Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
11.09.2001
Trudno uwierzyć, że od zamachów w Stanach minęło już 13 lat. W tamtym czasie trudno było pojąć, że oto nagle, z dnia na dzień, przestały istnieć wieże World Trade Center – dwie budowle, często wykorzystywane jako tło w filmach czy teledyskach (nawet polski disco-polowy Skaner zastosował ten marketingowy chwyt!). 11 września 2001 roku rozpoczęła się jakaś nowa era, era galopującej zajadłości i rosnącego fanatyzmu, którego punkt szczytowy możemy obserwować teraz. Jednak nie o tym tu będzie, bo o fanatykach i innych odszczepieńcach rasy ludzkiej napisano już dość.
Zastanów się: co robiłeś w momencie, kiedy dowiedziałeś się o tym, że w jedną z wież World Trade Center uderzył samolot? Twoją pierwszą reakcją może być „nie pamiętam”, jednak to chyba nie do końca prawda. Zastanów się raz jeszcze. Za moment może się okazać, że np. siedziałeś w samochodzie, kiedy usłyszałeś o tym wypadku. W porządku, wypadek, zdarza się. Jednak chwilę później, kiedy w drugą z wież wbił się drugi samolot, sytuacja uległa całkowitej zmianie. Bo to już nie był wypadek. To był atak, coś groźnego, zasiewającego strach. Zatem pomyśl jeszcze raz: co robiłeś w chwili, kiedy w drugą z wież uderzył drugi samolot?
Kilkanaście minut po godzinie 15 czasu polskiego
Było kilka minut po godzinie 15, miałem zajęcia angielskiego z pewnym Niemcem, kiedy nagle zadzwonił telefon. Niemiec odebrał, porozmawiał i odłożył słuchawkę. Dzwoniła jego żona – poinformowała go o sytuacji w Stanach, uznaliśmy, że to bardzo dziwne i przystąpiliśmy do kontynuacji zajęć. A tamtego popołudnia miałem jeszcze cztery lekcje, krótkie przerwy, przejście z jednej sali do innej, ludzie coś tam mówili, że jakieś samoloty, że wieże się zawaliły. Wracając wieczorem do domu byłem zdziwiony, co robią w oknach świeczki. Dopiero kiedy usiadłem przed telewizorem (wtedy jeszcze takowy posiadałem), pojąłem, co się stało. Usiadłem i przesiedziałem tak chyba ze trzy godziny.
22.11.1963, 13.12.1981, 10.04.2010
A zabójstwo prezydenta Kennedy’ego w Dallas? Kiedy po latach pytano Amerykanów, co robili w momencie zamachu na prezydenta, większość z nich dokładnie opisywała swoje czynności jak gdyby mieli fotograficzną pamięć.
Albo wprowadzenie stanu wojennego w niedzielę 13 grudnia 1981 roku – rano włączyłem telewizor, a tu „śnieżenie” zamiast Teleranka. A potem pojawił się generał Jaruzelski. A po nim w telewizorze byli żołnierze i czytali jakieś ważne rzeczy ze śmiertelnie poważnymi minami.
A sobotni poranek 10 kwietnia 2010? Akurat prowadziłem zajęcia, kiedy ktoś przyniósł informację o katastrofie. Zbiegliśmy się wszyscy do radia, prawie nikt nie wierzył. Ktoś powiedział, że to opóźniony prima aprilis, że znów sobie jaja robią z ludzi, itd.
Prześlizgiwanie się
Od 1963 roku upłynęło już wiele lat, ba, nawet od 2010 roku świat uległ ogromnej zmianie – ludzie przyśpieszyli i zapragnęli jeszcze silniejszych zastrzyków adrenaliny. I zobojętnieli. I może nawet to nie do końca ich wina. Dziś można praktycznie na bieżąco oglądać ścinanie głów czy inne, w większości paskudne rzeczy dziejące się w najdalszych zakątkach planety. I w natłoku błahych informacji i szaleńczo rozwijającej się technologii na coś się natykamy, przeżuwamy to, wypluwamy i chcemy czegoś nowego. Prześlizgujemy się po miliardach informacji. Zwrócenie uwagi staje się coraz trudniejsze. Bo ludzkość wciąż chce czegoś mocniejszego i spektakularnego.
I tu pojawia się kłopot, bo życie człowieka toczy się w codzienności. „Wielkie rzeczy” nie wydarzają się każdego dnia. Co w takim razie musiałoby się wydarzyć, żeby przykuło twoją uwagę w twoim codziennym życiu?
3 komentarze
mikos, 11.09.2014, 23:58
A ja 11.09.01 po 15.00 wracałem z Biesiekierza ze spotkania z klientem. I zadzwoniła do mnie żona z informacją o płonącej wieży WTC. Zatrzymałam się przy jednym ze sklepów z elektronika i na Ich TV obejrzałem na kanale TVN24 ( kilka dni wcześniej wystartowali z nadawaniem) oglądałem widoki ze stanów ...
Gosia, 23.09.2014, 17:37
Dla mnie wielkie wydarzenie, które pozwala ciągle wierzyć w dobro na Świecie, to bezinteresowna pomoc i gest w małych sprawach.
Mariusz Włoch, 24.09.2014, 22:31
Ładnie napisane, Gosiu.