Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
To opowiadanie napisałem jakoś niedawno i z jakiegoś powodu - oczywiście niewytlumaczalnego - postanowiłem je tu dziś zamieścić. To historia trochę o tym, że trawa za płotem nie zawsze jest bardziej zielona, a tam, gdzie nas nie ma, wcale nie musi być fajniej.
Poniżej fragment otwierający:
Naprawdę łatwo poszło. Dużo łatwiej niż myślałem. Może to szczęście debiutanta. Bo postanowiłem się powiesić. Po raz pierwszy. I chyba ostatni. Wcześniej wiele razy planowałem pozbawić się życia, ale jakoś nie umiałem się za to porządnie zabrać - za każdym razem zapał mnie opuszczał, a rozsypane życie nagle się sklejało. Coś jak puzzle z funkcją automatycznego układania się. Pyk i znowu wszystko gra. Na krótko, niestety. Żona, dzieci, reszta rodziny, kredyty, przytłaczająca codzienność wciąż pozostawały w tej samej wersji.
A dzisiaj dałem wreszcie radę wszystko zorganizować, chociaż nie było to najłatwiejsze zadanie pod słońcem.
Brak komentarzy