Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
W posiadanie książki Magdy Skubisz „Dżus & Dżin” wszedłem trochę przypadkowo, jednak z jakiegoś powodu nie odłożyłem jej na półkę z zamiarem późniejszego przeczytania, lecz zacząłem zaglądać do niej od razu, na raty, że niby tylko kawałek, strona, akapit, parę zdanek. Okazało się, że z pewnymi książkami tak się nie da i trzeba je – czy się tego chce, czy nie – przeczytać od początku do końca. Co też uczyniłem.
„Dżus & Dżin” to numer 2 trzyczęściowego cyklu: pierwsza to „LO Story”, trzecia – „Chałturnik”. To książka przeznaczona dla młodzieży, do której ja – z racji zaawansowania w latach - już się niestety zaliczać nie mogę, chyba że do skrajnego odłamu młodzieży emerytalnej w wieku silnie popoborowym. Jak już mówiłem, fabuła wciąga. A mowa tu o licealistach z Przemyśla, którzy doświadczają przygód różnych, mniej lub bardziej prawdopodobnych, przy czym prym wiedze tutaj Ryba (prawdziwe imię: Kasia), uchodząca za główną bohaterkę.
W „Dżusie” (to tak w ogóle nazwa pewnego trunku, który Ryba łapczywie spożywa, płyn ten bowiem pozwala lżej znosić egzystencjalne cierpienia) Ryba ma zostać sama w domu podczas ferii i pilnować podejrzanego dobytku. Ten czas samotności ma być okazją, by rozpamiętywać zawód miłosny, jednak życie narzuca tu oczywiście inny scenariusz. Główna bohaterka to ciekawa osóbka, może nawet powinienem ją określić małą diablicą, którą pewnie przydałoby się przełożyć przez kolano i za pomocą niezłagodzonych poprawnością polityczną klapsów sprawić, by jej zdezorientowany umysł wrócił na właściwe miejsce, jednak tu złapałem się na jednej rzeczy – to nastolatka, a ja patrzę na to z perspektywy dorosłego. A to zupełnie inna perspektywa. Bo jako nastolatek wcale nie byłem aniołkiem i pewnie wiele osób miało wobec mojej fizjonomii podobne zapędy. Zatem w takich momentach natychmiast zmieniałem sposób postrzegania – czytaj to na poziomie nastolatka, mimo że nie przenosiłeś kałachów w plecaku i nie gadałeś z gangsterami z targowiska (chyba że nieświadomie, czego wykluczyć nie mogę). No dobra, więcej fabuły nie zdradzę, może poza tym, że Rybie udaje się zaspokoić swój uczuciowy głód, co może dobrze dla niej rokować na przyszłość. Mam nadzieję, że te wątki autorka rozwinęła w „Chałturniku”.
Książka napisana jest żywo, osobiście podobają mi się wstawki dla słuchowców – pojawia się na przykład mini wykład na temat klangowania, ale to akurat łatwo zrozumieć: autorka jest z wykształcenia muzykiem, więc siłą rzeczy przemyca tego typu smaczki w swej książce (i pewnie w pozostałych też). Dodam, że fajnie się czyta tekst napisany przez osobę, z którą w dużej mierze podzielam zainteresowania. To rodzaj „zbliżenia”, jeśli mogę to tak nazwać.
Magda Skubisz oprócz pisania także śpiewa – poniżej przykład jej możliwości wokalnych:
Można też połączyć dwie rzeczy – czytać i słuchać śpiewającej autorki. To bardzo miłe połączenie, sam się o tym przekonałem.
12 komentarzy
ya, 28.11.2016, 11:47
ciekawy, jazzowy głos, posłucham więcej, na książkę z racji wieku raczej się nie skuszę ;)
Magda Skubisz, 29.11.2016, 16:18
Bardzo dziękuję za entuzjastyczną recenzję. W przeciwieństwie do Ciebie nie jestem w stanie równocześnie słuchać muzyki i czytać - zazdroszczę tej umiejętności. Duża oszczędność czasu :-)
Mariusz Włoch, 29.11.2016, 17:50
Ależ proszę, Magdo :) Co do równoczesnego słuchania i czytania, to można chyba wyrobić sobie taki nawyk, chociaż kiedy chce się przeżyć muzykę w pełni, książka idzie na bok - a kiedy już dany utwór zna się na pamięć, powrót do książki staje się łatwiejszy. Ciekawe, czy jeszcze ktoś tak ma :)
Backonik, 29.11.2016, 20:16
Chyby ja tak też mam. Równie dobrze (tak patrząc po mojej specyfice pracy) nie mog tworzyć projektów bez muzyki. Czyli się da. tratatata
Mariusz Włoch, 29.11.2016, 22:31
Chyba powinniśmy odróżnić słuchanie muzyki jako tła od słuchania "na wyłączność" i delektowania się. Dla mnie to dwie różne rzeczy - muzyka w tle niech sobie gra, ale kiedy wypadałoby wyłapać "smaczki", wtedy nastawiam uszy tylko na muzę. Można inaczej?
Marcin M, 30.11.2016, 12:40
Autorka książki wydaje się ciekawą osobą. Dobrze że nie jest bardzo znana, bo wtedy ludzie przestają być ceikawi...
Mariusz Włoch, 30.11.2016, 13:24
Ciekawe spostrzeżenie, Marcin.
Magda Skubisz, 30.11.2016, 14:40
Marcin M. - piękne! :D Zajady mi się porobiły ze śmiechu (co w moim zawodzie jest dość groźne;-)). Szkoda, że nigdy tego nie zweryfikujemy :-)
Marcin M, 30.11.2016, 20:38
Dlaczego mielibyśmy nie zweryfikować? Nigdy nie wiadomo, jak się kariera potoczy. I uważaj na zajady :)
Magda Skubisz, 01.12.2016, 09:52
Prewencyjnie zszyję sobie kąciki ust :-)
Marcin M, 01.12.2016, 20:42
Zgodzę sie na to zszycie tylko pod tym warunkiem, że nie zaszkodzi to Twojej urodzie :)
Magda Skubisz, 28.12.2016, 11:38
Będę wyglądać jak Joker :-)