Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
Dziś proponuję opowiadanie, które powstało dawno temu, bo w roku 2004. Mimo upływu lat temat wydaje się aktualny, oczywiście tu zostal mocno przerysowany, jednak ocena i wywołane lekturą przemyślenia to już sprawa bardzo osobista. Miłego czytania!
Mieszkańcy tej niewielkiej, gminnej wsi, szczycili się posiadaniem własnej parafii oraz wybitnym skąpstwem. Nie raz już powyższa przypadłość rozdrapywała ranę konfliktu z proboszczem, który z jakże oczywistych i zdecydowanie egoistycznych powodów nie mógł upiornego sknerstwa swych parafian przeboleć. Kłuło go w oczy rozpasanie konsumpcyjne poddanych duszyczek, kiedy to w sobotnie popołudnia, z ogromnym, wołającym wręcz o rupturę i wypadnięcie dysku trudem, targały wyładowane do granic możliwości ekologiczne foliowe torby z zakupami. Dodać wypada, iż owe wyolbrzymione ilościowo zakupy targane były ze sklepu wielobranżowego, należącego do miejscowego spekulanta, który, na domiar złego, miał z proboszczem na pieńku (zbyt mało – jak na swoje domniemane możliwości - zapłacił za pogrzeb dziadka) i psuł tym samym dobre imię gminy.
2 komentarze
martac, 01.01.2017, 21:59
Niby zabawne, a przeraża... Jak zwykle zresztą.
ya, 04.01.2017, 13:05
no i rysunek to już też klasyka :)))))) bravo!