Dotrzymać słowa, czyli o zawartości...
DCM angielski 3 spełnia swój dydaktyczny obowiązek od miesiąca, więc udając, że mam tzw. wolną chwilę, piszę jeszcze parę...
DCM angielski 3 spełnia swój dydaktyczny obowiązek od miesiąca, więc udając, że mam tzw. wolną chwilę, piszę jeszcze parę...
Dziś do druku trafiła trzecia część językowej sagi DIRECT COMMUNICATION METHOD angielski: DCM angielski 3. Zapowiadałem jej wydanie już...
Kolejne egzemplarze książki DIRECT COMMUNICATION METHOD angielski 2 trafiają do rąk i umysłów nowych odbiorców, a wraz z tym...
Chodzenie na język
Większość osób, które „chodzą na język” parę lat, nadal nie są w stanie przeprowadzić sensownej rozmowy w języku, którego się uczą. Wynikać to może z trzech powodów: po pierwsze nie mają zbyt wielu możliwości, żeby sobie pogadać w nowym języku poza zajęciami (choć to tak naprawdę wymówka w dzisiejszym świecie) po drugie nie wiedzą, jak poprowadzić rozmowę, czyli zadać jakieś adekwatne pytanie, podziękować za odpowiedź, wsłuchać się w to, co mówi rozmówca, a po trzecie – i tu niestety pozostaje najwięcej do nadrobienia – nie mają nic do powiedzenia. Powód drugi i trzeci zostawiam na inną okazję, dziś zajmę się tym pierwszym. Bo chodzi o to, by uczyć się języka i używać go wszędzie, gdzie tylko się da.
Używanie z nativami
A gdzie to niby można używać języka? Chociażby na zajęciach językowych, to chyba pierwsza nasuwająca się odpowiedź. Chodzi mi o wartościowe zajęcia językowe, gdzie możesz faktycznie użyć nowego języka i zrobić z niego jakiś pożytek, a nie tylko odklepać regułki, wypełnić luki w ćwiczeniu i uzupełnić końcówki. W ten sposób nie nauczysz się praktycznego zastosowania języka. Więc jeśli już idziesz na kurs językowy, dobrze się zastanów, co wybierasz.
Możesz oczywiście nauczyć się języka poprzez rozmowy z obcokrajowcami, najlepiej native speakerami. To dobry sposób, może nawet bardzo dobry, pod warunkiem, że ten native reprezentuje jakiś poziom – bo jeśli będziesz obcować z kimś, kto na twoje pytania odpowie chrząknięciem dzika, to taka metoda jakoś mnie nie przekonuje.
Na głęboką wodę
Co w takim razie jest jeszcze lepsze? Głęboka woda, w której musisz nauczyć się pływać. Co przez to rozumiem? Nic nadzwyczajnego, to niezbyt posunięta w abstrakcji metafora. Chodzi o to, by znaleźć się w otoczeniu naturalnych użytkowników danego języka, czyli: jedziesz do Wielkiej Brytanii, otoczony zostajesz przez Anglików, no i chcąc nie chcąc uczysz się o wiele szybciej niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. Rozmawiasz tylko z nativami, różnej maści i jakości, jednak każda rozmowa wnosi wiele do twojego zasobu słownictwa i środków przekazu. Możesz na przykład bardzo szybko nauczyć się tych chrząknięć i innych odgłosów ze świata natury.
Wyjazd do innego kraju nie zawsze oznacza obcowanie z nativami, może dlatego wielu Polaków, którzy wyjechali do Norwegii, nie umie powiedzieć słowa po norwesku nawet po 10 latach pracy w tym kraju. Prawda wygląda tak, że można przemierzyć całą Norwegię i nie wypowiedzieć słowa po norwesku, bo nawet w najbardziej odległych zakątkach natykasz się na Polaka. Sam tego doświadczyłem – jesteśmy wszędzie.
Próba sił
Bezpośrednia komunikacja od pierwszej sekundy zajęć to czasem dość bolesne doznanie. To swego rodzaju próba sił, jeśli jednak uda ci się przeżyć, jesteś na dobrej drodze. Teraz dasz radę poradzić sobie w każdych okolicznościach. A polski spryt może ci się bardzo w tym przydać. Nikt przecież nie broni używać rąk ani nóg podczas rozmowy, tyle że po pewnym czasie można dostać zakwasów, więc lepiej przejść na kanał werbalny.
Wycięcie języka ojczystego oznacza naukę non stop – nie ma tu chwili przerwy. To bezpośrednie używanie nowego języka, bezpośrednie komunikowanie się. Możesz to robić także w Polsce, nic przecież temu nie przeszkadza. Wygląda to tak, że masz stałego towarzysza pod postacią trenera językowego, który zachęca, inspiruje, a czasami po prostu zmusza cię do tego, żebyś to, co chcesz powiedzieć, wyraził w nowym języku. Nie ma znaczenia, czy uczysz się angielskiego, niemieckiego czy jakiegokolwiek innego języka. To kwestia podejścia do nabywania nowych umiejętności.
A może jednak lepiej „chodzić na język”?
fot. Sylwia Wolak
3 komentarze
amy21, 30.04.2014, 14:12
wyjazd do innego kraju, gdzie nie ma się kontaktu na co dzień z Polakami, to zawsze jest skok na głęboką wodę - POLECAM!!!! tam człowiek uczy się języka na nowo, nawet jeśli wydawało mu się, że zna ;-P
Mariusz Włoch, 01.05.2014, 11:05
Dawno temu też przeżyłem takie językowe zdziwienie - znajomość języka to sprawa bardzo subiektywna :)
Jadzia, 05.05.2014, 13:25
Pamiętam, jak znajoma lektorka opowiadała mi o swoim kuzynie, który według jego ojca perfekt mówił po angielsku, po technikum, tak na marginesie. Koleżanka po anglistyce nigdy nie byłaby w stanie tak o sobie powiedzieć - to faktycznie bardzo subiektywne