Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
Myślałem o tym przy jakiejś okazji już wcześniej, potem zapomniałem, a tu nagle samo do mnie przyszło i zaczęło się dopominać uwagi. A zamierzałem napisać – i żadnego odkrycia Ameryki tu nie będzie - że aby osiągnąć sukces, trzeba na niego zapracować. Trzeba się wysilić, wziąć się do roboty i bez zbytniego oglądania się na boki iść w stronę wyznaczonego celu. Przy czym warto pamiętać, że sukces to sprawa osobista i dla każdego z nas oznacza coś innego. To, co dla mnie jest sukcesem, może nie mieć żadnej wartości dla ciebie.
Nie nauczyłem się żadnego języka z dnia na dzień, chociaż każdy kolejny przychodził z coraz większą łatwością. Naukę rosyjskiego i niemieckiego rozpocząłem od prostych zdań, zasad gramatycznych (to były bardzo dawne czasy) i rozszerzania zasobu słownictwa. Słówka trzeba było po prostu zakuć. I poświęcić na to sporo czasu kosztem innych rozrywek np. grania w piłkę czy ganiania po lesie.
Nie napisałem podręczników językowych w tydzień. Najpierw powstawał główny zarys, potem następowało szlifowanie, poprawianie, zmienianie. Zdarzało się, że nie spałem po nocach, wyrzucając jedne tematy i wstawiając inne. Zresztą, kto by zasnął w takiej sytuacji. Ciągły tuning, bo większość autorów ma coś takiego, że nigdy nie jest całkowicie zadowolona ze swoich dzieł.
Książki „Władca Języków, czyli prawie wszystko o tym, jak zostać poliglotą” też w tydzień nie napisałem. Na jej powstanie złożyły się lata zbierania doświadczeń – w tym czasie testowałem, co w uczeniu się działa, a co można sobie odpuścić. Pojawiały się rozczarowania, porażki, opadające ręce.
Nie wsiadłem na rower i nie przejechałem długiego dystansu bez treningu. Jeżdżę od wielu lat, dlatego wyrobiłem sobie jako taką kondycję, dzięki której mogę w miarę swobodnie pokonać przyzwoitą odległość. To też nie obyło się bez wyrzeczeń, bo kiedy w niedzielny poranek większość znajomych dogorywała po sobotnich uroczystościach taneczno-alkoholowych, ja zasuwałem na dwóch kółkach. Co nie znaczy, że w takich uroczystościach od czasu do czasu nie uczestniczyłem.
Nie zasiadłem za zestawem perkusyjnym i nie zacząłem od razu grać. To też wymagało ćwiczeń, poprawiania koordynacji i ciągłego powtarzania prostych rytmów, dzięki którym łatwiej grało się potem te trudniejsze. I to też wymagało czasu, cierpliwości, poskramiania nerwów i dosadnego słownictwa.
Powyższe przykłady łączyło jedno – pasja. Była w tym także ogromna frajda. Nikt mnie nie zmuszał, nikt nie namawiał. Sam chciałem i dlatego całkiem nieźle mi to wychodziło. A inni nawet pomagali i za to jestem im bardzo wdzięczny. Bo na sukces rzadko pracuje się w pojedynkę. Z reguły przydaje się ktoś jeszcze, kto w razie potrzeby kopnie w zadek w charakterze turbosprężarki, kiedy trzeba wypowie jakieś magiczne słowo, dzięki któremu opętany ślepą pasją nieco się uspokoi i nie popełni głupstwa.
Bo według rysunku, który ostatnio zobaczyłem na FB, sukces jest jak góra lodowa. Składa się z części widocznej nad wodą i tej podwodnej, której nie widać. Z oczywistych względów ludzie widzą tylko tę pierwszą. Widzą to, że ci się udało. I to zwykle wzbudza zazdrość, zawiść czy co tam jeszcze może wzbudzać. Nie widzą – albo nie chcą widzieć - tego, ile czasu, wysiłku, wyrzeczeń i ciężkiej pracy cię to kosztowało. Nie wiedzą, jak wyglądała twoja droga do sukcesu. Droga, która jest zwykle długa, kręta i wyboista. Mimo wszystko przemierzanie tej drogi to bardzo ekscytująca podróż. Ciekawe, dokąd wybiorę się teraz. Właśnie sprawdzam rozkład jazdy.
13 komentarzy
Anna, 19.08.2015, 21:32
to ja dziś po raz kolejny o ekologii celu - jeżeli twój cel będzie dobrze postawiony, nie będzie wpływał negatywnie na innych, to będziesz mógł w pełni cieszyć się sukcesem, zazdrośnicy będą zawsze i tego nie zmienisz!
Marcin M, 20.08.2015, 12:46
Nie odkrywasz Ameryki, to prawda, ale czasem wystarczy przypomnieć o oczywistościach. Wyrzeczenia i poświęcenia to czas moich studiów, kilka razy prawie się poddałem, aż tu któregoś dnia jakaś ciocia powiedziała, że ja to się nie nadaję na studia. To był moment przełomowy, przyszła jakaś siła i wszystko zaczęło działać. Ciocia nie lubi mnie do dziś, bo studia skończyłem a jej syn na studia nie poszedł.
Mariusz Włoch, 20.08.2015, 14:10
Ciotki są czasem przydatne, jak widać.
ben, 20.08.2015, 21:21
Bohater "Pasji" Mela Gibsona nie wyglądał na zadowolonego i nie wiadomo, czy to był jego sukces, chociaż poświęcenie było wyjątkowe.
Mariusz Włoch, 20.08.2015, 23:12
Chyba nie o taką pasję tutaj chodzi.
taknie, 21.08.2015, 21:49
szlag człowieka trafia, jak cos robi i robi i robi, bo mu sie wydaje, że powinien i że bedzie sukces a tu gówno nie sukces i tylko czas zmarnowany
Mariusz Włoch, 21.08.2015, 22:31
Może zabierasz się do rzeczy od niewłaściwej strony.
Blake, 21.08.2015, 23:06
Jeśli ktoś sam nie wierzy, że osiągnie sukces, to często nie udaje mu się zrealizowac zamierzonego celu
martac, 21.08.2015, 23:13
Blake, trzeba w coś wierzyć, np. w krasnoludki. Też pomaga :)
someone, 23.08.2015, 18:09
to nie o wiarę chodzi, ale o przygotowanie do działania - trzeba wszystko zaplanować, działać i tego się trzymać, a wierzyć można faktycznie nawet w krasnoludki
Jadzia, 23.08.2015, 21:01
Mariusz, a ty co sądzisz? Przygotowanie przygotowaniem, ale wiara w sukces to chyba podstawa?
Mariusz Włoch, 23.08.2015, 22:31
Cóż, każdy czynnik jest ważny, bo jeśli któryś z nich pominiesz, to sukces może być - delikatnie mówiąc - niepełny. Przygotowanie, właściwe działania ukierunkowane na cel, samodyscyplina. Możesz pominąć któryś ze składników piekąc np. ciasto, ale czy będzie ono wtedy dobrze smakować, jeśli w ogóle się uda?
Jadzia, 24.08.2015, 10:35
A ja się będę dalej upierać, i przychylam się do Blake, że wiara to podstawa - bo nawet jeśli coś pominiesz w przygotowaniach, o czymś zapomnisz i nie jest to kluczowe dla danego działania, wówczas można improwizować i z reguły brak da się czymś nadrobić. Wiara w sukces wzmaga kreatywność. I jak jesteś przekonany, że coś wyjdzie, to pojawiające się przeszkody będziesz traktował właśnie jako przeszkody do pokonania czy ominięcia a nie traktował jako problemy