Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
Dzisiaj rano wyprzedziłem idące do szkoły dziecko. Też mi atrakcja, powie ktoś. No zasadniczo żadna. Dziecko obłożone było grubą warstwą kurtki, szalika i czapki, na plecach niosło wielki plecak, a na ramieniu dyndał mu worek, prawdopodobnie ze strojem na wf. Jednak moją uwagę przykuło coś innego, mianowicie to, że z uszu dziecka wystawały słuchawki, a oczy dziecka wbite były w kolorowy ekran ajfona, po którym żywo ganiał palec małolata. I pomyślałem – ale ze mnie stary zgred! Za moich czasów nikomu nawet do głowy nie przyszło, że kiedyś dostępne będą takie sprzęty. Wzruszyłem ramionami i poszedłem w swoją stronę. Dziecko poszło w swoją stronę. Nie były to kierunki zbieżne.
A potem natknąłem się na taki widok: siedzieli obok siebie, chłopak i dziewczyna, i każdy wpatrywał się w swój migający kolorami telefon z takim uporem, jak gdyby za moment miał tam znaleźć tajny kod, dzięki któremu znajdzie rozwiązanie wszystkich problemów świata. Nie, nie, to nie o bohaterach książki Dana Browna. To o dwójce młodych ludzi, którzy są znajomymi na facebooku, komentują swoje wpisy, lajkują się i żartują z siebie nawzajem, jednak gdy się spotkają, w ogóle nie potrafią rozmawiać. Rozmowa praktycznie się nie nawiązuje. Wciąż mnie to zadziwia. A jako że ich znam, zadziwia mnie to jeszcze bardziej.
Czasy się zmieniają. Ale odkrycie, co? Kiedyś na koncercie ludzie unosili do góry zapalniczki, dziś unoszą komórki, nagrywają, a potem wrzucają na jutjuba. Kiedyś umawiałaś się ze znajomymi na precyzyjną datę za 3 tygodnie o 12:20 przy drugiej ławce w parku, dziś ciężko umówić się z kimś na następny dzień, bo albo ma napięty grafik na pięć następnych lat, albo przyśle ci sms chwilę przed spotkaniem, że właśnie mu coś wypadło (plomba z zęba, dysk, dziecko przez okno).
Nadeszła epoka informacji. Media i technologie – w głównej mierze, choć pewnie nie tylko one - wykreowały przekonanie, że trzeba mieć przy sobie dostęp do wielkiego świata przez cały czas. Bo w tym wielkim świecie czeka na każdego z nas to coś. Tylko pomyśl - kupujesz ziemniaki w osiedlaku i nie masz przy sobie dostępu, a właśnie wtedy omija cię twoja największa życiowa szansa. Szkoda, że na takim czekaniu wiele osób spędza życie, zamiast wziąć się do działania i wyjść szansie naprzeciw.
Ale dostęp trzeba mieć, w chwili obecnej wydaje się, że nie ma innego wyjścia. Pogoń za informacją wydaje się wszechobecna. I nie ma znaczenia, że informacja nie ma żadnej wartości. Po prostu się ją goni – skoro robi tak parę miliardów ludzi, to coś w tym musi być. Tłum musi mieć uzasadnienie swoich działań.
Chcemy być w ciągłym zasięgu także przez ciągłe zagrożenie, że bez komórki może nam się przytrafić coś naprawdę złego. Z komórką może ci się przytrafić dokładnie to samo, tylko że wtedy od razu zadzwonisz po karetkę, policję lub straż. No i zrobisz parę fotek, żeby wrzucić je w odpowiednie miejsca.
Przypomina mi się, jak 20 lat temu wsiadłem na rower i pojechałem w gości do rodziny. Trasa liczyła sobie 220 kilometrów. Nie przygotowałem się w żaden szczególny sposób, wstałem rano, wziąłem parę ciuchów, kanapki na drogę i jazda. Bez komórki. Takie były czasy. A rodzina nie miała pojęcia, że się pojawię. Trudno mi powiedzieć, czy się wtedy ucieszyli z tak wspaniałych odwiedzin.
Jakoś dojechałem. I wróciłem. Takie były czasy. Dziś chyba nie powtórzyłbym takiego wyczynu bez zaplecza technologicznego. Ilu pozostało dziś ludzi, którym nie udziela się ta ciągła potrzeba bycia w zasięgu? Że może zaraz nadejdzie ta chwila, ta szczególna chwila, o której jednak nic konkretnego nie można powiedzieć.
Głupota, prawda? A jednak gdzieś to w głowie siedzi.
A może chodzi o coś zupełnie innego. Może po prostu ludzie czują się bardzo samotni i robią wszystko, żeby nie wypaść poza ten iluzoryczny zasięg istnienia. Że ileś setek znajomych na portalach to tylko namiastka? Bo na żywo nie masz tak naprawdę wielu osób, z którymi możesz się spotkać i porozmawiać.
Hm. Może. Może jesteśmy tak przerażająco samotni, że zrobimy wszystko, aby utrzymać tę iluzję. Jeśli to ma pomóc, to w sumie czemu nie, przynajmniej nowe gadżety będą się sprzedawały.
fot. Sylwia Wolak
4 komentarze
Anka, 21.02.2014, 11:39
We wczorajszym Dużym Formacie był fotoreportaż bardzo a propos tego wpisu. Reporter przez dwa lata fotografował dzieci z ich zabawkami w 50 krajach. Na przykład Botlhe z Bostwany ma tylko jedną zabawkę - pluszową małpkę, którą się prawie w ogóle nie bawi, bo nie ma na to czasu, woli biegać na dworze z innymi dzieciakami. Oczywiście były dzieci, które wydawały się szczęśliwe z górą zabawek i smutne bez zabawek> Generalnie jednak wniosek był jeden: większość bogatych dzieci wydawało się samotnych. Dorośli zarzucają je stymulującymi zabawkami jednocześnie nie poświęcając im czasu. Nie mówiąc już o spędzaniu czasu z rówieśnikami. A zabawa to przecież teatr - dzieciaki odgrywają życie. Nie dziwmy się zatem, że nie widzą świata poza gadżetami i są samotne. Popatrzmy na nas dookoła. One po prostu w zabawie odgrywają nas - tablet, smartfon, słuchawki. Ilu z nas tak naprawdę wybija się z tego schematu? Ja pewnie do końca życia będę pamiętać moją i brata ulubioną zabawkę - góralską laskę - można z niej było zrobić WSZYSTKO. Ile dzieci dalej tak potrafi? Ale to było 30 lat temu.
Mariusz Włoch, 22.02.2014, 18:46
Pozostaje chyba tylko wyrazić nadzieję, że kiedyś w przyszłości znów - w tej czy innej formie - powróci to, co było kiedyś, kiedy już ludziom znudzą się te wszystkie zabawki. Zastanawiam się, kiedy to nastąpi - coś mi mówi, że to kwestia paru pokoleń.
Anka, 25.02.2014, 16:54
Na przykład powrót do jaskiń? Cóż, patrząc na otaczające nas obrazki nie jest to tak całkiem wykluczone:)))
Anka, 25.02.2014, 16:56
A swoją drogą, niewykluczone, że prędzej będziemy eksplorować kosmos, niż powrócimy do drewnianych zabawek, bo w tym tempie rozwoju cywilizacji budulca może zabraknąć.