Mariusz Włoch Blog

Zapraszam cię też na:

Polityka cookies

Ciekawa historia

1 września 2013

Nie udało mi się rozwinąć myśli, bo właśnie ukąsił mnie komar i musiałem go zabić.

- A ty łobuzie! – krzyknąłem do komara, jednak ten już nie żył i było mu najwyraźniej wszystko jedno, czy jest łobuzem czy nie.

- Nie przeginaj – syknęła Ewa. Teraz już cała falowała. Mój uśmiech wcale jej nie uspokoił. W takim stanie na pewno się nie przysiądzie bliżej mnie. Może to i lepiej. Jeszcze zachce jej się zostać ze mną na resztę życia. Z tym akurat mi się nie śpieszy, nie po to tu dziś jestem. Siedź tam, nie ruszaj się.

Już miałem zapytać ją, czy ma mi za złe zabicie komara czy nazwanie go łobuzem, lecz akurat wtedy zakręciło mi w nosie i kichnąłem. Mocno, donośnie, aż ogień w ognisku przygasł. Może uczuliły mnie te leżące luzem pióra i odchody dzikich kaczek, teraz do dość modne.

- Przysięgam, że ktoś nie wyjdzie stąd żywy – powiedziała Magda i wbiła we mnie swe piękne, błękitne oczy. Za chwilę miało się okazać, że miała rację.

- No dobra, sprawa miała się tak – zacząłem. Teraz już mogłem opowiedzieć im resztę, razem z miażdżącą puentą, może nawet jakiś morał wcisnę, to się zobaczy. I może to było ustawione, a może to zwykły zbieg okoliczności, lecz kiedy znowu otworzyłem usta, a w krtani uformował się właściwy komunikat, z pobliskich krzaków z dużą prędkością wyskoczył spory czołg i przerobił całe towarzystwo na kotlety mielone. To była naprawdę miażdżąca puenta. Ja, oczywiście, ocalałem. A historia była już prawie gotowa. Może innym razem. Ale mnie zabryzgali krwią, niech ich diabli!

Wiedziałem, że najlepszym miejscem będzie to przy samej wodzie.

I żeby nie było niedomówień – opowieść była bardzo ciekawa. O wolności. Bo wolność to największa wartość w życiu, prawda? Też tak myślicie? W niektórych krajach na przykład…