Highway to Hel(l), czyli debiut z...
Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...
Dziś tzw. Halloween, masa dzieci i osób pełnoletnich przebiera się za przeróżne straszydła, pragnąc w ten sposób...
W sumie to wszystko przez dzisiejszą audycję w „Trójce”. Audycja rozpoczęła się po godzinie 16, trwała prawie 2 godziny, a...
Może to przez tę aurę, bo mży, jest mgliście i ogólnie niesympatycznie, pogoda może być zatem wygodnym wytłumaczeniem każdego rodzaju...
Górskie ścieżki kojarzą się głównie z szutrem, kamieniami, wielkimi wzniesieniami i gwałtownymi zjazdami. I słusznie się kojarzą, bo takie właśnie są – górskie ścieżki to dla rowerzystów teren trudny i wymagający, a przez to w jakiś dziwny sposób zachęcający, kuszący, wyzywający. Po 70 km w sobotę miałem ochotę trochę od nich odetchnąć i dlatego pojechałem wczoraj w inną stronę.
Do Zgorzelca. Tym razem ruszyłem ze Szklarskiej Poręby. To pierwsza zmiana. Druga dotyczyła roweru – zamiast kolarzówki dosiadłem górala, co na asfalcie przekłada się na inną jazdę. Szersze opony, inne ustawienie przerzutek, zjazdy i podjazdy, średniej jakości asfalt… Jedzie się wolniej, jednak wygodniej.
No i zawitałem do Zgorzelca po raz drugi. Tyle że ze Szklarskiej to tylko 68 km. Mało. Potem realizacja drugiej części planu – kolejny odcinek trasy Oder-Neisse-Radweg, ze Zgorzelca do Zittau.
Czterdzieści parę kilometrów dobrego terenu, praktycznie w całości asfaltu, trasa naprawdę świetnie przygotowana,
z różnymi widokowymi niespodziankami (na zdjęciu Ostritz),
chwilami przepiękna, zwłaszcza gdy jedzie się przy samej Nysie. Góral spisywał się naprawdę nieźle, a z powodu wolniejszej jazdy łatwiej dostrzegałem znaki.
W Zittau przejazd na polską stronę do Sieniawki, potem do Bogatyni obok Kopalni Węgla Brunatnego Turów. No i dalej do Czech.
A w Czechach jak to w Czechach – czeski film. Istnieją tam trasy rowerowe, gdzieniegdzie widniał jakiś znak informacyjny, przy czym owe trasy znikają tak szybko jak się pojawiają. To znaczy trasy są, natomiast informacje o nich to chyba wielka narodowa tajemnica. Bo nawet z czeską mapą w ręku nie sposób rozszyfrować, dokąd dana droga prowadzi ani gdzie się zaczyna. Postanowiłem trzymać się głównych dróg i jechać – że wesprę się cytatem - „na wschód, tam musi być jakaś cywilizacja”. Udało się, droga prosta jak drut. Frydlant, Nove Mesto pod Smrkem, Świeradów-Zdrój.
A ze Świeradowa trudna 6-cio kilometrowa wspinaczka aż do Rozdroża Izerskiego. Potem już lekko, miło, przyjemnie do samego Zakrętu Śmierci, następnie ostro z góry do centrum Szklarskiej. Koniec trasy.
175 km. Niedużo, jednak w pewnym sensie to rekord. Po pierwsze – najdłuższa trasa w terenie bądź co bądź górskim, po drugie najdłuższa trasa na góralu. Cieszę się, że dałem radę. No i mogę powiedzieć, że byłem wczoraj w trzech krajach – w Polsce, Niemczech, Czechach. A nie, to w czterech, bo na końcu też w Polsce. Taki niewinny żarcik, ha ha.
12 komentarzy
Tomek, 14.09.2015, 23:34
Bomba Mariusz....Może wybierzemy sie tam razem albo na inne tereny....Tak trzymaj...
Mariusz Włoch, 15.09.2015, 09:11
Tomek, kto wie, terenów do objeżdżenia jest masa, oby tylko sił i chęci wystarczyło :)
Jadzia, 15.09.2015, 16:11
"To tylko 68 km. Mało." - jak dla mnie w zupełności wystarczająco, ale cóż, w twoim przypadku apetyt ewidentnie rośnie w miarę jedzenia! A propos czeskich oznaczeń - próbowałam chodzić po górach według oznaczonych szlaków porównując stan faktyczny z mapą - efekt podobny do twojego. Czeski film. Szlak oznaczony, gdzieś dojdziesz, ale pewności nie masz gdzie. Więc, albo chodzić już po znanych szlakach, albo mieć zapas sił i prowiantu.
Jadzia, 15.09.2015, 16:12
Aaaaaa! Oznaczenia na czeskich rondach też mnie zaskakiwały.
Mariusz Włoch, 15.09.2015, 18:41
Z czeskimi rondami jest tak, że w wybranym kierunku np. do Pragi, zjeżdża się z ronda dopiero za znakiem, a nie przed, tak jak w Polsce. Na początku jest z tym trochę zabawy, chociaż można zwiedzić miejsca, których nie było w planach. To chyba jakaś sztuczka dla wzmocnienia turystyki :)
martac, 15.09.2015, 18:58
Po każdym kolejnym wpisie coraz bardziej się zastanawiam, po co właściciwie jeździsz w takie długie trasy. Jest na to jakieś wytłumaczenie?
Mariusz Włoch, 15.09.2015, 20:58
Wytłumaczenie jest - jeżdżę w trasy, bo po prostu to wielka frajda przejechać te parę kilometrów. Taka trasa uwalnia endorfiny i poprawia samopoczucie. Nie ma lepszych dopalaczy :)
hamama, 17.09.2015, 12:40
Ho ho, można zwiedzić kawał świata na rowerze, szkoda że nie dam rady tyle przejechać. Bierzesz pasażerów na ramę? :)
Mariusz Włoch, 17.09.2015, 12:48
Do tej pory pasażerów nie brałem. Nie wiem, czy to wygodne tak na ramie siedzieć, przecież to w kuper się wpija :)
hamama, 17.09.2015, 13:05
Tak, parę godzin na ramie jest z pewnością mało wygodne. Muszę pomysleć na innym rozwiązaniem, bardziej samodzielnym :)
J, 20.09.2015, 17:09
Ja tam chciałabym pojechać z tobą na tandemie. Obiecuję kręcić pedałami przez 50 km :)))
Mariusz Włoch, 20.09.2015, 19:08
Mogę czynić honory pilota wycieczki, natomiast w rolę woźnicy powinnyście wcielić się samodzielnie :)