Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Komunikacja, NLP, rozwój osobisty

Wirus nie jest groźny, czyli niech...

6 października 2020

Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...

Skazani na sukces, czyli wyrok w...

30 listopada 2018

Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...

Ignorancja i zazdrość, czyli co dziennikarz wie o NLP

7 lipca 2014, komentarze (4)

Zwiędłe badyle wśród kwiatów dziennikarstwa

Okazuje się, że nawet dziennikarze Gazety Wyborczej, uchodzący za kwiat dziennikarstwa, tych, którym nie jest wszystko jedno, potrafią zachować się jak zwykli, przeciętni, biało-czarni ludzie. To znaczy nie mają zbytniego pojęcia o temacie, jednak gromią innych, że aż ziemia drży. Faktycznie nie jest im wszystko jedno. Na początku się zdziwiłem. Teraz już się nie dziwię.

Dziennikarze Gazety Wyborczej: Marcin Kącki, Wojciech Czuchnowski, Agnieszka Kublik, Mariusz Jałoszewski, we współpracy z Tomaszem Pruskiem napisali artykuł pt. „Kelner, gracz i podsłuchy” (Gazeta Wyborcza, sobota – niedziela 5-6 lipca 2014). Pomijam ogólną wymowę i treść artykułu, bo nie o nią tutaj chodzi. Chodzi o pewien fragment, który pokazuje, jakie pojęcie o opisywanych tematach mają autorzy. Dodam, że ten wątek autorzy mogli całkowicie pominąć.

Rozpromieniony po Grzesiaku

Negatywny bohater artykułu, Marek Falenta, tuż po wyjściu z aresztu „promieniał, jakby wyszedł ze spa”. Okazało się, że to „zasługa tego trenera”. O jakiego trenera chodzi? Chodzi o Mateusza Grzesiaka. I tu rozpoczyna się „charakterystyka” Grzesiaka, „absolwenta prawa i psychologii, warszawskiego doradcy personalnego o chłopięcej twarzy. To specjalista od NLP, nurtu samorozwoju modnego wśród cele brytów, biznesmenów i polityków…”.

Gdyby w tym momencie znawcy zakończyli swój wywód definiujący NLP, byłoby jeszcze w miarę ok., bo NLP jest modne w wymienionych kręgach, ale to tylko mały ułamek – interesują się tym generalnie wszyscy ci, którym zależy na rozwoju i świadomym kierowaniu własnym losem. Jednak „znawcy tematu” tak oto piszą dalej: (…) wśród celebrytów, biznesmenów i polityków mających problemy ze stabilną osobowością albo z nadmiarem sukcesu”. No, panie i panowie, wasza ignorancja doprawdy zdumiewa. NLP nie zastępuje psychoterapii, o czym dawno temu pisał Andrzej Batko – człowiek, który "przywiózł" NLP do Polski.

Czyjeś zarobki bolą

Kolejny aspekt, który jest solą w oku dziennikarzy to zarobki Grzesiaka: „Grzesiak obiecuje za słoną opłatą (jeden z kursów o nazwie Max Mentors to koszt ponad 70 tys. zł., ale można też „rozwiązać problem” w godzinę za 2 tys. zł plus VAT), odzyskanie „upragnionej kontroli nad własnym życiem, dobre emocje, strategię samodzielnego motywowania się”. Czuć tu chyba pogardę, czuć coś jeszcze. Czuć, że nie jest wam wszystko jedno.

Oj, jakże mocno czuć tę zazdrość o zarobki. Nie jestem fanem działań Mateusza, jednak nie mogę mu odmówić jednego: facet umie się kreować, ceni swój czas i swoją wiedzę i wierzy, że to, co robi, przynosi efekty. I życzy sobie za to konkretne pieniądze. Czy to źle? Absolutnie nie, bo skoro są na to chętni, to trzeba mu gratulować. Na jego zarobki nie składają się przecież dziennikarze popłakujący w artykule. Jednak polska socjalistyczna mentalność każe Grzesiaka natychmiast obsztorcować. Przy okazji – „słona opłata” to pojęcie względne, jednych na to stać innych nie. Skoro Grzesiak „rozwiązuje problem” w godzinę i zarabia 2000 plus VAT, a dziennikarz potrzebuje znacznie więcej czasu by zarobić tę kwotę, stosunek do Grzesiaka jest zrozumiały.

Tomek Tomczyk i przyjaciele dziennikarze

Przypomina mi się w tym momencie to, co o stosunku dziennikarzy do tych, którym coś się w życiu udało (w tym przypadku blogerów) napisał Tomek Tomczyk w książce „Blog. Pisz. Kreuj. Zarabiaj.”: „Dziennikarz nie jest twoim [blogera – przypis mój] przyjacielem. Jeśli kontaktuje się z tobą, to nie oznacza, że cię lubi. To może oznaczać, że ma ochotę napisać tekst, w którym zrówna cię z ziemią. To skrajna sytuacja, ale jak głosi wyświechtane hasło – przezorny zawsze ubezpieczony”. Zgadzam się całkowicie. Szkoda, że musimy zaczynać od negatywnych emocji.

Ignorantia non est argumentum

Panie i panowie dziennikarze – to ile dobrej woli jest w was, abyście obiektywnie podeszli nawet do takiego tematu, co do którego macie odmienny lub mało sprecyzowany pogląd?

No i poczytajcie coś o NLP. Może dzięki temu zrozumiecie, na czym polega komunikacja międzyludzka i to, że brzydko tak kogoś oceniać i szufladkować, mając mgliste pojęcie o sednie sprawy.

4 komentarze

naiwna, 08.07.2014, 01:06

Założenie, że dziennikarze z gazety wyborczej uchodzą za kwiat dziennikarstwa jest lekko wydumany, ponieważ coraz bardziej widać na jakiej smyczy psy gazety chodzą. A co to Grzesiaka, to jest genialny w wpisywaniu się w potrzeby klientów. A o zarobkach ludzie eleganccy nie mówią. Jeśli tyle zarabia, to widocznie tyle stoją jego usługi. To rynek weryfikuje usługodawce. Nie ma co to tego wątpliwości. Mnie ciągle nurtuje jedna kwestia. Znam inteligentniejszych, zdecydowanie lepszych od Grzesiaka. Nie wiem tylko, co nimi kieruje, że nie chcą tego sprzedać w taki sposób co Grzesiak....a może jest jeszcze inny punkt widzenia?

Jadzia, 08.07.2014, 13:18

Dosyć długo prenumerowałam Gazetę Wyborczą, ale cały maj byłam za granicą i wtedy zrezygnowałam. Jakoś po powrocie nie odnowiłam codziennego kupowania, najczęściej biorę Wyborczą w czwartki i soboty, bo są ciekawe felietony, reportaże i czasem nawet eseje. I tak naprawdę brakuje mi na co dzień tylko zagadnień związanych z kulturą, mam wrażenie, ze coś mi umyka, jak codziennie nie przejrzę tej gazety. Natomiast z perspektywy codziennego nieczytania doszłam do wniosku, że dziennikarze Wyborczej są bardzo socjalistyczni - cały czas bronią uciśnionych. Tylko czasami zastanawiam się, czy ci uciśnieni faktycznie chcą nimi być i czy pomoc prasy nie jest czasem niedźwiedzią przysługą, ale to tylko moje zdanie...;-) Gratuluję jeszcze raz "roczku"!

domowy filozof:), 08.07.2014, 14:46

to chyba nasz nagminny problem- chcielibyśmy, żeby wszystko było czarne albo białe, a życie to tylko i aż wszelkie odcienie szarości

Mariusz Włoch, 08.07.2014, 16:26

Cóż, kategoria czarno-biała uprościłaby wiele rzeczy. A Wyborcza może miała być może słabszy dzień, ale to nie zwalnia dziennikarzy z przygotowania się do tematu. A lekką przesadą jest szukanie taniej sensacji kosztem kogoś (i jego zarobków) niezwiązanego bezpośrednio z tematem,