Highway to Hel(l), czyli debiut z...
Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...
Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...
W sumie to wszystko przez dzisiejszą audycję w „Trójce”. Audycja rozpoczęła się po godzinie 16, trwała prawie 2 godziny, a...
Może to przez tę aurę, bo mży, jest mgliście i ogólnie niesympatycznie, pogoda może być zatem wygodnym wytłumaczeniem każdego rodzaju...
Podejrzewam, że coś takiego przydarza się większości z nas, może nawet każdemu. To w sumie jeden z figli, jakie płata ludziom mózg (dotyczy oczywiście tych, którzy mózgu używają). A polega on na tym, że słyszysz urywek piosenki, której za nic w świecie nie możesz połączyć z resztą utworu, nie mówiąc już tytule czy wykonawcy. Czyli – słyszysz część zwrotki, a za nic nie możesz przypomnieć sobie, jak szedł refren, o ile takowy oczywiście był. Albo odwrotnie – refren gra ci w głowie, a zwrotka za nic w świecie nie chce się przypomnieć. Albo słyszysz parę linijek czy nutek i na tym koniec. A wydawałoby się, że już, już usłyszysz więcej…
No i chcąc nie chcąc zaczynasz poszukiwać zaginionej treści. Czasami takie poszukiwania trwają kilka minut, godzinę czy nawet parę dni, w innych przypadkach mogą przejść w lata. Tak właśnie było w przypadku pieśni, o której dzisiaj piszę.
Gdzieś w roku 1991 usłyszałem ułamek refrenu pewnej piosenki. Fragment był na tyle charakterystyczny, że ostał się w pamięci, tyle że w żaden sposób nie mogłem go połączyć z resztą. W tamtym czasie słuchałem głównie muzyki łomoczącej, a tu pojawiła się treść lżejsza, zatem gatunkowo odrobinę obca, no i szukaj wiatru w polu. Jednak kołacząca się po głowie melodia nie dawała spokoju, przypominała się z uciążliwą regularnością, łaskotała, podpuszczała, irytowała, by za chwilę na powrót czmychnąć do kryjówki. W tamtych czasach nie było tak szerokiego dostępu do informacji, chociaż nawet w dzisiejszych okolicznościach brak punktu zaczepienia komplikuje sprawę. Zostałem zatem zmuszony prowadzić śledztwo środkami leżącymi w moim zasięgu.
Przetrząsnąłem zapasy dostępnej mi muzyki – domowej i nie tylko. Jako że tajemniczy utwór zaciągał mocno gotyckim pop-rockiem, zbadałem alibi podejrzanych The Sisters of Mercy, Love Like Blood, Fields of the Nephilim, jednak ta grupa podejrzanych zionęła odpychającą niewinnością. Kolejni podejrzani - Sandra, Modern Talking i Shazza - także nie doprowadzili do przełomu w śledztwie. Zrozpaczony rzuciłem się na fonograficzne dokonania Vadera i Behemotha z nadzieją, że może oni w jakimś trudnym momencie kariery nagrali coś spokojniejszego. Nic. W akcie desperacji rzuciłem się na Majkę Jeżowską i Fasolki, jednak i ten kierunek okazał się niewłaściwy. Nadal tkwiłem w ślepej uliczce braku istotnych wskazówek.
I wreszcie, jakiś miesiąc temu ponownie usłyszałem w „Trójce” ten utwór. Jak rącza gazela doskoczyłem do radia i poznałem rozwiązanie: „Cuts You Up”, wykonawca Peter Murphy, wcześniej ziejący w mikrofon grupy Bauhaus.
No i wszedłem natychmiast na youtube, a tam okazało się, że „Cuts You Up” ma grubo ponad 6 milionów wyświetleń! Pięknie, tu świat się kręci, tylu ludzi obejrzało jutjubowe wideo, a ja w takiej sromotnej niewiedzy. Natychmiast znalazłem płytę na allegrze (lubię tę odmianę, nawet bardzo), no i słucham teraz całego longpleja. Przyjemny pop-rock, z nutką tajemniczości, w pewnym sensie typowy dla roku 1990, kiedy płyta Petera Murphy’ego „Deep” się ukazała. Wiele na niej smaczków nawiązujących do dokonań Petera Gabriela, zwłaszcza ostatni kawałek „Roll Call” – tak, jakbym słuchał płyty „So” Gabriela. Ale to tylko moje skojarzenia.
Po 25 latach znalazłem winnego i zakończyłem śledztwo. Z jednej strony poczułem ulgę, że wreszcie, że w końcu się udało, że już wiem. Z drugiej pojawiło się pewne rozczarowanie, że wreszcie, że w końcu się udało, że już wiem. W sumie to nie wiem, co o tym myśleć.
I kiedy piszę te słowa, w głowie gra mi kawałek innego utworu, znów wyrwany gdzieś ze środka, i ponownie nie mogę go z niczym połączyć… Jedyne co wiem, to to, że tym razem mam płytę z tym nagraniem gdzieś na półce…
2 komentarze
hamama, 16.09.2016, 14:41
Rozumiem to poszukiwanie - sama kieduś szukałam jednego utworu Madonny (nawet nie pamiętam, który to był) przez długi czas. W końcu przyszło rozwiązanie, chyba na spacerze w lesie.
Mariusz Włoch, 18.09.2016, 19:59
Chyba najważniejsze, że poszukiwania zakończyły się sukcesem, prawda?