt nie wystarcza, żebyś wyhodował mięśnie jak Arnold, bo on poświęcał na rzeźbę ciała długie godziny i z pewnością wylał hektolitry potu.
Wniosek może być następujący – pewne rzeczy przychodzą każdemu w nas łatwiej, inne trudniej. To naturalne, bo przychodzimy na ten świat, by odegrać swój bezcenny epizod, z określonymi predyspozycjami. Dlatego jedni są dobrzy w czynnościach manualnych, innym lepiej idzie rozwiązywanie równań trzeciego stopnia, jeszcze inni „łykają języki”. Tak już jest i tyle. Możesz nauczyć się większości rzeczy, które cię w życiu zainteresują, jednak do każdej z nich będziesz potrzebować innego poziomu zaangażowania. Nie wszyscy nadajemy się do tej samej czynności w jednakowym stopniu, jednak możemy ją opanować tak dobrze, na ile pozwolą nam nasze predyspozycje - bez względu na to, co ci obiecują tak zwani mówcy (de)motywacyjni czy inne jednostki (politycy?), które w swym mniemaniu posiadły wiedzę absolutną. Bo obiecywać można wszystko, zwłaszcza, kiedy nie bierze się za owe obietnice żadnej odpowiedzialności.
1 komentarz
hamama, 30.01.2017, 09:51
Celne spostrzeżenia, jak zwykle. Opieranie się na "mądrościach" zasłyszanych od różnych mędrców za daleko nie zaprowadzi, szczególnie jeśli nie posiada się kompetencji. Z drugiej strony czasem te hasła stają się bodźcem do działania, ale to właśnie z działaniem jest największy kłopot, dlatego same obietnice (często nierealne) nie wystarczają.