Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Sport i zdrowie

Highway to Hel(l), czyli debiut z...

31 października 2019

Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...

Meantime, czyli podróż wehikułem...

18 listopada 2018

Może to przez tę aurę, bo mży, jest mgliście i ogólnie niesympatycznie, pogoda może być zatem wygodnym wytłumaczeniem każdego rodzaju...

Kawa i dym, czyli na koszmarne sny zalecamy dźwięk

9 października 2016, komentarze (4)

Jan Borysewicz to weteran na polskiej scenie muzycznej, więc nie trzeba go przedstawiać. Na swej najnowszej płycie pt. „Kawa i dym” potwierdza, że wciąż jest w znakomitej formie.

Album rozpoczyna się bardzo spokojnie od utworu „Na drugi raz”. Przyznam się, że jak na rockową płytę to wolałbym coś nieco ostrzejszego, chyba że wspomniana balladka ma za zadanie przygotować słuchacza na resztę, sprawić, by wczuł się w klimat płyty. A może to także trzy minuty, aby po włączeniu płyty iść i wycisnąć „szczura” z zalanej wcześniej herbaty ekspresowej.

Jak się okazuje, otwierająca album balladka to lekki kamuflaż, bo po chwili uszu słuchacza dobiega mocne uderzenie w bębny, a po nim do akcji wkracza reszta orkiestry i oto już rozbrzmiewa najbardziej rockowy kawałek na płycie  – „Bananowy dżem”, z jakże prostym przepisem na pewne życiowe przypadłości:

Nie boimy się politycznych roszad / Na koszmarne sny zalecamy dźwięk / Gitarowy riff i owocowy koktajl

Usłyszałem ten utwór po raz w pierwszy w „Trójce” będąc akurat przejazdem w Lidzbarku Warmińskim. „Bananowy dżem” i Lidzbark nie są z sobą w żaden sposób połączone, jednak ucho podchwyciło świetną melodię i powstało skojarzenie. Śpiewem zajął się we wspomnianym kawałku Piotr Rogucki – jest ciężko, melodyjnie i gitarowo kapitalnie. Bo Bo to świetny gitarzysta – gra lekko i finezyjnie, w sposób, o jakim wielu gitarzystów, zwłaszcza tych pozbawionych emocji technicznych perfekcjonistów, może tylko pomarzyć.

Wokalem na płycie zajmuje się główny zainteresowany, jednak oprócz niego pojawiają się także goście: wspomniany już Piotr Rogucki, Ruda (ale nie ta, która w disco polo tańczy jak szalona), Igor Herbut, Damian Ukeje czy Piotr Cugowski, który sposobem śpiewania coraz bardziej przypomina swego ojca. To chyba w jakiejś mierze przechodzi w genach.

A muzycznie na płycie dzieje się naprawdę sporo. Wysłyszeć tu można „typowe” dla Borysewicza bluesowe ciągotki, które przejawiają się w prowadzeniu linii wokalu i gitary („Ocal mnie już dziś”) – takie rozwiązania stosował m.in. Tadeusz Nalepa (i był w tym rewelacyjny). Bluesem powiewa także i w innych kawałkach – „Odczep się Kostucho” równie dobrze mógłby zagrać Joe Bonamassa, co stanowi nie lada komplement dla Bonamassy, ma się rozumieć.

To, że muzycznie jest rewelacyjnie, jest również zasługą pozostałych muzyków: Wojtka Pilichowskiego (podtrzymuję swoje zdanie, że to najlepszy basista świata), który gra tutaj spokojnie i bez popisów, ale jest przecież w gościach, więc nie wypada szarżować, oraz perkusista Radka Owczarza, na co dzień grającego właśnie z Pilichowskim.

Płyta kończy się pięknym, smutnym utworem „Razem nie będzie nas”, z kapitalnymi gitarami (ale czy na reszcie płyty jest inaczej?). I co potem? Bananowy dżem?

Kiedy piszę te słowa, płyta obraca się w odtwarzaczu po raz n-ty, a ja jakoś nie mam ochoty jej zmieniać. Bo to płyta świetna i godna polecenia – jedna z lepszych, które ostatnio wpadły mi w ucho. Jan Bo nagrał kawał naprawdę dobrej muzyki. I mimo że wolę go jako gitarzystę niż wokalistę, to w obliczu dobrych doznań, jakich „Kawa i dym” dostarcza, nie ma to żadnego znaczenia.


4 komentarze

Marcin M, 11.10.2016, 21:50

Duża moc i fajne piosenki, dobra płyta.

martac, 18.10.2016, 14:07

warto!

gosc, 14.11.2016, 09:46

jak zwykle janek stanal na wysokosci zadania i pokazal klase

Piotrek K, 09.12.2016, 10:59

Bananowy dżem - palce lizać!