Dotrzymać słowa, czyli o zawartości...
DCM angielski 3 spełnia swój dydaktyczny obowiązek od miesiąca, więc udając, że mam tzw. wolną chwilę, piszę jeszcze parę...
DCM angielski 3 spełnia swój dydaktyczny obowiązek od miesiąca, więc udając, że mam tzw. wolną chwilę, piszę jeszcze parę...
Dziś do druku trafiła trzecia część językowej sagi DIRECT COMMUNICATION METHOD angielski: DCM angielski 3. Zapowiadałem jej wydanie już...
Kolejne egzemplarze książki DIRECT COMMUNICATION METHOD angielski 2 trafiają do rąk i umysłów nowych odbiorców, a wraz z tym...
Sposobów na naukę języków jest mniej więcej tyle, ilu ludzi. Czyli ponad 7 miliardów (przy założeniu, że każdy chce się jakiegoś języka nauczyć). Gdyby każdy chętny miał 5 własnych, unikalnych sposobów, liczba opcji wzrasta do 35 miliardów. Sporo. Ale ile to możliwości! To jednocześnie także nieco zasmucające, bo w ciągu życia nikt z nas nie miałby najmniejszej szansy przetestowania choćby i małej części tego oceanu możliwości. Dlatego znacznie zdrowszym rozwiązaniem jest poszukanie własnego sposobu i udoskonalenie go do tego stopnia, aby sprawiał przyjemność (bo czymże innym jak nie przyjemnością jest nauka języka?) i przynosił wymierne efekty.
Mogę śmiało powiedzieć, że nie ma idealnych metod - poza metodą, którą sam opracowałem, ma się rozumieć, Metodą Bezpośredniej Komunikacji (to taki żarcik, nie bierz tego na serio). A skoro tak, to każda metoda jest dobra i będę o tym w kółko przypominał, bo coś, co podoba się jednemu, komu innemu może w ogóle nie przypaść do gustu. I to tyle w kwestii osobistych upodobań. To teraz o skuteczności. To także sprawa osobista.
Przeglądałem sobie ostatnio książkę Antoniego Libery pt. „Madame” i wpadł mi w oko fragment opisujący działania głównego bohatera w kwestii uczenia się języka francuskiego. Ów osobnik stosował podejście, które często podpowiadam uczestnikom moich zajęć, aby je stosowali. Najlepiej opisuje to wszystko sam autor, więc jemu oddaję tu czcionkę:
Z podrażnioną ambicją wracałem do nauki i zaciskając zęby, wkuwałem dziesiątki zasad, wyrazów i idiomów, dopóki nie nabrałem jakiej takiej biegłości. Stosowałem też inne metody i zabiegi. Uczyłem się pisać po polsku – jak gdyby po francusku. Polegało to – z grubsza – na upraszczaniu myśli, na takim jej wyrażaniu, by się dawała z łatwością wyłożyć w obcym języku. Uczyłem się wreszcie na pamięć całych zdań lub sekwencji, które wpadały mi w ucho lub efektownie brzmiały, by móc się w stosownych momentach popisać w towarzystwie – jak brawurowym pasażem.
A jak długo trwała nauka taką brawurową metodą i kiedy miało miejsce owo popisywanie się? Bohater zdradza i tę tajemnicę:
Po latach trudów i ćwiczeń.
Tak, nauka języka to proces, który może trwać od paru dni do kilkudziesięciu lat – wszystko zależy od tego, po co się uczysz, ile chcesz się nauczyć i z jaką częstotliwością i ogólnym nastawieniem to robisz. Piszę o tym w książce „Władca Języków, czyli prawie wszystko o tym, jak zostać poliglotą”.
Wszystko zależy od ciebie:
a) na szczęście*
b) niestety*
*niepotrzebne skreślić
6 komentarzy
martac, 26.01.2016, 19:43
Fajna metoda z tym pisaniem, kiedyś nawet tak robiłam, ale potem nikt nie rozumiał o czym mówię; pewnie za dużo brawury w tym było :)
J, 27.01.2016, 12:54
lata trudów i ćwiczeń - a ludzie myślą, że odbębnią 100 lekcji i już będą mówić perfekt w nowym języku
ivo, 27.01.2016, 14:37
a to nie ma "cudownych" metod???????? :)
Mariusz Włoch, 28.01.2016, 00:09
ivo, jest cudowna metoda - Metoda Bezpośredniej Komunikacji. Wystarczy się uczyć i używać języka i gotowe ;)
ivo, 28.01.2016, 12:47
no i właśnie w tym "uczyć" jest problem - wolałbym cud :D
Mariusz Włoch, 29.01.2016, 12:13
ivo, nic prostszego - cudem jest ten komputer, który jest w głowie każdego z nas - mózg. A potem wystarczy go tylko właściwie używać i po krzyku :)