Zaskoczenie w sklepie mięsnym
Prawdziwe oblicze człowieka można poznać w sklepie mięsnym, tak twierdziła moja nieboszczka babcia, choć nie podała bliższych informacji, w jaki sposób to zrobić. Po tych wszystkich latach ważenia plasterków szynki, walenia siekierą w różne gnaty i próbach utrzymania ślizgających się kurczaków muszę przyznać jej rację. Najbardziej to chyba poznałem sam siebie, zrozumiałem bowiem, że strasznie nie lubię tej pracy. Tak naprawdę to chciałem obcować z literaturą, poezją i ekskluzywnymi wydaniami bestsellerów. A przyszło mi pracować w sklepie mięsnym. Zacząłem jako osiemnastolatek. Nie muszę chyba dodawać, że chciałem rzucić tę robotę w diabły już po pierwszym dniu.
Tyle że nie mogłem jej rzucić, bo przekazano mi ją w spadku. Rodzinna tradycja mnie zobowiązała, jak gdyby ta tradycja umiała mówić. Wiele razy powtarzałem rodzicom, że skoro rodzinna tradycja tak chce, to niech mi to sama powie, a oni na to, że tyle mi dali, odejmowali sobie od ust, żebym się najadł i żeby mi mózg nie obumarł, a ty, hultaju i łachudro jeden, rodzicielski trud chcesz odrzucić i to pewnie po to, żeby zatopić się w tych durnych książkach i wyuzdaniu amerykańskiej popkultury. Z tym łachudrą to trochę przesadzili.
A o książkach wiedziałem wszystko – nawet gdyby ktoś obudził mnie w środku nocy i zapytał o jakiś cytat, z pewnością dałbym sobie radę. No, tak na dziewięćdziesiąt sześć procent.
Po paru miesiącach okazało się, że praca nie jest taka zła, jednak kolejne tygodnie pomogły mi zrozumieć, że plasterek szynki czy pętko białej kiełbasy nie rozwijają osobowości. A na tym bardzo mi zależało – byłem przecież niedoszłym humanistą, którego spętały rodzinne zabobony. Pozostało mi tylko jedno – skupić się na klientach i od nich uczyć się życia. Tyle, ile się da. Tak, klienci okazali się ważni, a wcześniej pozostawali jakoś tak na uboczu moich bezpośrednich zainteresowań. To znaczy stali przy ladzie, ja jednak, zapatrzony w rozpacz własną i chęć pędu do literatury oraz rozwoju zdawałem się ich nie zauważać. Czytałem bardzo dużo po pracy. Podniecała mnie głównie literatura zagraniczna, choć nie unikałem dzieł ojczystych.