Wirus nie jest groźny, czyli niech...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Epidemia wirusa zaskoczyła wszystkich, nikt przecież nie spodziewał się, że tak rozwiniętej i najmądrzejszej ludzkości przytrafi się taka...
Zawarte w nagłówku słowo „mordy” to liczba mnoga słowa rodzaju żeńskiego „morda”, czyli inaczej paskudna gęba,...
Wygląda na to, że przed bombardowaniem sukcesem nie da się w obecnych czasach uciec. Podlany propagandowym obornikiem sukces zdradziecko nas...
Strzelam w ciemno
jednak zachodzi duże prawdopodobieństwo, że jedno z poniższych zdań jest w twoim przypadku prawdziwe:
- jest niedziela wieczór i właśnie dociera do ciebie, że jutro znów idziesz do pracy, której – mówiąc delikatnie – nie lubisz;
- jest poniedziałek rano i właśnie zwłóczysz się z łóżka, by pójść do pracy, której – patrz wyżej;
- jest poniedziałek przed południem i znów zasiadasz do pracy, której – patrz wyżej.
Jeśli żadne z tych zdań nie dotyczy ciebie, jesteś szczęściarzem (może akurat jest już wtorek). Ale są jeszcze inne rzeczy, które mogą układać się w życiu nie tak, jak byś chciał. A nie układają się dlatego, że liczysz, że ktoś zrobi wszystko za ciebie tak, byś był zadowolony. A tak, niestety, sprawy rzadko się mają, bo kształt swojego życia tworzysz sobie sam. I póki nie dopuścisz do siebie tej myśli, będziesz narzekał na partnera, z którym jest ci coraz gorzej. Na samochód, który skrzypi coraz głośniej, a nowego szkoda szukać, co na pewno będzie jeszcze gorszy. Na kolegów, którzy chcą tylko pożyczać pieniądze, a potem tracą słuch, gdy ich pytasz, jak tam ma się sprawa ze zwrotem kapitału. Z ludźmi, którzy lubią cię tylko dlatego, że chcą wyrzucić z siebie swoje troski i się oczyścić. I trwasz w tym stanie, i słabniesz, i jest ci coraz gorzej. Ale z jakiegoś powodu czujesz się bezpiecznie. Fatalnie, ale bezpiecznie.
Co możesz z tym zrobić? Możesz zrobić najprostszą rzecz, jeśli tylko chcesz.
Sodomia z podstawą programową
Wczoraj minęło 10 lat od chwili, kiedy odszedłem z ciepłej posadki w szkole państwowej. Tylko pomyśl: byłem nauczycielem mianowanym, jeszcze parę lat i byłbym nauczycielem dyplomowanym, a wtedy już długa prosta do słodkiej emerytury; byłem okręgowym egzaminatorem maturalnym, więc nie narzekałbym na brak zajęcia; byłem szefem szkolnego zespołu samokształceniowego nauczycieli językowców (a to fucha!), cieszyłem się także przychylnością dyrekcji, która przymykała oko na to, że pojawiałem się na dwóch radach pedagogicznych w ciągu roku – pierwszej i ostatniej. Mogłem zostać, grzać posadę, oddawać się sodomii z podstawą programową. Mogłem nosić te złote kajdanki. Ale się nie dało.
Trzeba wiedzieć, kiedy ze sceny zejść
Odszedłem, mimo że nie miałem konkretnego planu na jakieś niebotycznie dobrze płatne zajęcie. Prowadziłem działalność gospodarczą, która przecież niczego nie gwarantuje, może poza faktem, że trzeba nieźle się nabiegać, żeby zdobyć wystarczająco dużo zleceń, aby starczyło na zapłacenie zusów i innych podatków, no i żeby coś zostało. Decyzja była ryzykowna, choć z powodu radości uwolnienia się od szkoły roznosiła mnie energia. I dziś powiem tylko: warto było. Bo to mi dało wolność.
10 lat po odejściu z rosnącą radością pomagam ludziom w uwalnianiu się od barier językowych i zmianie podejścia do różnych rzeczy życiu. A ich wdzięczność i uśmiech - po prostu bezcenne.
Kiedy to czytasz, jest prawdopodobnie niedzielny wieczór lub poniedziałkowy ranek. Taki sam, jak co tydzień: bezpieczny. Zapytaj siebie: jak długo jeszcze?
11 komentarzy
ivo, 02.03.2015, 13:43
Coś w tym jest! Tytuł oddaje ogólną prawidłowość, Nie dotyczy tylko kwestii pracy na etacie. Tak samo w życiu prywatnym - albo decydujesz się na związek, albo skaczesz wolny z kwiatka na kwiatek. Ja wybieram wolność - kto powiedział, że z etatu nie można zwolnić a partnerka/partner twojego życia nagle nie wystawi cię do wiatru? Rozwody są teraz w modzie.... jeden mały problem i już człowiek znowu wolny.
axxel, 02.03.2015, 19:27
to bezpieczeństwo nie jest przecież aż takie całkiem złe...
gr, 03.03.2015, 20:51
Wybrałam wolność i rodzinę 7 lat temu. Zrezygnowałam z " nie ciepłej " juz posadki na rzecz własnej działalności. Niestety tym razem nie udało mi się zbudować tego czego chciałam, zabrakło asertywności, a co za tym idzie narastała frustracja. Dzisiaj stoję znowu na poczatku drogi.
Stel, 04.03.2015, 09:53
11 lat temu, w liceum, miałam przyjemność uczęszczać na lekcje angielskiego prowadzone przez Pana. Gratuluję odwagi. Nie jest łatwo podjąć taką decyzję. Cieszę się, że się udało. Życzę powodzenia w osiąganiu kolejnych celów i ciągłego zadowolenia z wolności :)
Mariusz Włoch, 04.03.2015, 13:57
Gr - jeśli stoisz znów na początku drogi, to jesteś bogatsza w doświadczenia tych siedmiu lat, a to bardzo ważne i świetna wróżba na tę nową drogę. A asertywność można / trzeba ćwiczyć.
Mariusz Włoch, 04.03.2015, 14:06
Stel - dziękuję za miłe słowa :) Pamiętam dobrze jedną uczennicę o takim imieniu - była taka dziewczyna, która kiedyś zbuntowała się podczas tradycyjnej odpowiedzi, rozsiadła się ławce swoich koleżanek, a którą następnie - i ławkę i dziewczynę - paru chłopaków wyniosło na korytarz. Koleżanki zostały chwilowo bez ławki. Po chwili ławka i Stel(ka) zostały wniesione z powrotem.
axxel, 04.03.2015, 19:04
szukam połączenia wolności z bezpieczeństwem, może ma ktoś jakiś cudowny pomysł?
gr, 04.03.2015, 21:12
A może poczucie wolności i bezpieczeństwa to stan ducha i świadomości. Poczucie własnej wartości.
axxel, 04.03.2015, 21:43
zaczynam sie zastanawiać nad stanem mojego ducha i świadomości
martac, 04.03.2015, 21:55
i jak Ci idzie, axxel?
axxel, 05.03.2015, 19:24
...w trakcie...